Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoły tylko dla chłopców. Świetne rozwiązanie?

Agata Grzelińska
fot. Janusz Wójtowicz
Jest szkoła tylko dla chłopców i druga wyłącznie dla dziewcząt. Gdy paru znajomym mówię, że byłam, widziałam i że to świetne rozwiązanie, patrzą na mnie z pobłażaniem, uśmiechają się i jak jeden mąż oceniają tak samo: - To jakieś chore, ja bym tam dziecka nie posłał. Jak ci chłopcy potem będą sobie radzić z dziewczynami? - mówi kolega, który, jak się po chwili okazało, sam chodził do męskiego technikum. Czy ma dziś kłopoty z kobietami? A skąd. Żadnych. Żona, dzieci, poukładane życie zawodowe...

Skąd więc ten lęk i negatywna ocena na starcie?

- Silnie zakorzeniony w naszych głowach stereotyp, że koedukacja jest najlepsza. Ja sam też tak myślałem - przyznaje Andrzej Dunajski, dyrektor Szkoły Podstawowej "Iskry" we Wrocławiu. - Gdy usłyszałem o edukacji zróżnicowanej, pomyślałem, że to niepotrzebny powrót do przeszłości, ale gdy się temu bliżej przyjrzałem, zmieniłem zdanie.

We Wrocławiu "Iskry" - szkoła dla chłopców - działają od trzech lat, a "Zdrój" - szkoła dla dziewcząt - od tego roku. W Polsce pierwsze takie placówki Stowarzyszenie Wspierania Edukacji i Rodziny "Sternik" założyło 10 lat temu w Warszawie. Na świecie podobne szkoły istnieją od dawna. Dlaczego powstają kolejne?

- Dlatego, że osobno uczą się lepiej. Chłopcy mają inny temperament niż dziewczynki - tłumaczy Daniel Sokołowski, wicedyrektor SP "Iskry". - Mają więcej energii, potrzebują więcej ruchu. Inaczej się rozwijają, np. później zaczynają czytać. W szkole koedukacyjnej na starcie przegrywają z dziewczynkami, a to ich zniechęca.
Dziewczęta też w swoim towarzystwie rozwijają umiejętności, które przy chłopcach by stłumiły. - Hillary Clinton przyznała się, że została przywódcą, bo chodziła do szkoły dla dziewcząt. Gdyby uczyła się razem z chłopcami, oni pewnie zahamowaliby jej przywódcze zdolności - powiedziała Anna Popek na antenie TVP2 podczas rozmowy o szkołach prowadzonych przez "Sternika".

Nauczyciel musi być mężczyzną. W szkołach dla chłopców uczą wyłącznie mężczyźni. Kobiety pracują z dziewczętami. Dla chłopców panie nauczycielki mogą być miłymi opiekunkami, ale autorytetów szukają w mężczyznach. A z nimi nie tylko grają w piłkę i uczą się matematyki, ale też bardzo lubią śpiewać. Najlepiej żołnierskie piosenki, bo teksty o wiośnie są po prostu nudne...

Szkoła Podstawowa "Iskry" ma hasło: "Kształtujemy mocne charaktery". Mieści się we Wrocławiu przy ul. Dembowskiego 39 (na terenie Gimnazjum nr 19). Prowadzi ją Stowarzyszenie na Rzecz Edukacji i Rodziny "Nurt", które ma siedzibę przy ul. Braci Gierymskich 156-158. Tam też mieści się przedszkole "Zdrój" i Szkoła Podstawowa "Zdrój" dla dziewcząt.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Zanim posłucham o edukacji zróżnicowanej (ze względu na płeć) i spersonalizowanej (traktującej człowieka całościowo, dbającej o rozwój jego intelektu, emocji, ciała, woli i ducha), obserwuję trzy scenki, które mówią wszystko o sensie tworzenia osobnych szkół dla każdej płci.

Scenka 1. Przedszkole "Zdrój". Akurat jest mało dzieci, bo zdarzyła się awaria wody i swoje maluchy przyprowadzili tylko ci rodzice, którzy nie mieli z kim ich zostawić. Przy stoliku siedzą dwie dziewczynki i spokojnie malują swoje kolorowanki. W drugim końcu sali wielkie zamieszanie przy rurze. Grupka chłopców narzędziami zrobionymi z klocków naprawia awarię - stukają, wiercą, przybijają coś, uwijają się jak prawdziwa ekipa remontowa.

Scenka 2. Szkoła podstawowa dla chłopców "Iskry". Pierwsza klasa. W sali cisza, jak makiem zasiał, 17 ubranych w jednakowe mundurki pierwszaków czyta książki. Każdy zatopiony w swojej lekturze, bo akurat jest lekcja czytania. Trwa 30 minut. - I oni tak spokojnie siedzą przez pół godziny? - trochę nie dowierzam, że można tak okiełznać grupę małych chłopców.
- Siedzą. Ale tylko dlatego, że wcześniej porządnie się wybiegali - wyjaśnia Daniel Sokołowski, wicedyrektor Szkoły Podstawowej "Iskry", którą we Wrocławiu prowadzi Stowarzyszenie na Rzecz Edukacji i Rodziny "Nurt".

Scenka 3.
SP "Iskry". Boisko. Lekcja wychowania fizycznego. Jest początek lutego, 12 chłopców w sportowych strojach z wielkim zapałem na świeżym powietrzu wykonuje ćwiczenia, które, co chwilę, zmienia ich nauczyciel. Podchodzę do pochłoniętych grą 9-latków i pytam, czy im się podoba w szkole, do której chodzą sami chłopcy.

- Fajnie jest. Nie ma dziewczyn, nie zaczepiają nas - mówi Ignacy Gołaś. - I mamy dużo wuefu.
- Nie ma żadnych tańców, a jest więcej piłki nożnej - dodaje szybko Bogumił Sławuski.

Czy trzeba pytać więcej? Chłopcy przebywają w szkole codziennie od godz. 8 do 15, w tym aż trzy godziny spędzają na świeżym powietrzu. - Musi być naprawdę bardzo silna ulewa albo zamieć, żeby nie wychodzili. Jak pobiegają, pograją w piłkę, są w stanie potem bez problemu usiedzieć pół godziny i czytać - mówi Daniel Sokołowski. - Cała rzecz polega na tym, by nie tłumić temperamentu chłopców.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Czterdzieści lat temu w Hiszpanii
10 lat temu grupa rodziców w Warszawie zadała sobie kilka istotnych pytań: Czy wychowanie w szkole może być przedłużeniem wychowania w domu rodzinnym? Czy w praktyce możliwa jest realizacja takiego modelu wychowania, w którym rolę pierwszych wychowawców spełniają rodzice, a nauczyciele wspierają ich w tym zadaniu? Czy możliwe jest wzajemne wsparcie rodziców pragnących realizować taką wizję wychowania dzieci? Czy są rodzice, którzy stawiają sobie i dzieciom wysokie wymagania i w ten sposób wypełniają swoje zadania rodzicielskie?

Na wszystkie odpowiedzieli sobie pozytywnie i założyli Stowarzyszenie Wspierania Edukacji i Rodziny "Sternik". Postanowili jednak nie odkrywać Ameryki, ale skorzystać z wypróbowanych wzorców. Pomysł na szkoły, które ściśle współpracują z rodzicami, wywodzi się z Hiszpanii, gdzie pierwsze osobne szkoły dla chłopców i osobne dla dziewcząt powstały 40 lat temu. Dziś jest ich ponad 500 w 38 krajach. Edukacją zróżnicowaną i jej efektami zachwycili się nie tylko rodzice z krajów europejskich, ale także z Australii, obu Ameryk, Afryki i Azji. Jedna ze szkół działa np. w Hongkongu.

Rodzice stowarzyszeni w Sterniku skontaktowali się Hiszpanami z Institució Familiar d'Educació (IFE) w Barcelonie i stworzyli pierwszą w Polsce szkołę dla chłopców "Żagle" i szkołę dla dziewcząt oraz przedszkole "Strumienie". W ich ślady poszli potem rodzice z innych miast. Dziś sternikowe szkoły działają w Warszawie, Katowicach, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, Gdańsku i Wrocławiu. Kolejna powstaje w Białymstoku.

- Zachwyciliśmy się jako rodzice tym, że szkoła może być przedłużeniem domu - mówi Andrzej Dunajski, dyrektor SP "Iskry". - Inspiracją dla dzieci. Mnie osobiście przekonało też to, że szkoła może wychowywać, a nie tylko edukować.
- Rodzice naszych dzieci mówią, że szkoła zmienia całą rodzinę - dodaje Aleksandra Wilusz, dyrektor Szkoły Podstawowej "Zdrój" dla dziewcząt.

Dobrze wychowane dzieci dobrze się uczą...
Justyna i Marek Machlańscy z Wrocławia mają czworo dzieci. Ich syn Michał chodzi do pierwszej klasy w "Iskrach", a młodsza Maria za rok kończy przedszkole i pójdzie do szkoły dla dziewcząt "Zdrój", najmłodsza Wanda dopiero zacznie chodzić do przedszkola. Józef ma kilka miesiecy. Państwo Machlańscy myśleli o edukacji domowej, gdy jednak od znajomych dowiedzieli się o szkołach dla chłopców i dla dziewcząt, uznali, że to jest to. - Jesteśmy bardzo zadowoleni. O wyborze tych szkół zdecydowało wiele rzeczy, między innymi bardzo bliska współpraca szkoły z rodzicami, dbanie o dobrą atmosferę nie tylko między dziećmi, ale także między rodzicami - wylicza Marek Machlański. - Najważniejsze jest dla nas to, że szkoła kształtuje w dzieciach cnoty.

Jakież niemodne słowo, ale przyciąga rodziców jak magnes. Chodzi o dobre, mocno ugruntowane cechy charakteru, jak pracowitość, lojalność, odpowiedzialność, męstwo.

- Zaczynamy już w przedszkolu, najpierw od kształtowania nawyków, takich jak dbanie o porządek, używanie uprzejmych słów: proszę, dziękuję, przepraszam, ale także troskę o innych - mówi Aleksandra Wilusz. - W każdym miesiącu dzieci uczą się trzech nawyków.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Przedszkolaki mają na przykład dyżury, które trwają dwa tygodnie. Uczą się nawyku "Pamiętam o swoim zadaniu i dyżurze". Przez tydzień dyżur dla trzy- czy czterolatka to frajda, ale potem zaczyna się nudzić. I bardzo dobrze. - Bo wtedy dziecko uświadamia sobie, że obowiązki trzeba wykonywać zawsze, a nie tylko wtedy, gdy ma się na to ochotę - dodaje Aleksandra Wilusz. - Czasem to wygląda zabawnie. Gdy dyżurny ociąga się z rozniesieniem kubków do obiadu, a cała grupa siedzi i tupie nóżką, bo chce pić.

Tak maluszki uczą się cnoty odpowiedzialności.

Tutor dla ucznia i dla rodziców
Szkoła sporo wymaga od maluchów, ale nie mniej od rodziców. Czego?

- Tego, co naturalne, czyli żeby rodzice wychowywali swoje dzieci - mówi Marek Machlański. - To jest wysiłek, ale bardzo potrzebny. Ta szkoła stawia bardzo duży nacisk na wychowanie, a to pozytywnie wpływa na wyniki w nauce. To sprawdzona zasada: Dobrze wychowane dzieci dobrze się uczą.

Do "Iskier" czy "Zdroju" dzieci przyjmowane są wtedy, gdy rodzice zaakceptują założenia szkoły. Tylko wtedy to ma sens. Wymaga, ale także pomaga. W szkołach Sternika nie ma wywiadówek. Każde dziecko ma natomiast tutora, czyli nauczyciela opiekuna, który spotyka się też kilka razy w roku z jego rodzicami. Tutor doskonale zna i dziecko, i rodzinę. Wie, nad czym należy pracować, mówi, na co rodzice powinni zwrócić większą uwagę.

- Jedno dziecko musi bardziej popracować nad matematyką, a inne nad emocjami, a jeszcze inne nad wolą. I szkoła, i rodzice powinni mu w tym pomagać - mówi Andrzej Dunajski. - To jest miejsce dla dzieci rodziców, którym się chce wychowywać swoje dzieci.

Szczęśliwy noblista
Poziom nauczania w szkołach Sternika jest bardzo wysoki. To efekt dużego zaangażowania nauczycieli i rodziców, ale też zróżnicowanych ze względu na płeć metod przekazywania wiedzy i metod wychowawczych.

- W szkole dla chłopców poza tym, że jest dużo zajęć ruchowych, że chłopcy mogą się wybiegać, wyskakać, wyszaleć z piłką, inaczej ich motywujemy i oceniamy - mówi Daniel Sokołowski. - Wiemy, co chłopców motywuje. Współzawodnictwo. Starają się jak najlepiej wykonać swoje zadania, bo po lekcjach z polskiego, angielskiego, matematyki, grają w strategiczną grę.
Co ciekawe, dla chłopców ważniejsza jest ocena za ich postawę niż stopnie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Oni wiedzą, czy postępują dobrze, czy źle, ale nie znają swoich ocen. Nieraz nawet nie wiedzą, że akurat trwa jakiś sprawdzian. Stopnie znają rodzice - dodaje Daniel Sokołowski. Współzawodnictwo z chłopakami to zupełnie nie to samo, co porównywanie się z dziewczynami. Opowiadając w TVP2 o szkołach Sternika, Robert Mazelanik, dyrektor szkoły "Żagle", powiedział: - Od 2001 roku w Stanach Zjednoczonych szkoły publiczne mogą być zróżnicowane na płeć. I od tamtej pory powstało tam już 600 takich szkół. Najnowsze badania Instytutu Badań Edukacyjnych wykazują, że chłopcy czytają znacznie gorzej niż dziewczynki. To jest różnica ok. półtora roku. Kiedy sadzamy ich razem w szkole, ławka obok ławki, chłopcy mają poczucie przegranej. I jaki jest efekt? Na studia idzie 30 procent chłopców i 70 procent dziewcząt.

Marek Machlański wspomina, że któregoś dnia, gdy przyszedł po córkę do przedszkola, usłyszał, jak jedna z dziewczynek ucieszyła się, że w szkole nie będzie chłopaków. - Wreszcie nie będą otwierać okien - stwierdziła mała dziewczynka. Jak się okazuje, dziewczynki wolą pracować w wyższej temperaturze niż chłopcy...

Ale nauka w osobnych szkołach ma służyć nie tylko osiąganiu wysokich wyników.

- Chodzi o szczęście. Jeśli nasz absolwent zdobędzie Nobla, a nie będzie szczęśliwy, nie osiągniemy celu - mówi Andrzej Dunajski. - Kształtujemy ludzi, którzy będą podejmować dobre życiowe decyzje.

I jeszcze coś a propos kłopotów z płcią przeciwną: - Hiszpanie zaobserwowali, że ich absolwentom rzadko zdarzają się rozwody...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska