Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spowiedź powszechna: ksiądz mrugał, brat ukradł misia, Tusk emeryturę... Non stop w konfesjonale

Arkadiusz Franas
Od kilku dni zastanawiałem się, czy może jednak mam kwalifikacje, by zostać celebrytą. Pomijając fakt kompletnego braku zainteresowania bycia kimś takim. Biust? No... nie. Tatuaż? Dziękuję. Biseksualizm? Nie stwierdzono. To może jakaś trauma z dzieciństwa? Bo to właśnie ostatnio mnie prześladowało.

Co rusz natrafiałem na zwierzenia tzw. sławnych i każde z nich coś tam miało. Pomijam fakt autentycznych tragedii, choć nie jestem przekonany, że publiczne opowiadanie o nich w momencie słabnącej popularności to dobry środek na zyskanie sławy, ale... Są też takie „tragedie”, które czasami bardziej wymuszają śmiech niż łzy współczucia.

A jak to ze mną było? Coś bym znalazł. Kiedy wstępowałem w szeregi ministrantów, ksiądz jakoś tak dziwnie na mnie patrzył, mrugał w sposób nieskoordynowany. Potem się okazało, że nie miał kwalifikacji na pedofila, bo te mrugnięcia to efekt lekkiego stresu, jakiego nabawił się w wyniku ciąży córki gospodarza, który mieszkał po sąsiedzku. Sprawcą stanu błogosławionego był ów wikary. Ksiądz zachował się przyzwoicie. Sutannę zamienił na waciak i został gospodarzem.

A może dręczenie przez panią od chemii? Charakteryzowała się urodą pomiędzy Kim Basinger a Sharon Stone. Duże wyzwanie dla nastolatka, który miał wielkie problemy, by mając przed sobą taką panią, skupić się na układzie okresowym pierwiastków. Obraz Dmitrija Mendelejewa przesłonięty był cały czas mgłą marzeń i snów. I nagle taki nastolatek jak ja słyszy: Arek, po lekcjach widzimy się na zapleczu! My?! Razem?! Na zapleczu?! Nogi z waty, pot na czole, drżenie mięśni poprzecznie prążkowanych. I poszedłem... by szkielet żaby zanieść do konserwatora, bo jedna nóżka się zgubiła. I myszkę w formalinie zestawić z szafy na podłogę. Czy to nie jest klasyczny przypadek dręczenia ucznia hormonalnie rozchwianego?!

Czyli jakieś kwalifikacje na celebrytę mam? Bo czy moje przeżycia są gorsze od tych, gdy jednej pani aktorce korepetytor najprawdopodobniej zaglądał w dekolt i to ją prześladuje do dziś. Nie było natomiast nic w tych wspomnieniach o tym, czy pan pedagog na przykład nie miał zeza. A poza tym dekolt często jest blisko zeszytu, więc gdzie te oczy naprawdę wędrowały? To wie korepetytor. I takich zwierzeń ostatnio przeczytałem z zawodowego obowiązku chyba z piętnaście. Po co ci ludzie opowiadają to publicznie? Mam wrażenie, że siedzimy w ogromnym konfesjonale. Pytanie, czy ja chcę robić za księdza? Ile własnego życia można oddać za minutę sławy?

Oczywiście, najwięcej zwierzeń mamy teraz w polityce. Najczęstszą traumą jest „wina Tuska”, czyli przesunięcie wieku emerytalnego. Człek załatwił swą partię na cacy. Nie zyska się przychylności, każąc ludziom dłużej pracować. Na pewno można było to załatwić inaczej. Ale chyba też przez to mamy taką cichą kampanię wyborczą. PO nie wierzy w sukces i szykuje się do rewolucji w partii. PiS natomiast już uwierzyło w wielkie zwycięstwo, bo nawet prezes i Antoni Macierewicz wyszli z ukrycia. I chyba trochę stracą na finiszu. Pojedyncze głosy zbierają ci mniejsi. I to może być clou programu. Bo jak wejdzie do Sejmu Zjednoczona Lewica, PSL i Nowoczesna, i stworzą koalicję z PO, to choć PiS wygra, nie przejmie władzy. Jaki wtedy będzie płacz, gorzkie żale i pokuta w jednym. Przy tym mój osobisty dramat z myszką w formalinie zamiast ócz błękitów pani profesor stanie się jedynie „pogonią za wiatrem” biblijnego Koheleta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska