Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Standardowy zakład pracy socjalistycznej

Aleksander Malak
Jedziemy na ważną, europejską konferencję. I 2 tygodnie wcześniej kupujemy bilety na tanie linie lotnicze. I bierzemy służbowe delegacje na samochody. I na te delegacje bierzemy zaliczki na benzynę. I zabieramy żony. Jedziemy na wycieczkę. Jak to było w dziecięcej wyliczance? „Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę, a misiu, jak to misiu, narobił w teczkę sisiu”. I sisiu się rozlało. I zrobiła się aferka. A z aferki afera.

Wszystko przez to, że żony strachliwe. Boją się latać samolotami. W powietrzu bywają strasznie spięte. Więc muszą się rozluźnić. A nic tak nie rozluźnia jak C2H5OH, który w takim przypadku należy wozić ze sobą, na co, niestety, nawet tanie linie lotnicze się nie zgadzają. Podają swój, pasażerski zabierają. Oczywiście tylko wtedy, gdy pasażerowie zaglądają do własnych butelek. I tak się właśnie to odbyło. Aferka maleńka taka. Zgrzycik nieledwie, jakich na pokładach linii lotniczych przecież nie brakuje.

Kiedy przewodniczący klubu parlamentarnego „delegatów” nachalnie nagabywany przez krwiożercze media własnym głosem usiłował drobiazg ten nieznaczący zbagatelizować, byłem gotów mu przyklasnąć. Kiedy jednak niespełna 20 minut później, po spotkaniu z serenissimusem, głosem swego pana obwieścił, że krnąbrnych tych i niemoralnych mężów swoich żon, przypadkowo parlamentarzystów jego partii, partia natychmiast zawiesi w prawach członków, a w najbliższych dniach usunie ze swoich szeregów, zrobiło mi się przykro. A jeszcze bardziej, gdy wyrzucono ich z partii zaocznie, powołując się na standardy. W tym pewnie na ten najwyższy – sąd kapturowy.

Nie pomogło, że posłowie z własnej i nieprzymuszonej woli ( i cóż, że poniewczasie?) jęli wydawać usprawiedliwiające oświadczenia i chybcikiem zwrócili wielotysięczną zaliczkę na samochody, które niczemu niewinne przez cały czas ekskursji stały w garażach. Na wysłuchanie nie zasłużyli. Standard.

A sam marszałek parlamentarny spiął się w sobie i wspiął na wyżyny biurokratycznej pragmatyki, żądając ( na przyszłość) paragonów ze stacji benzynowych mijanych po drodze na konferencje międzynarodowe.

Dokładnie w tym momencie zrozumiałem, że polski parlament to nic innego, jak wzorcowy, rzec można standardowy, zakład pracy socjalistycznej. Bo ja to pamiętam z autopsji, ale skąd te sztuczki znają parlamentarne w końcu szczyle?
Te chwilówki, pożyczki mieszkaniowe i socjalne, zaliczki i diety tajne, widne i dwupłciowe to przecież nic innego, jak socjalistyczne zdobycze, fakt, że w dobie obecnej konsumowane jedynie ustami przedstawicieli ludu pracującego i niepracującego miast i wsi kraju nad Wisłą i Odrą oraz Nysą Łużycką.

Doskonale pamiętam czasy, w których brało się delegację (w przypływie życzliwości przełożonego także zaliczkę) i jechało w Polskę stopem albo innym przygodnym środkiem transportu, by następnie rozliczyć II klasę pociągu pospiesznego, bo tylko na II klasę nie trzeba było do rozliczenia delegacji dołączać biletów. Niestety, komuś to przeszkadzało i czasy tamtych delegacji odeszły w niebyt. Dziś, w czasach redukcji kosztów delegacja to ewenement, a otrzymanie zaliczki lokuje się w kategoriach luksusu.

Dlatego za rok będę startował w wyborach do ZPS-u (zakładu pracy soc.). Kiedy zostanę wybrany, nie będę szczędził sił, służąc mojej ojczyźnie najchętniej na służbowych delegacjach z zaliczkami i dietami w euro, które następnie skrupulatnie rozliczę, niech będzie, że paragonami z benzynowych stacji. Wielka sztuka załatwić taki paragonik.
I niech na całym świecie panuje wolny rynek i krwiożerczy kapitalizm! Byle z daleka od ZPS-u, w którym uwiję sobie gniazdko. Standardowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska