18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tatiana Jachyra - wrocławianka i jej skandalizująca powieść (ZDJĘCIA)

Jacek Antczak
Tatiana Jachyra, archiwum prywatne, jarosław kosmaty, Krzysztof Czajka
Jeździ po świecie z Martyną Wojciechowską i Dominiką Kulczyk, fotografuje artystów, pisze wiersze, a teraz napisała skandalizującą powieść. Rozmowa z Tatianą Jachyrą, pochodzącą z Wrocławia fotografką i fotoreporterką.

Za kilka dni do księgarń trafi "Wieczerza", anonsowana jako najbardziej skandalizująca książka ostatnich lat i niezwykle śmiały obyczajowo erotyczny thriller. Myślisz, że dla wielu odbiorców szokiem będzie to, że autorką powieści jest Tatiana Jachyra, kojarzona jako wiecznie roześmiana fotografka i fotoreporterka?
Niektórzy pewnie będą zaskoczeni. A ci, którzy mnie nie znają, mogą nawet pomyśleć, że mam nierówno pod sufitem.

Ja Cię znam, a po lekturze też się zastanawiam, co w Tobie siedzi.
A takie różne fajne chochliki, które w końcu stwierdziły, że chcą się obudzić. I gdy się uwolniły, powstała powieść "Wieczerza".

Chochliki? Raczej demony się obudziły. Wrażliwym włos się zjeży na głowie, kiedy przeczytają o losach Dawida, ginekologa socjopaty i neurotyka, czy Yasmine , tancerki go-go, dorabiającej jako prostytutka oraz o gwałtach, porwaniu...
Akurat Dawida nie nazwałabym neurotykiem, socjopatą rzeczywiście jest.

To prawdziwe postacie, które spotkałaś na swojej drodze i postanowiłaś uwiecznić w powieści?
Wymyśliłam je. Dawida na sesji zdjęciowej jednego z młodych aktorów.

Jak to na sesji zdjęciowej?
Czasami podczas sesji zdarza mi się wymyślać różne historie. To pomaga w pracy. Bohater sesji dostaje zadanie aktorskie, wyzwalają się emocje i robi się fajnie.

Mówisz do aktora: "a teraz bądź socjopatą, ginekologiem, którym miotają namiętności"?
Nie do końca. Mieliśmy na sesję wynajęte mieszkanie z balkonem. I wymyśliłam historię faceta, który lubi podglądać ludzi przez okno i któremu wpada w oko dziewczyna, sąsiadka z naprzeciwka. A ponieważ koleś ma problemy w kontaktach z ludźmi, jest impotentem, to zafiksowuje się na dziewczynę i ją porywa. Sesja była udana, historia mi się spodobała. Spisałam je sobie i taki był początek.
A Yasmin, tancerka, zgwałcona w dzieciństwie? Modelkom też mówisz na sesjach "bądź jak skrzywdzona przez gwałciciela"?
Może nie jestem tak dosadna, ale staram się stworzyć emocjonalny klimat. A ponieważ pracuję z aktorami, to oni mogą uruchomić pokłady swojej wyobraźni i zawodowego kunsztu. Jeśli aktor ma odwagę w to wejść, powstają świetne zdjęcia. No, chyba że robimy zdjęcia na okładkę do programu telewizyjnego, wtedy się nie da.

Premierze książki towarzyszyć będzie Twoja wystawa pt. "Wieczerza. Nienasycenie". Co to będą za zdjęcia?
Są inspirowane atmosferą powieści, nie samą treścią. Na tych zdjęciach będzie trochę mistycyzmu, symbolizmu i różnych innych rzeczy, którymi się interesuję. Na wystawę trafi 21 zdjęć, czyli liczba oparta na wielokrotności numeru 7. Bo jest siedem grzechów głównych, a 21 gramów waży ludzka dusza.

Coś w stylu filmu "Siedem" Davida Finchera?
Może nie aż tak skrajnie jak w filmie, ale rzeczywiście na zdjęciach będzie pycha, chciwość, władza, pożądanie.

Kto będzie na tych zdjęciach?
Zaprosiłam aktorów, których znam i z którymi współpracowałam, m.in Maję Hirsch, Magdę Lamparską, Karolinę Gorczycę, Krzysztofa Kwiatkowskiego, Pawła Małaszyńskiego. To szczere zdjęcia, jest w nich trochę perwersji, grzechu, za to nie ma nic z glamour, z gazetowych obrazków.

Jesteś autorką powieści, fotografką, ale ostatnio trudno Cię namierzyć. Akurat jesteś przejazdem w Warszawie, bo wróciłaś z Afryki, ale właśnie wyjeżdżasz do Azji. Jesteś trochę kobietą na krańcach świata.
Zostałam nią w ubiegłym roku. Miałam to szczęście, że Martyna Wojciechowska zaproponowała mi współpracę przy "Kobiecie na krańcach świata". Pół roku jeździłam z nią jako fotograf i dokumentowałam podróże. Byłyśmy na Kubie i w Tajlandii. Na Filipinach cztery dni spędziłyśmy na cmentarzu w Manilii, bo naszą bohaterką była kobieta mieszkająca w grobowcu. Z kolei w Sudanie Południowym robiliśmy reportaż o dwóch kobietach, jedna wyławiała złoto z rzeki, a druga była położną w szpitalu w Dżubie. To był najtrudniejszy wyjazd.

A teraz na okładce jednego z miesięczników są Twoje zdjęcia Dominiki Kulczyk, z podróży w egzotyczne dla nas miejsca.
Po programie Martyny Wojciechowskiej zaproponowano mi, bym dołączyła do ekipy "Efektu Domina", czyli programu Dominiki Kulczyk, który jest właśnie emitowany w TVN. To przedsięwzięcie związane z działalnością Kulczyk Foundation. Jeździmy po świecie, kontaktujemy się z działającymi w różnych zakątkach organizacjami charytatywnymi, pokazujemy, jak pomagać ludziom dotkniętym przez los i sami pomagamy. Pierwszy odcinek kręciliśmy na Filipinach miesiąc po przejściu huraganu. Niedawno emitowany był program o Madagaskarze, jednym z najbiedniejszych krajów świata. Fundacja Kulczyków wsparła organizację pozarządową Azafady. Uczestniczyliśmy w remoncie szkoły w wiosce Howatraha.

Pracujesz z gwiazdami, ale Twoja przygoda z fotografią zaczęła się Wrocławiu.
W lipcu 1997. Jako absolwentka Wrocławskiej Szkoły Fotografi Pho-Bos z plikiem najlepszych zdjęć trafiłam do sekretarza redakcji "Słowa Polskiego" Cezarego Żyromskiego. Pamiętam, że byłam przerażona, a pierwsze pytanie pana Cezarego brzmiało: czy boję się szczurów? To było tuż po powodzi, więc chciał się dowiedzieć, czy tę małą czarną - mam metr sześćdziesiąt wzrostu - będzie można wysłać do zalanych piwnic i innych ciemnych wrocławskich zakamarków.

Nie bałaś się?
Nie bałam. Niczego. Ani ciemnych zaułków, ani powodzi, ani dokumentowania ludzkich tragedii, ani fotografowania gwiazd kultury czy sportu. A koszykarzy Śląska Wrocław, którzy wtedy święcili wielkie triumfy, nie tylko się nie bałam, ale nawet lubiłam. Choć wyglądałam przy nich jak krasnoludek przy zespole Guliwerów.
Co robiłaś jako fotoreporterka?
Wszystko. Sam dobrze wiesz, bo często razem pracowaliśmy. Robiłam reportaże i fotoreportaże, koncerty, imprezy społeczne, sportowe. Choć z tych miałam problemy z piłką nożną, bo mnie nie wciągnęła. Za to żużel i kosz bardzo mnie jarały.

Od zawsze chciałaś być fotografem?
Jako nastolatka marzyłam, by studiować rewalidację i pracować z dziećmi upośledzonymi. Mój dyplom z fotografii prasowej dotyczył właśnie dzieci z porażeniem mózgowym, więc to we mnie zostało.

Przez sześć lat byłaś fortoreporterką "Słowa Polskiego", a potem wyjechałaś do Warszawy i trafiłaś w świat celebrytów.
Nie lubię tego określenia. W polskim showbiznesie "celebryta" źle się kojarzy. Mówi się tak o osobach znanych z tego, że są znane i przy okazji do tego samego worka wrzuca się ludzi, którzy robią fantastyczne rzeczy i ciężko pracują. A ja przez ostatnie 6 lat miałam szczęście pracować z naprawdę świetnymi artystami, którzy mają fajnie poukładane w głowie i są skupieni na swojej robocie, a nie na tym, żeby "bywać".

Ale Ty zaczęłaś właśnie od "bywania".
Gdy przyjechałam do Warszawy trafiłam do agencji fotograficznej, której szefa poznałam we Wrocławiu na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Pierwsze dwa lata w stolicy były trudne, bo biegałam z aparatem od imprezy do imprezy. "Bywanie" było ciężką harówą.

Nie wsiąknęłaś w ten świat, nie polubiłaś tego?
Na początku byłam tak zwanym "kotleciarzem". Pewnie teraz narażę się kolegom, którzy tak pracują, ale świat kotleciarstwa mnie nie wciągnął. Przeciwnie, chciałam się jak najszybciej z niego wydostać. To po prostu nie jest gatunek fotografii, którą lubię, od fotografii prasowej dzielą go mile świetlne. Mnie zawsze interesował portret. Gdy pracowałam w "Słowie", każdy wiedział, że Tania zrobi niezły portrecik do wywiadu. Te portrety wciąż za mną chodziły i w końcu udało mi się tym zająć. Przeniosłam się do innej agencji i zaczęłam robić sesje , czyli to, co tygryski lubią najbardziej - bezpośrednie obcowanie z człowiekiem.

Lubisz ludzi?
Jestem empatyczna, lubię poznawać ludzi, słuchać ich historii, lubię psychoanalizę.

Lubisz też mistykę, historię średniowiecza i takie tam dziwne rzeczy. Świat celebrytów Cię nie wciągnął, a sam świat Warszawy, czy też jak się mówi, "warszawki"?
Też nie. Tak naprawdę choć jestem tam już 10 lat, do dziś nie wiem, jaka jest ta "warszawka", bo trzymam się od niej z daleka. Żyję w swoim świecie, mam własnych znajomych. Wieczorami nie chodzę na imprezy do nocnych klubów, nawet nie miałabym na to czasu.

Debiutujesz jako autorka powieści , ale ukazały się już tomiki wierszy "Historie pisane nocą" i "Bezsenny". Chyba niewiele sypiasz?
Ostatnio prawie w ogóle. Jestem typowym nocnym markiem, wszystkie te dziwne rzeczy przychodzą mi do głowy nocami albo w samolocie. Ostatnio przez cztery godziny układałam scenariusz trailera do "Wieczerzy". A do pisania po prostu wróciłam. Jako nastolatka pisałam wiersze i opowiadania, ale potem rzuciłam się w wir pracy i trudno było już połączyć pisanie z fotografią. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to się stało, że kiedyś powstał jeden wiersz, drugi, trzeci i złożyło się to w tomik "Historii pisanych nocą". Na jego premierze pytano mnie, czy to są moje przeżycia. Nie są. To historie zasłyszane. To były kobiece wiersze, a w "Bezsennym", podmiot liryczny jest mężczyzną. To duże wyzwanie pisać wiersze jako facet. Stwierdziłam, że mogę to zrobić, ponieważ męski punkt widzenia ani mnie nie przeraża, ani mnie nie zadziwia.

Bohaterowie Twoich zdjęć, wierszy, powieści pełni są namiętności i skrajnych emocji.
Ponieważ myślę, że ludzie są bardziej emocjonalni, niż to pokazują. W książce i na wystawie chciałam pokazać to, co ludzie najbardziej skrywają i czego się boją. A boją się pokazywać prawdziwe uczucia, to, co czują i myślą. Ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że nie boję się kontrowersji i przełamywania tabu. A uczucia są jednym wielkim tabu, we współczesnym świecie nie są w cenie. Gonimy za mamoną, za sławą, za różnymi materialnymi rzeczami i mało kto jest w stanie się zatrzymać i zajrzeć w głąb siebie. Szukamy pomocy na zewnątrz, w ludziach , w mediach, w kościele, idąc do spowiedzi. Ale zwracamy się do kogoś, kto też tłumi emocje. I wtedy zaczyna się prawdziwa emocjonalna jatka. Moja powieść i moje zdjęcia to pokazują.

"Człowiek nie rozumie siebie samego, bo rządzą nim jakieś emocje, instynkty...". Motto swojej książki zaczerpnęłaś z Olgi Tokarczuk.
Nie mogłam się nie powstrzymać, by tego nie zacytować. Uwielbiam Olgę Tokarczuk. Rewelacyjna pisarka, Olga Tokarczuk rządzi...

***
Tatiana Jachyra -
fotografka, fotoreporterka, poetka. W latach 1997-2003 pracowała we wrocławskim "Slowie Polskim". Od 10 lat mieszka i pracuje w Warszawie jako fotograf. W 2009 roku pokazała autorską wystawę "Gwiazdy w obiektywie". Przed trzema laty opublikowała tomik wierszy "Historie pisane nocą", a przed rokiem "Bezsenny". 19 marca ukaże się jej debiutancka powieść pt. "Wieczerza".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska