Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje - odpocznijmy i dajmy odpocząć innym tak, jak sami chcą

Agata Grzelińska
Agata Grzelińska
Agata Grzelińska Tomasz Hołod
Z jednej strony, jak każdy normalny i zdrowy na umyśle człowiek uwielbiam wakacje. Lato, słońce, zieleń, no i czas wolny, którego przecież nigdy za wiele. A do tego mnóstwo pysznych, tanich i świeżych owoców czy warzyw. I jeszcze spotkania z dawno niewidzianymi bliskimi lub znajomymi, którzy wyjechali za granicę. Albo pozostali w Polsce, ale w ciągu roku nie mogą się spotkać, bo zawsze ktoś coś musi zrobić na cito i mimo szczerych chęci nie znajdzie nawet godziny na kawę. I te piękne widoki, podróże, bliższe czy dalsze, po kraju bądź po świecie.

Nowe znajomości, nowe miejsca, nowe smaki, nowe wrażenia. Słowem to, co daje relaks, ale także energię do działania. No i czas na to, by realizować marzenia albo oddać się swojemu hobby, jakiekolwiek ono jest. Dla jednych urlop to okazja, by powspinać się po górach, poserfować na morskich falach zamiast w internecie, pograć w siatkówkę, gry planszowe czy przebiec maraton. Dla drugich to czas na to, co lubią, a na co zwykle nie znajdują chwili, a więc - czytanie, dzierganie na drutach, pieczenie ciasta czy smażenie konfitur. Tak, wakacje to zawsze jakiś mniejszy lub większy „raj”. Nawet gdy spędzamy je w domu.

Z drugiej strony nie przepadam za wakacjami, bo to sezon ogórkowy i przez media przetacza się na przykład kolejna dyskusja o tym, jak należy, a jak nie należy wypoczywać. O czym tu dyskutować? Najlepiej tak, jak się lubi i już. Jeżeli ktoś chce leżeć godzinami na plaży i chce to robić mimo że wszyscy dookoła ostrzegają, że to nie jest najzdrowsze, to cóż, niech leży. Byle tylko za 5, 10 czy 20 lat nie miał ktoś taki do nikogo pretensji, że ma raka skóry. Jeżeli ktoś chce jechać nad morze i jeść smażone ryby w nadmorskich barach, nawet jeśli kosztują za dużo i są smażone na starym oleju, to niech jedzie, płaci i niech je, na co ma ochotę. A jeśli ktoś potrzebuje ciszy, spokoju i odosobnienia, to niech sobie tę ciszę i spokój zafunduje.

Dlaczego o tym piszę? Bo nie rozumiem burzy, jaką wywołał wpis Agaty Młynarskiej na Facebooku o jej pobycie we Władysławowie. Jedni sądzą, że ma rację nazywając odpoczywających tam „Kiepskimi” i wypominając im, że żłopią browar, choć są, jak to określiła „w gastronomicznej ciąży” i że przepłacają za wspomnianą rybę smażoną na nieświeżym oleju. Inni oburzają się wpisem dziennikarki i zarzucają jej, że zgrywa wielką panią, bo napisała, że przeszkadza jej hałas i chce sobie poćwiczyć jogę w ciszy na plaży. Nazywając odpoczywających tam hałaśliwych turystów „Kiepskimi” wyraziła pogardę dla Polaków.

Fanką Agaty Młynarskiej nie jestem. Jedyne, co w niej lubię, to imię. Ale akurat z tym, co napisała się zgadzam. Bo jeżeli krytykuje zbyt wysokie ceny za niezdrowe jedzenie, to czy nie ma racji? Jeżeli krytykuje wjeżdżanie na plażę samochodem i niszczenie jej, to nie ma racji? Jeżeli chciałaby, by jak to określiła „rajski kawałek Polski” taki pozostał, to nie ma racji? Ma. W tych kilku kwestiach ma rację. A że zarówno jej fani, jak i jej oponenci są bezkrytyczni i w jej wpisie nie widzą tego, co naprawdę napisała, ale to, po której stronie politycznej barykady kiedyś stanęła, to już inna bajka...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska