18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu drzemie wielki potencjał

Tomasz Targański
Doktor Marcin Drąg
Doktor Marcin Drąg Janusz Wójtowicz
- Trzeba zrobić wszystko, aby zatrzymać młodych naukowców we Wrocławiu. Bo to oni w przyszłości będą ściągali do nas najlepszych naukowców z całej Europy - mówi dr Marcin Drąg w rozmowie z Tomaszem Targańskim

Czym Pan się zajmuje?
Chemią biologiczną, czyli dziedziną z pogranicza chemii i biologii. Jestem absolwentem Wydziału Chemicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, ale kiedy postanowiłem robić doktorat, przeniosłem się na Politechnikę, ponieważ tutaj, w zespole prof. Pawła Kafarskiego były większe możliwości powiązania moich zainteresowań, które dotyczyły zastosowania chemii w biologii i medycynie.

Co działo się po doktoracie?
W świetle obecnych trendów naukowych nie bardzo wiedziałem, w którym kierunku powinienem pójść. Uczestnicząc w konferencjach naukowych, zarówno tych o profilu chemicznym, jak i biologicznym, doszedłem do wniosku, że najlepiej, jak będę "mówił" tymi dwoma językami, a jako że w czasie doktoratu zajmowałem się głównie chemią, to po doktoracie postanowiłem poświęcić trochę czasu biochemii i biologii.

Jak trafił Pan do Instytutu Burnhama w Stanach Zjednoczonych?
Do San Diego pojechałem na staż podoktorski. Potrzebowali tam ludzi o wykształceniu chemicznym, a jednocześnie potrafiących współpracować z biochemikami i biologami. Byłem tam w sumie trzy lata, co znacznie ułatwia mi prowadzenie dalszej współpracy z naukowcami z tego instytutu.

Czym jest Instytut Sanford-Burnham?
To jeden z najlepszych ośrodków badawczych na świecie, leży w samym centrum tzw. doliny biotechnologicznej na południu Kalifornii. W wielu rankingach naukowych jest on na pierwszym miejscu, bijąc inne ośrodki na głowę, a naukowcy w nim zatrudnieni należą często do najbardziej cytowanych na świecie. Zatrudnia ok. 900 osób. Biorąc więc pod uwagę amerykańskie warunki, nie można powiedzieć, że to duży instytut. Właśnie tam pracuje się nad największymi i najbardziej nowatorskimi projektami naukowymi. W tej chwili przyznano mu możliwość prowadzenia własnych przewodów doktorskich. Instytut współpracuje z największymi firmami farmaceutycznymi i zajmuje się głównie badaniami nad chorobami cywilizacyjnymi.

Jacy ludzie tam pracują?
Dobierani według kilku kluczowych kryteriów. Po pierwsze liczy się najwyższa jakość i innowacyjność prowadzonych badań, doświadczenie w prowadzeniu projektów badawczych, ale, co również ważne, osoby takie muszą umieć przekazać swoją wiedzę dalej. Zatrudnieni tam naukowcy nierzadko są również doradcami farmaceutycznych gigantów, co przekłada się na konkurencyjność prowadzonych badań. Ja miałem szczęście trafić do zespołu prof. Guya Salvesena, który w tej chwili jest jednym z największych na świecie ekspertów badania mechanizmów śmierci komórki.

Po trzech latach w najlepszym na świecie instytucie badawczym wraca Pan do Wrocławia. Dlaczego?
Zacznijmy od tego, że choć mogłem, to nigdy nie planowałem zostać w USA. Mówiąc przewrotnie - wróciłem, ponieważ warunki do pracy w Stanach są zbyt komfortowe. Wszystko jest często podane na tacy. Tymczasem, trochę kierowany lokalnym patriotyzmem, chciałem podjąć próbę zbudowania czegoś tutaj, jak również przekazywać wiedzę zdobytą w USA naszym studentom. Generalnie, chciałem udowodnić, że również w Polsce można prowadzić badania na wysokim poziomie.

I jaką sytuację zastał Pan po powrocie?
Należy uświadomić sobie, że nowoczesne dziedziny nauki wymagają dużych nakładów finansowych. Przed moim wyjazdem do USA nie było w Polsce wielu źródeł finansowania nauki, a to skutecznie uniemożliwiało dalsze kroki. Na przestrzeni ostatnich trzech, czterech lat wiele się jednak zmieniło. Na naukę przyznawane są coraz większe środki, co czyni Polskę coraz bardziej konkurencyjną na tle innych krajów europejskich.

Jak udało się Panu uzyskać te pieniądze?
Już wracając na Politechnikę, miałem na oku projekt przyznawany przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej. Udało się. Otrzymałem grant na założenie niezależnego laboratorium badawczego. Przy pomocy FNP oraz dziekana Wydziału Chemicznego wyremontowaliśmy i wyposażyliśmy w nowoczesną aparaturę dwa laboratoria. Dzięki temu możemy prowadzić interesujące badania na przyzwoitym poziomie. Potem przyszedł następny grant z ministerstwa. Jestem więc w o tyle komfortowej sytuacji, że w chwili obecnej mamy zapewnione środki na badania i mogę kontynuować to, co zacząłem robić w San Diego.

W Polsce marnuje się wielu utalentowanych ludzi. Ale to się zmienia...

Jakiego typu badania prowadzi obecnie Pana zespół?
Zajmujemy się pewną grupą białek, a dokładniej enzymów proteolitycznych, która ma kluczowe znaczenie w rozwoju praktycznie wszystkich chorób cywilizacyjnych. W ostatnich latach wprowadzono kilka leków, których mechanizm działania jest oparty na inhibicji niektórych z tych enzymów, a wielkie firmy farmaceutyczne co roku poświęcają około 5-10 proc. budżetu na ich dalsze badania. My staramy się dokładniej poznać mechanizmy działania tych enzymów poprzez zastosowanie małych cząsteczek chemicznych, nazywanych markerami chemicznymi. Mamy nadzieję, że w przyszłości pozwoli to na szybszą i bardziej precyzyjną diagnozę choroby, a co za tym idzie, zwiększy szanse na wyleczenie pacjentów.
Czy powołane w ciągu ostatnich paru lat instytucje, jak Wrocławskie Centrum Badań czy Akademia Młodych Uczonych i Artystów, zaczynają pozytywnie oddziaływać na środowisko?
Sądzę, że zaczynają wypełniać swoją rolę. Nauka to nie tylko siedzenie w laboratorium, równie ważna jest jej promocja, a te instytucje na obu płaszczyznach spisują się bardzo dobrze. Często odwiedzają mnie goście z zagranicy. Kiedy mówię im o tych projektach, kiedy widzą, że to wszystko zaczyna się zazębiać z grantami, które coraz częściej otrzymujemy, to robi na nich wrażenie. Widzą, że powstają nowe laboratoria. Dzięki temu na świecie zaczynają traktować nas jako potencjalnego partnera w badaniach. Widzą, że mamy możliwości, i dlatego zwiększają się nasze szanse na udział w ciekawych i innowacyjnych projektach badawczych.

A co z dużymi inwestorami zagranicznymi?
Ich obecność jest korzystna, ale nie jest w tej chwili niezbędna. Obecnie możemy współpracować z polskimi firmami działającymi we Wrocławiu. Do rozwoju nie jest więc niezbędny duży inwestor zagraniczny. Jeśli będziemy współpracować z miejscowymi firmami, to wyślemy jednocześnie pozytywny sygnał dla innych.

Jak ocenia Pan współpracę w trójkącie na linii uczelnie, firmy, Urząd Miejski we Wrocławiu?
Na Zachodzie bardzo ważna jest rola miasta. Do zadań urzędników należy wspieranie rozwoju nauki. W Kalifornii przecież prawie nie ma przemysłu, a swoją potęgę zbudowała na nauce i nowoczesnych technologiach. Tam naprawdę zbudowano gospodarkę opartą na wiedzy. Nie ma fabryk, są instytuty naukowe oraz firmy technologiczne wykorzystujące praktycznie uzyskaną tam wiedzę. Urzędnicy, miasto powinno więc pomagać instytutom badawczym, wspierać młodych naukowców. Za nimi bowiem przyjdą inwestorzy i duże pieniądze. Miasto powinno zadbać o infrastrukturę, przywileje podatkowe, a nawet dotację na początkowe inwestycje. Zacząć należy już od zaraz, w innym przypadku wyprzedzą nas inni. Należy więc mądrze gospodarować pieniędzmi i inwestować w naukę. Zdecydowanie trzeba uprościć także wszelkie procedury administracyjne, tak by uczony mógł jak najwięcej czasu poświęcać nauce, a nie wypełnianiu stosów biurokratycznych dokumentów.

Czy Wrocław ma możliwości, aby zbudować, jak mawia prezydent Dutkiewicz, "gospodarkę opartą na wiedzy"?
Myślę, że mamy taki potencjał. Wystarczy wziąć pod uwagę liczbę studentów, liczbę uczelni. Poziom kształcenia też jest zadowalający. Dowodem na to jest fakt, że kiedy nasi pracownicy naukowy wyjeżdżają do USA, nie odstają od światowej czołówki.
Nadzieja w młodych naukowcach. Poziom badań, jakie oni będą prowadzili, zaowocuje bowiem rozwojem regionu. Ale oni też są ludźmi i mają swoje potrzeby. Trzeba więc zrobić wszystko, aby zatrzymać ich we Wrocławiu, a w przyszłości żeby ściągali do nas najlepszych naukowców z innych części Europy.

Biorąc pod uwagę kierunek, w którym rozwija się Wrocław, jakie kierunki studiów uważa Pan za przyszłościowe? Z czym młodzi ludzie powinni wiązać swoją przyszłość?
Włodarze Wrocławia, stawiając na wiedzę, starają się ściągnąć do miasta firmy o ugruntowanej renomie, jak HP, Ernst & Young czy IBM. Specyfika tych firm sugeruje, że będzie bardzo duże zapotrzebowanie na specjalistów z pogranicza nowoczesnych technologii, informatyki, ekonomii czy prawa. Z drugiej strony we Wrocławiu są firmy o profilu farmaceutycznym, jak Hasco-Lek, które z pewnością będą zainteresowane dobrze wykształconymi chemikami i biologami.
Wybierając kierunek studiów, nie można jednak zawsze kierować się lokalnym patriotyzmem, bo dynamika rynku pracy wymusza od absolwentów adaptacji do każdych warunków, a wygranymi będą tylko ci, którzy wykażą się wiedzą na najwyższym poziomie.

W jaki sposób określiłby Pan więc rolę uczelni w tym bardzo konkurencyjnym świecie nauki?
Najważniejszą rolą uczelni jest nauczanie na najwyższym możliwym poziomie oraz wyłapywanie i inwestowanie w utalentowanych ludzi. W Polsce wciąż wielu z nich się marnuje, choć w ostatnim czasie dostrzeżono ten problem i sytuacja zaczyna się poprawiać. Uczelnie muszą wspierać najlepszych. Dać im dobre stypendia, zapewnić pracę w dobrych laboratoriach badawczych albo kierować na staże w interesujących firmach. Na uniwersytetach w USA w doborze młodych pracowników naukowych nie ma przypadku. Na początku pełnią oni rolę technicznych, są obserwowani, kieruje się ich na kursy, których zadaniem jest wydobycie zdolności intelektualnej i charakteru.
Bardzo często zdarza się, że ktoś po doktoracie idzie do pracy do firmy, potem wraca na uczelnię, mając w głowie doświadczenie wyniesione z biznesu.

Co jest najważniejszym warunkiem rozwoju?
Kluczowym elementem jest przyrost wiedzy na wysokim poziomie. Wrocławskie uczelnie muszą wychowywać i przyciągać dobrych naukowców. Oni zaś będą dowodem na to, że tutaj także można się rozwijać i prowadzić innowacyjne badania naukowe. Za-owocuje to zatrudnieniem innych osób, które z kolei przekażą swoją wiedzę następnym. To będzie miało wpływ na atrakcyjność inwestycyjną regionu. TARG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska