Tamagotchi, Furby, Tazos - wymarzone prezenty z lat 90. To pod choinką chciało znaleźć niemal każde dziecko w Polsce

W latach 90. napłynęło do Polski mnóstwo hitów z zachodu. Powoli odchodziły do lamusa gry typu: wilk łapiący jajka spadające z kurzych grzęd, a wkraczał kieszonkowy Tetris. Na podwórku królowało "skakanie w gumę" i "w kabla", natomiast coraz rzadziej rysowało się tradycyjne "klasy".

Z małych gadżetów, pojawiły się "lepkie rączki", którymi ciskało się w szybę, by się do niej przykleiły. Były też kolorowe sprężynki, które same schodziły po schodach czy pochyłym terenie. Marzeniem wielu dziewczynek było hula-hop, najlepiej wielokolorowe.

Zobacz też: GIS ostrzega! Uważajcie na suplementy diety, parówki, boczek! Sklepy wycofują je z obrotu!

Mniejsze dzieci chciały otrzymać samochody elektryczne, także takie, do których można było wsiąść. Powodzeniem cieszyły się też niektóre gry planszowe. Lata 90. były erą "Eurobusinessu" i "Monopoly".

Marzeniem starszych dzieciaków były nierzadko kasety lub płyty czy plakaty ulubionych zespołów, a do tego naszywki na plecaki (najczęściej wojskowe). Nastolatki chciały nosić Martensy albo Superstary.

Dopiero pod koniec lat 90. co poniektóre dzieci prosiły rodziców o telefon komórkowy. Składana Motorola z klapką, którą można było schować do kieszeni czy pękaty Sony Ericson stanowiły wówczas przedmioty pożądania ale pod koniec stulecia, szczytem marzeń była Nokia 3210, na której grało się w węża.

Trzeba tu dodać, że ówczesne realia nie pozwalały na szastanie pieniędzmi. Często to zabawki stanowiły o statusie materialnym rodziny, a gdy ktoś miał możliwość odkupienia wymarzonych prezentów od znajomych w Niemczech, u jego dziecka bawili się wszyscy sąsiedzi. Mimo to na samo wspomnienie łza się w oku kręci, choćby właśnie przez wzgląd na ten wspólnie spędzany czas.

Zajrzyj do galerii i przypomnij sobie, jakie prezenty chciały w latach 90. znaleźć ówczesne dzieci:

Zobacz też: