Wiem, że nic nie wiem, czyli o głupocie

Mówi się, że ktoś jest głupi, bo nic nie wie. W takiej interpretacji wszystkich ludzi można obdarować mianem głupców, bo nie ma takiej osoby, która wiedziałaby wszystko o wszystkim. Dlatego żarty z Rozalki, wybranej właśnie najpiękniejszej Polki, że jak rozdawali rozum, to ona stała w kolejce po urodę, są złośliwością czystą. Czy można oceniać mądrość młodej dziewczyny na podstawie zadanego publicznie jednego pytania o ilość oktanów w etylinie 95? Zresztą może to było pytanie na inteligencję? Ale po co zaraz konkludować, że od przeglądania się w lustrze rozumu nie przybywa.

Inna pani, nieco starsza, wdowa po kontrowersyjnym rzeczniku praw, spytała premiera, czy rząd zamierza ją zabić? No i znów komentarze, że za głupotę się nikogo w Polsce nie zabija (chociaż - moim zdaniem - powinno). Nie zabija nawet za polityczny cynizm.

Pewnie Państwo słyszeli o słynnych Nagrodach Darwina, właśnie tego od ewolucji. Twórcy i animatorzy tej nagrody wyszli z założenia, że będą nagradzać ludzi, którzy zginęli z własnej głupoty (nagrodę odbierają krewni) albo jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności uszli ledwo z życiem z licznymi ranami. Wszystko w ramach zasady, by genu głupoty nie rozmnażać. Świat o jednego głupa mniej jest statystycznie mądrzejszy.

W tym roku miał szansę na tę nagrodę, ale ją zmarnował, 28-letni Polak mieszkający w Holandii. Chcąc sobie skrócić drogę do wjazdu na autostradę, wjechał na tory kolejowe. Nagrodę właściwie odebrał mu maszynista, który użył ostrzegawczego sygnału. Tchórzliwy Polak zaparkował swój samochód na torach i uciekł przed śmiercią. Jeden głupek dalej żyje. Najśmieszniejsze jest w tym fakcie, że nawet holenderscy policjanci nie mogli uwierzyć, że można być aż takim idiotą. Wysłali sprawcę zdarzenia na badania psychiatryczne, bo byli przekonani, że chciał w ten sposób popełnić samobójstwo.
Łatwo powiedzieć: jeden głupek więcej żyje niepotrzebnie, trując nasz ludzki gatunek swoją umysłową tępotą. No, właśnie, ale żeby jeden…

"Polska The Times" przed paroma dniami szczytem głupoty ogłosiła "wyczyn" studenta (!) poznańskiej politechniki, który w internecie umieścił swoje sfilmowane zimowe przejście po oblodzonym i zaśnieżonym przęśle mostu Rocha w stolicy Wielkopolski. Wszystkim się wydaje, że student powinien być osobą myślącą.

Dziś, niestety, coraz rzadziej się to sprawdza. We Wrocławiu starsi pamiętają pijanych głupów, którzy bez żadnych zabezpieczeń wdrapywali się na iglicę i zawiązywali na jej szczycie jakąś szmatę.

Niedawno policjanci zatrzymali trzeźwego 24-latka z Wysokiej Głogowskiej, który na piechotę przeszedł osiemnaście kilometrów, by wybić szybę w barze w Świlczy, którego właściciel, jak donieśli sąsiedzi, podrywał jego byłą (!), a nie obecną dziewczynę, ale uznał, że nikt nie może robić zamachu na jego własność nawet byłą, bo to narusza jego dobre imię i obraża honor.

Policja nie próbowała ustalić stopnia kretynizmu tego człowieka, bo chyba jest to niemożliwe.
Mój bardzo dobry znajomy i znany wszystkim (przynajmniej we Wrocławiu) artysta powiedział kiedyś coś bardzo pięknego a propos tematu tego dzisiejszego felietonidła: głupota jest jak panna młoda, zawsze gotowa do ślubu. Czy nie pięknie i oryginalnie?

Raz już w tym samym miejscu przytoczyłem jakąś złotą myśl mojego długowiecznego kompana i prawie się na mnie obraził, że nie piszę o jego wielkiej sztuce, tylko szargam rodowy klejnot, czyli nazwisko w podejrzanych publikacjach. Wtedy sobie pomyślałem, czy to nie jest dowód głupoty i próżności?

Żart mówi, że szczytem głupoty jest kupić portfel za ostatnie pieniądze. Więc może się tego trzymajmy.