Taki komentarz znaleźliśmy w uzasadnieniu aktu oskarżenia dwóch profesorów z tej kliniki. Marianowi G. oskarżenie zarzuca medyczny błąd a Andrzejowi K. brak nadzoru nad przebiegiem leczenia pacjentki Aliny O. Przez dwa lata walczyła z bardzo poważnymi powikłaniami po operacji na Chałubińskiego. „Wszystko to wywróciło mi życie do góry nogami, straciłam pracę, leczę się na depresję, jestem okaleczona” - mówiła w prokuraturze.
CZYTAJ WIĘCEJ O TEJ SPRAWIE : ZNANI GINEKOLODZY POPEŁNILI BŁĄD
W uzasadnieniu aktu oskarżenia, dotyczącego funkcjonowania porodówki w latach 2011-2013, prokuratura zwraca uwagę na linię obrony, która m.in. polega na „przerzucaniu się odpowiedzialnością i winą oraz na „podważaniu kompetencji”.„Na kanwie niniejszej sprawy wyłania się straszny a zarazem smutny obraz ukazujący jak antagonizmy i niechęć pomiędzy lekarzami publicznego ośrodka zdrowia (…) oraz traktowanie publicznego szpitala jak prywatnej kliniki przekłada się na jakość udzielanego świadczenia” - czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia profesorów.
Przytaczane są zeznania pokrzywdzonej pacjentki i jej opowieść jak to na oddziale nikt się nie interesował pacjentkami profesora G. - dziś jednego z oskarżonych. Kiedy pojawiły się komplikacje i powikłania po operacji razem z mężem zadzwonili do profesora. I usłyszeli od niego, że żaden lekarz nie chce jej przebadać. Ostatecznie jeden z dyżurujących zgodził się.
„W ocenie oskarżyciela publicznego – napisał autor aktu oskarżenia - nie może być tak, że jakość świadczonych usług oraz nadzór nad przebiegiem leczenia pacjenta uzależniony jest od lekarza, który skierował chorego” - czytamy.
Zobacz też:
Bezpieczeństwo dzieci
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?