Katarzyna i Krystian B. (oboje mają po 35 lat) mogą trafić do wiezienia nawet na 5 lat. Rodzice martwego noworodka od lipca przebywają w areszcie. O tym czy ich pobyt tam zostanie przedłużony zadecyduje w styczniu głogowski sąd.
Jakie ciążą na nich zarzuty? Katarzyna B. odpowie przed sądem za to, że w nocy z 30 czerwca na 1 lipca naraziła na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia swojego nowo narodzonego dziecka. Podczas akcji porodowej nie wezwała służb medycznych. Rodziła w pozycji stojącej, przez co nastąpił upadek dziecka na podłogę. Również wtedy kobieta nie wezwała lekarzy. Dziecko nie dawało znaków życia. Jej mąż został oskarżony o poplecznictwo i znieważenie zwłok, polegające na tym, że pomógł żonie w uniknięciu odpowiedzialności karnej za swój czyn. Według prokuratury, gdy dowiedział się o porodzie i jego przebiegu oraz zgonie dziecka udał się do kotłowni, gdzie znajdowało się ciało noworodka, po czym spalił je w piecu.
- Katarzyna B. przyznała się do winy, ale podczas zeznań nie wyjaśniła dlaczego postąpiła w ten sposób. Z kolei jej mąż, Krystian B., nie przyznaje się do winy. Odmówił składania wyjaśnień - mówi Barbara Izbiańska, Prokurator Rejonowy w Głogowie.
Mieszkanka Radwanic już na kilka miesięcy przed urodzeniem ukrywała przed wszystkimi fakt bycia w ciąży. Niektórzy sąsiedzi zorientowali się jednak w tym, co się dzieje. Gdy dziecko się nie pojawiało, jeden z sąsiadów powiadomił Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Radwanicach, że kobieta powinna urodzić dziecko. Do domu małżeństwa wybrały się więc pracownice GOPS. Gdy nie zostały wpuszczone, wróciły z policyjnym wsparciem.
Kiedy okazało się, że w domu nie ma dziecka, zaczęły się pytania. Katarzyna B. kilka razy zmieniała swoje zeznania. W pewnym momencie twierdziła nawet, że dziecko zostało sprzedane do Niemiec. Wreszcie jednak śledczym udało się dotrzeć do przerażającej prawdy. Kawałki kości dziecka odnaleziono w kotłowni i koszu na śmieci.
Przeprowadzone badania potwierdziły, że kobieta była wcześniej w ciąży.
Małżeństwo miało już trójkę dzieci, jednak wszystkie one przebywają w domach zastępczych. W Radwanicach rodzina ta nie miała najlepszej opinii. Chociaż rzadko pokazywali się na ulicach, to ludzie doskonale wiedzieli, że w domu małżeństwa B. nadużywany jest alkohol. Nikt jednak nie spodziewał się, że w domowym zaciszu mogło dojść do takiego koszmaru.
Nie wiadomo jeszcze kiedy ruszy proces przed głogowskim sądem. Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?