- Kiedyś palenie było bardzo modne - wspomina Beata Tyszkiewicz. Planowany zakaz palenia w miejscach publicznych zdecydowanie się jej nie podoba. Zwłaszcza jeżeli chodzi o restauracje. Mówi, że po prostu przestanie tam chodzić. Dziś jednak zdarza się, że niepalący muszą omijać puby, restauracje czy dyskoteki.
Tak jak Agnieszka Wieszczek, brązowa medalistka w zapasach, świeżo upieczona mama dwumiesięcznej Gabrysi. Przyznaje, że na dyskoteki w ogóle nie chodzi, głównie dlatego, że ubrania przesiąkają papierosami.
- Koszmar też jest w pociągach, wystarczy na chwilę wejść do toalety i człowiek cały śmierdzi - denerwuje się Agnieszka.
Przyznaje, że dziś miałaby problem ze znalezieniem restauracji, do której mogłaby pójść z niemowlakiem. - Powinny być przynajmniej porządnie wydzielone miejsca dla palaczy, a nie przesłonięte kotarami, jak to czasem bywa - dodaje.
Po wejściu w życie nowych przepisów nie będzie jednak mowy o żadnych wydzielonych miejscach. Po prostu papierosa tam w ogóle nie zapalimy. Lista miejsc, które mają być obłożonych zakazem, jest bardzo długa. Właściwie legalnie będzie można zapalić tylko we własnym domu czy miejskim parku. 500-złotowy mandat ma grozić za dymek np. na dworcach czy przystankach komunikacji miejskiej.
Projekt zmiany ustawy trafi w przyszłym tygodniu do drugiego czytania na posiedzenie Sejmu. Proces legislacyjny ma się zakończyć w marcu. Pewne jest, że jeszcze w tym roku przepisy wejdą w życie.
500-złotowy mandat ma grozić za dymek np. na dworcach
Statystyki z innych krajów, gdzie takie zakazy obowiązują, pokazują, że liczba palaczy maleje. Na przykład w Irlandii rozstało się z nałogiem kilka procent palących. Szacuje się, że co trzeci Polak wypala przeciętnie paczkę dziennie. Liczba palaczy cały czas rośnie, co więcej - coraz częściej po papierosa sięgają młode osoby. Ocenia się, że każdego dnia pierwszego w życiu papierosa zapala pół tysiąca nieletnich.
Przedstawiciele przemysłu tytoniowego bronią swoich interesów przekonując, że zakazy palenia w miejscach publicznych dyskryminują palaczy. Zlecili nawet TNS OBOP badania.
Wynika z nich, że 70 procent Polaków chce wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych. Jednak niewiele mniej uważa, że to właściciele restauracji powinni decydować o tym, czy w ich lokalu można palić. Ogromna większość jest zdania, że powinny być wydzielone specjalne pomieszczenia dla palących.
Argumenty przedstawicieli przemysłu tytoniowego nie przekonują jednak lekarzy. Ci pokazują swoje statystyki: każdego roku z powodu palenia papierosów umiera około 70 tysięcy Polaków i ponad 8 tysięcy biernych palaczy, którzy wdychają dym często wbrew swojej woli.
- W Polsce palenie jest popularne od dawna. Są zakorzenione nawyki wśród palaczy. Czy ustawa oduczy palić? Wątpię - ocenia Joanna Wasilewska, socjolog.
Projekt zmiany ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych zakłada zakaz palenia w miejscach publicznych, m.in.:
na terenie zakładów opieki zdrowotnej, szkół, muzeów, kin i innych obiektów użytku publicznego, w środkach pasażerskiego transportu publicznego oraz miejscach z nimi powiązanych, m.in. na dworcach kolejowych, stacjach, portach lotniczych, przystankach, dworcach autobusowych, w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych.
Za palenie w tych miejscach będzie grozić 500 zł mandatu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?