Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wirtualny kontredans

Aleksander Malak
Janusz Wójtowicz
Od momentu, w którym atrakcyjność wyparła prawdę, trudno mówić, że to, co leje się z mediów, zwłaszcza elektronicznych, ma jakikolwiek związek z informacją. Po prostu jesteśmy zabawiani, a nie informowani.

W dodatku przez sepleniące panienki i gogusiów z wadą wymowy, których jedyna zaleta sprowadza się do tego, że mówią szybciej niż Zyta Gilowska i Władysław Bar-toszewski razem wzięci. O poprawności językowej nie warto nawet napomykać, ponieważ ten akurat filar dziennikarskiego warsztatu jest kruchy jak tak chętnie niedawno "tylko u nas, jako pierwszych" prezentowana beza Jolanty Kwaśniewskiej.

By nie być gołosłownym. W każdym podręczniku dziennikarstwa znajduje się owa słynna zasada wywodząca się jeszcze od Cycerona, z angielska zwana 5W (fajf dablju, żeby było łatwiej). Chodzi o odpowiedź na pięć podstawowych pytań: kto, co, kiedy, gdzie, dlaczego. Wszystkie pytania oczywiście są ważne, ale bodaj najważniejsze jest pytanie "co". Co się stało, co się wydarzyło, co zaszło? A jaką odpowiedź słyszymy bez przerwy? Jedną, jedyną: "powiedział", "powiedziała". Koniec. Wszystko. Przepraszam... W dobie internetu czasem zamiast "powiedział" słyszymy, że "napisał".
Powiedział, bo go zapytali, a zapytali, żeby powiedział. I kółeczko się zamknęło. Ewentualnie można jeszcze do kółeczka doprosić kolejnego mówiącego, żeby powiedział o tym, co powiedział ten pierwszy. Potem trzeciego, czwartego i tak dalej.

Jakże piękny jest zawód dziennikarza!? Jakże nieskomplikowany i jednocześnie ekscytujący. Tylu przecież chętnych do mówienia, wystarczy wybrać najatrakcyjniejszego. W mówieniu rzecz jasna. Co on powie - nieważne. I tak każdy usłyszy to, co chce usłyszeć.

Ostatnio słyszymy, że króluje język nienawiści. Nienawiść jako atrakcja? Jak najbardziej. Sam pisałem, że krew naszą pobratymczą zatruła nienawiść. Tylko że to bzdura, brednia wyssana z kolejnych "mówiących", na którą dałem się nabrać jak dziecko. Ludzie! Nie dajcie sobie wmówić, że rządzi nami jakaś nienawiść. Tego nie ma. Wystarczy nacisnąć klawisz i znika. Rozejrzyjcie się wokół. Kogo w waszej klatce schodowej podniecił Palikot do tego stopnia, że chcecie w łyżce wody utopić Ziobrę? Ba, ilu z sąsiadów wie, kto zacz Ziobro i dlaczego należy przejąć się tym, co mówi np. o Kaliszu. A nawet jeśli wie, to raczej się nie przejmuje, bo ma z tego uciechę. Jak atrakcja, to atrakcja.

W tym "zalewie nienawiści" najbardziej rozbawiły mnie wszelakie łódzkie deklaracje, prezydenckie przeprosiny i listy czy peeselowskie uchwały, które rzekomo mają wyleczyć z nienawiści. Nie wyleczą, co najwyżej staną się, już się stały, kolejnym pretekstem dla szybkostrzelnych panienek, które czają się za każdym węgłem, żeby ten i ów znowu coś "powiedział w temacie".

Zawsze mi się wydawało, że najlepszym lekarstwem na nienawiść jest dobre wychowanie. W najgorszym razie sąd. Swoją drogą ciekawe, że pozwani najchętniej zasłaniają się immunitetem, że wspomnę nieco wrocławski casus prof. Legutki, który swego czasu nie przytrzymał języka za zębami.
Dlatego nie dajmy sobie wmówić, że to, co nam pokazują, to prawdziwy świat. Nieprawda, tamten spektakl grany jest w rzeczywistości wirtualnej. A nienawiść? "Nienawiść jest uczuciem, na które w zasadzie trzeba porządnie zasłużyć", jako rzekł był kiedyś Marek Hłasko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska