W poniedziałek, 12 stycznia, wicepremier jechał z wojewodą jego autem do Legnicy autostradą A4. Pech chciał, że samochód, którym podróżowali, na wysokości Kątów Wrocławskich złapał gumę.
Za samochodem z wicepremierem jechał komendant dolnośląskiej straży pożarnej. Zatrzymał się i wziął wicepremiera i wojewodę do swojego auta, a na miejsce wezwał wóz strażacki.
Ten pojawił się na autostradzie po kilkunastu minutach. Strażaków przywitał zdziwiony całą sytuacją kierowca auta wojewody, który już zdążył uporać się z przebitym kołem.
Do zdarzenia doszło kilkanaście dni temu, ale o inicjatywie komendanta strażaków wicepremier i wojewoda dowiedzieli się podobno dopiero wczoraj.
- To jakaś absurdalna sytuacja, nie mam z nią nic wspólnego - mówi nam Grzegorz Schetyna.
Zapytaliśmy w prokuraturze, czy będzie śledztwo, które sprawdzi, czy nie doszło do nadużycia uprawnień. - Na razie znam za mało faktów. Trudno powiedzieć - zastrzega Dariusz Szyperski, wrocławski prokurator apelacyjny.
Komendant wojewódzki przebywa na urlopie. W imieniu strażaków oświadczenie napisał jego zastępca Andrzej Szcześniak. Tłumaczył, że wysłali wóz, by sprawdzić, czy kierowca nie potrzebuje pomocy. Chcieli też zabezpieczyć auto rządowe, bo nie wiedzieli, czy nic złego oprócz przebitej opony się z nim nie stało.
Współpraca: MAR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?