Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeci dzień o samej wodzie. Trwa głodówka pracowników służby zdrowia we Wrocławiu

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Trzeci dzień protestu głodowego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej.
Trzeci dzień protestu głodowego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Od ponad dwóch dni nic nie jedzą. Piją tylko wodę. W szpitalu przy ulicy Borowskiej dziewięciu pracowników ochrony zdrowia protestuje, głodując. - Jestem bardzo słaba. Kręci mi się w głowie, nie mogę za bardzo ruszać się z karimaty - mówi nam psycholog, Anna Mytych, która pracuje w szpitalu psychiatrycznym. W poniedziałek do protestu głodowego przy ul. Borowskiej dołączył też pierwszy lekarz rezydent - Michał.

Ponad 50 godzin bez jedzenia. Tak wygląda protest głodowy pracowników ochrony zdrowia w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej. W poniedziałek, w trzecim dniu protestu, w szatni przy wejściu do szpitala głodowało dziewięć osób i jak zapowiadają organizatorzy, kolejni chętni będą dołączać do protestu.

- Możemy pić tylko wodę i ewentualnie elektrolity - mówi Adrian Wąsik, student IV roku medycyny we Wrocławiu. Dodaje też, że głodujący oprócz tego, że nie jedzą, to nie mogą też przyjmować żadnych soków, herbaty, kawy czy napojów słodzonych. - Piję cztery litry wody dziennie. Zaczynam też odczuwać już ból głowy. Ogólnie wszyscy mamy lekko zaburzone funkcje poznawcze. Staramy się więc nie chodzić dużo - dodaje student medycyny.

Obok niego leży Ania Mytych, psycholog ze szpitala psychiatrycznego. Jest szczupła i blada. - Dziś mam kryzys. Psychicznie nie jest ze mną źle, ale czuję się bardzo osłabiona. Chwieję się na nogach, staram się więc nie ruszać z karimaty - przyznaje Anna.

Głodujących dwa razy dziennie bada lekarz. Sprawdza, jak się czują i czy nie muszą przerwać protestu. - Sama stąd nie wyjdę - oznajmia Anna Mytych, gdy pytam ją o to, czy opuści miejsce głodówki, gdy jej stan zacznie się pogarszać.

O godzinie 10.00 w szpitalnej szatni głodowało 9 osób - lekarz stażysta ze szpitala przy ul. Kamieńskiego, lekarz stażysta z Brochowa, student IV roku medycyny, psycholog, technik elektroradiologii, technik analityki medycznej, lekarz stażysta z Katowic, żona rezydenta i Michał lekarz rezydent z kliniki chorób wewnętrznych we Wrocławiu.

- Chciałem być tu od soboty, ale dopiero w niedzielę zszedłem z 38-godzinnego dyżuru. Wczoraj zjadłem ostatni posiłek, dziś już nie jem nic - deklaruje Michał i dodaje, że wszyscy, którzy głodują, robią to w ramach dni urlopowych. - Wziąłem tydzień zaległego urlopu, jeszcze z zeszłego roku. To na początek. Nie wykluczam, że zostanę tu dłużej - oświadcza rezydent. Gdy go pytam, czy się nie boi konsekwencji ze strony szefa kliniki, odpowiada: - Oczywiście, że się boję, ale uważam, że jest więcej do zyskania niż do stracenia. Mam nadzieję, że do głodówki wkrótce przyłączą się kolejni rezydenci.

Od soboty w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym głoduje też Ania, żona rezydenta. - Mój mąż pracuje na pediatrii. Nie mógł protestować, bo na jego oddziale jest zbyt mało lekarzy. Postanowiłam więc głodować w naszym wspólnym imieniu - oznajmia Ania.

Dlaczego pracownicy ochrony służby zdrowia we Wrocławiu protestują? Bo chcą, by wydatki na ochronę zdrowia wzrosły z 4,7 do 6,8 procenta PKB. Jak sami mówią, wyższe nakłady na zdrowie, to mniejsze kolejki. - Jesteśmy tu także dla pacjentów. Niestety nasz system jest niewydolny, a z powodu niskich nakładów na ochronę zdrowia, kolejki są coraz większe - twierdzi Michał.

Ania Mytych dodaje, że głoduje, bo chce zwrócić uwagę na problem braku psychologów w szpitalach. - W szpitalu psychiatrycznym na kilkunastu pacjentów jest tylko jeden psycholog. Podobnie w innych szpitalach. Jesteśmy potrzebni nie tylko pacjentom, ale także lekarzom, którzy przychodzą do nas po pomoc - podkreśla psycholog.

Protest w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym trwa od soboty od godziny 9.00. Codziennie do głodujących dołączają nowe osoby. Protestujących wspierają także ich koledzy i pracownicy szpitala. Przychodzą, rozmawiają, przynoszą wodę. Pojawiają się również szefowie klinik Uniwersytetu Medycznego i ordynatorowie oddziałów. Są także pacjenci, którzy wspierają głodujących dobrym słowem.

Większość pracowników w szpitalu chodzi w koszulkach z napisem "Popieram protest głodowy lekarzy". Przez tydzień we Wrocławiu rozdysponowano tysiąc takich koszulek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska