Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef IT w dużym wrocławskim szpitalu: ciągle jesteśmy próbowani. Po wojnie na Ukrainie wzrosła liczba ataków hakerskich

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Marcin Kowalski pracuje w szpitalu przy Koszarowej od jego początków. Jest świadkiem ogromnej zmiany systemów informatycznych. Ale ma także niezwykłą pasję: ratownicze zespoły PCK.
Marcin Kowalski pracuje w szpitalu przy Koszarowej od jego początków. Jest świadkiem ogromnej zmiany systemów informatycznych. Ale ma także niezwykłą pasję: ratownicze zespoły PCK. Maciej Rajfur
Na co dzień go nie widać. Zarządza systemem informatycznym jednego z najważniejszych szpitali na Dolnym Śląsku. Po pracy, a czasem alarmowo także w jej trakcie, oddaje się niezwykłej pasji ratowania ludzi. Rozmawiamy z Marcinem Kowalskim, szefem działu IT w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego.

Maciej Rajfur: Jest Pan kierownikiem działu IT w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistyczym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. Jak wygląda system informatyczny w takim miejscu?

Marcin Kowalski: Pewnie niektórzy myślą, co informatyka ma do działań w szpitalu, ale jednak odgrywa coraz większą rolę. Obecnie dysponujemy 120 serwerami, 600 komputerami i ok. 80 kilometrami okablowania sieciowego. Te liczby po części obrazują skalę. Byliśmy jednym z pierwszych szpitali, który uruchomił dwie zsynchronizowane serwerownie w różnych budynkach. Oddalone są od siebie o 400 metrów. Jakby jedna została zniszczona np. przez powódź, to nie stracimy danych, bo serwery na bieżąco się replikują. Może przez pół minuty złapalibyśmy czkawkę, a potem by wszystko ruszyło. To już wyższy poziom zaawansowania informatycznego.

Czy ta praca przed komputerem się nie nudzi? W szpitalu przy ul. Koszarowej zajmuje się Pan tym od ponad 20 lat.
Absolutnie nie. Każdy dzień jest inny i każdy jest ciekawy. Jak zostałem zatrudniony, ten szpital dopiero się otwierał. Przyszedłem zaraz po studiach. W 2000 roku działało tu 36 komputerów i jeden serwer. Na tamte czasy to był zaawansowany system. Pamiętam kolorowe monitory. Wtedy to był fenomen. Skok do współczesnych czasów okazał się gigantyczny. Człowiek z działu informatycznego 20 lat temu nie był tak kluczowy. Szpital w razie awarii mógł wtedy przetrwać tydzień, w tej chwili nie da się funkcjonować. Wówczas zespół liczył 2 osoby, w tej chwili liczy 10, a perspektywa jest dalej rozwojowa.

Wydaje się zatem, że informatyka w szpitalu jest doinwestowana.
Muszę przyznać, że zawsze udawało się znaleźć środki, byśmy mogli zapewnić nowoczesne, stabilne i bezpieczne rozwiązania dla szpitala. Pewnie bywa różnie w innych placówkach. Oczywiście wprowadzilibyśmy chętnie kolejne rozwiązania, ale myślę, że mamy sprzęt w bardzo dobrym stanie. Choć to proces ciągłej wymiany, bo każdego roku wymieniamy 1/5 infrastruktury. Pracownik nie może się męczyć systemem informatycznym, lecz ten ma mu pomagać.

W szpitalu przechowujecie kluczowe dane związane z leczeniem pacjentów. Są dobrze zabezpieczone?
W tej chwili wszystko znajduje się na serwerach. Odchodzi się od dokumentacji papierowej. Nawet ustawowo mamy wymóg prowadzenia dokumentacji medycznej w wersji elektronicznej. Odkąd wybuchła wojna w Ukrainie, jednostki kluczowe dla państwa są o wiele mocniej bombardowane z zewnątrz. Cały czas jesteśmy próbowani, czy da się dostać do szpitala od strony cyfrowej i sparaliżować taką placówkę. My to widzimy od ponad roku, patrząc na liczbę prób hakerskich na nasz szpital. To obszar krytyczny. Bardzo dużo pracy wkładamy w cyberbezpieczeństwo. Na razie nie zidentyfikowaliśmy żadnego włamania. Zabezpieczenia, które wciąż modernizujemy, jak dotąd wytrzymują. Ale w Polce w ciągu 12 miesięcy było kilkanaście sytuacji, w których hakerzy zaszyfrowali dane i sparaliżował prace szpitala.

Czyli dane w formie cyfrowej są lepiej dostępne, ale jednak narażone na niebezpieczeństwo.
Nie ukrywajmy, cyfryzacja jest też uzależnieniem od technologii. To jest coś za coś. Szybkość, łatwość dostępu i prostsze magazynowanie danych mają swoją cenę. Pacjent wraca po roku do szpitala i nie trzeba iść do archiwum po jego teczkę z historią leczenia. Ta wiedza jest dostępna w ciągu parunastu sekund. A minusy? Jak nie ma prądu w sposób niezaplanowany, to pojawia się problem. Trochę tak jak w normalnym życiu. Bez danych jesteśmy ślepi.

Zatem od cyfryzacji nie ma odwrotu.
Nie ma. Ale trzeba mieć plan B. Jesteśmy np. teraz w trakcie projektu - tabletów medycznych do dyspozycji personelu medycznego, które ściągają dane pacjentów, żeby były dostępne offline na wypadek wyłączenia systemu. Przecież szpital pracuje całą dobę. Dostęp do danych jest wymagany cały czas.

Czy wobec takich nowinek technicznych personel medyczny musi się szkolić?
Czasami obserwujemy, że starsi pracownicy zmagają się problemem obsługi systemów. Wspieramy ich. Pracownik może zadzwonić i my na bieżąco mu pomagamy. Personel uczy się także w trakcie pracy. Patrząc całościowo na dynamikę zmian myślę, że bardzo dobrze sobie radzi.

Dużo mówi się obecnie o sztucznej inteligencji. Czy ona odegra znaczącą rolę w systemie szpitalnym?
Obszar, który szybko może zostać wsparty sztuczną inteligencją, to diagnostyka obrazowa. Ona już jest cyfrowa, bo materiał analizowany przez radiologa, czyli zdjęcie ma charakter pliku cyfrowego. Lekarz patrzy na obraz, w którym szuka odstępstwa od standardu. Tu można zaprząc sztuczną inteligencje, by odsiewała zdjęcia, które mieszczą się w normie, zaś alarmowała o obrazach, które od tej normy odbiegają. Wówczas radiolog mógłby się w pierwszej kolejności skupić na zdjęciach, w których występują istotne problemy, żeby szybciej pojawiła się diagnoza.

Oprócz pracy przy komputerze w szpitalu jest Pan szefem Krajowego Zespołu Koordynacyjnego ds. Ratownictwa w Polskim Czerwonym Krzyżu. Proszę o tym opowiedzieć.

Ratownictwo było wcześniej niż informatyka. Mija 30 lat mojej działalności w tym obszarze. Brałem udział w ponad 70 akcjach poszukiwawczych w terenie. Zazwyczaj wspieram koordynację przeprowadzania akcji ratowniczej. PCK różnie się ludziom kojarzy, ma swoje stereotypy, ale funkcjonuje tam 19 Grup Ratownictwa rozsianych na terenie całego kraju, skupiających 400 ratowników. To lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, ale też ratownicy KPP. Zajmujemy się trzema głównymi obszarami: poszukiwanie osób zaginionych, zabezpieczenia medyczne dużych zgromadzeń masowych i wsparcie służb w przypadku katastrof budowlanych.

Brał Pan udział w realnej sytuacji ratunkowej przy katastrofie budowlanej lub koordynował pan zabezpieczenie jakiejś dużej imprezy?
Duże imprezy wielokrotnie. Np. w 2016 roku miałem okazję koordynować zabezpieczenie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, na które przyjechało 2 miliony osób z całego świata. Odpowiadaliśmy za szpitale polowe i ponad 40 punktów medycznych. Zaś w 2007 roku pomagałem w akcji ratunkowej po tragicznym zawaleniu się hali targowej w Katowicach. To było bardzo trudne przeżycie.

Najtrudniejsze na przestrzeni 30 lat?

Nie. To najtrudniejsze doświadczenie nadeszło po wybuchu wojny za wschodnią granicą. Dokładnie 24 lutego, gdy tylko dowiedziałem się, że Rosja zaatakowała Ukrainę, zawróciłem z drogi do pracy i pojechałem prosto do Przemyśla. Tam spędziłem z krótkimi przerwami miesiąc i koordynowałem kolegami pomoc medyczną na Podkarpaciu. Przez miesiąc PCK zabezpieczał pomoc medyczną we wszystkich punktach recepcyjnych w województwie. Udzieliliśmy wtedy wsparcia 9 tysiącom uchodźców. To wszystko wykonało 200 ratowników-ochotników z całej Polski. Trudno dzisiaj opisać te sytuacje, które widzieliśmy w pierwszych dniach wojny. Ogrom tragedii, tysiące ludzi próbujące przejść przez granicę. Do tego silny mróz. Wielokilometrowe kolejki po stronie ukraińskiej.

Siedzi Pan po uszy w temacie poszukiwania ludzi zaginionych. Jak bardzo skomplikowany jest ten proces?
Technik i metod poszukiwania mamy naprawdę sporo. Jak człowiek zaginie w terenie, najpierw trzeba zrobić wywiad. Dowiedzieć się dokładnie, co się wydarzyło. Potem buduje się najbardziej prawdopodobne scenariusze i za pomocą różnych metod przeszukuje się tereny np. poprzez psy poszukiwawczo-ratownicze czy odpowiednio wyszkolonych ratowników,. Obecnie bardzo mocno wzmacnia się dział poszukiwań poprzez drony, termo i noktowizory. Ja pełnie rolę zaplecza koordynującego. Dobieram metody do konkretnego zaginięcia. To skomplikowane operacje, za którymi stoi spora dawka wiedzy, organizacji i pracy wielu ludzi.

Wkłada Pan spore zaangażowanie w swoją pasję. Czy zespoły ratownicze z PCK poza akcjami także ćwiczą i podnoszą swoje umiejętności?
Dobrze Pan trafił, bo już 22 czerwca rozpocznie się w Malczycach zgrupowanie Systemu Ratownictwa PCK organizowanego przez naszą wrocławską jednostkę. Będą to największe ćwiczenia ratownicze, jakie kiedykolwiek przeprowadzi Polski Czerwony Krzyż. Weźmie w nich udział 250 uczestników z 35 jednostek. Zgrupowanie będzie miało charakter międzynarodowy, przewidujemy udział gości z sześciu krajów Europy,

Na czym będą polegały?
Na symulacji katastrofy budowlanej, w której udzielona zostanie pomoc 400 uwięzionych osobom. Akcja będzie trwała 30 godzin, z podziałem na pracę zmianową.

Jak Pan godzi te dwa światy? Informatyki w szpitalu i ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża?

Balans na pewno nie jest łatwy, ale już nauczyłem się z tym funkcjonować. Kwestia wprawy. Łącząc te dwa światy można wykorzystać wiedzę z jednego obszaru do lepszego działania w drugim. To działa w dwie strony. Te dwa światy się wzmacniają. Mam dużo szczęścia, bo moi przełożeni są świadomi tego, czym się zajmuję i jeżeli dochodzi do nagłej potrzeby wyjścia z pracy ze względu na zgłoszenie alarmowe, szanują to, a nawet doceniają. Myślę, że nie każdy może sobie na to pozwolić. Cenię sobie zespół ludzi, z którymi pracuję w Dziale IT. Wiem, że pod moją nieobecność wykwalifikowani inżynierowie bez problemu dadzą sobie radę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska