Sobota, po godz. 14. W holu wieżowca Sky Tower ludzie skaczą z wysokości około 6 metrów na dmuchane poduchy. Nagle dochodzi do wypadku. 29-letnia Kasia (nazwiska skaczących osób do wiadomości redakcji) czuje rwący ból kręgosłupa. Nie może się ruszyć, na miejsce jedzie pogotowie. Zabiera ją do szpitala przy al. Wiśniowej.
- Mam złamany kręg na odcinku lędźwiowym kręgosłupa . Nie mogę wstawać, siadać, ruszać głową. Ledwo poruszam dłońmi i stopami. Zapewniano mnie, że to bezpieczne. Żałuję, że skoczyłam - mówi Kasia. Dodaje, że niedługo przed jej skokiem powłoka poduchy była wymieniana i że być może ze sprawą pójdzie do sądu.
Koleżanka Kasi, Justyna, skakała tuż przed nią. Dopiero po kilku godzinach zaczęła ją boleć głowa, wymiotowała. Poszła do lekarza prywatnie. - Mam lekkie wstrząśnienie mózgu - mówi nam Justyna.
Dwie godziny po Kasi, na al. Wiśniową przywieziono 22-letnią Basię z takim samym urazem - pęknięty i zmiażdżony kręg w odcinku lędźwiowym. - Po skoku poczułam ogromny ból, ale nikt nie wezwał pogotowia, choć prosiłam. Zwlokłam się z poduchy sama, a ochroniarz i organizator mówili, że to naciągnięcie mięśnia i przejdzie. A teraz okazało się, że nie mogę się ruszyć. Czeka mnie osiem tygodni rehabilitacji - mówi Basia.
Dlaczego organizator zabawy, X-jump, nie przerwał jej po nieszczęśliwym skoku? Konrad Morawski z X-jump zapewnia, że skakanie na poduchę jest bezpieczne. - Ale nikt nie mówił, że w stu procentach. Bezpieczeństwo jest zachowane, jeśli ktoś skacze poprawnie, tj. na plecy, mając luźne ciało i skrzyżowane ręce na piersi, stosuje się do naszych zasad i nie zataja, że ma jakieś przeciwwskazania zdrowotne. Każdy podpisuje z nami umowę, w której zgadza się na skok z własnej nieprzymuszonej woli, na własną odpowiedzialność - mówi Morawski.
W weekend w Sky Tower skoczyło ok. 400 osób. Organizator ma informację jedynie o dwóch, które odniosły urazy, ale według niego, miały przeciwwskazania zdrowotne. - Jedna z dziewcząt, która doznała urazu kręgosłupa, twierdziła po skoku, że ma zwyrodnienie kręgosłupa, o którym nie poinformowała obsługi. To wada, która wyklucza wykonywanie skoku. Następnego dnia skoczył pan, który skręcił kostkę. Od jego żony dowiedzieliśmy się, że ma tendencję do skręceń. Nie jesteśmy w stanie zapewnić, że każdy przeczytał umowę i wziął sobie do serca przeciwwskazania w niej zawarte - mówi Morawski.
Dlaczego nie zareagowano, kiedy coś było nie tak po zmianie poduchy? - Nie wymienialiśmy poszycia poduchy dlatego, że doszło do mechanicznego uszkodzenia mającego wpływ na bezpieczeństwo. To zwyczajne zużycie materiału, a wymiana podniosła komfort skoków. Wykonaliśmy to po naszych skokach pokazowych. Potem znów przetestowaliśmy poduchę, bo nie dalibyśmy nikomu skakać przed ponownym sprawdzeniem sprzętu. Nie mieliśmy zastrzeżeń - mówi Morawski.
Dlaczego nie przerwano zabawy? - Ponieważ wszystkie procedury bezpieczeństwa zostały dochowane. Wystąpienie urazu powiązaliśmy z zatajeniem informacji o przeciwskazaniach zdrowotnych - podsumowuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?