Kiedy Bartosiak przedstawiał swoją koncepcję na początku tego roku, spotkał się z dość umiarkowanym zainteresowaniem, lecz po 24 lutego jego propozycje są chyba warte poważnego potraktowania. Niezależnie od tego, jak potoczą się dalsze losy wojny na wschodzie, Ukraińcy już udowodnili, że Rosjan można pokonać na polu walki. Pod wrażeniem tych wydarzeń polski parlament uchwalił kilka tygodni temu ustawę o obronie ojczyzny, zgodnie z którą będziemy się zbroić na potęgę. Z budżetu popłynie rzeka pieniędzy, powróci zasadnicza służba wojskowa (na razie dobrowolna), żołnierzom łatwiej będzie awansować.
Wszystko pięknie, lecz diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach. Kontrowersje budzi chociażby rządowy pomysł, by armię rozbudować nawet do 300 tys. żołnierzy (teraz jest mniej więcej trzy razy mniejsza). Każdy, kto realnie patrzy na możliwości finansowe państwa, zdaje sobie sprawę, że nie da się takiej rzeszy ludzi doskonale wyszkolić i wyposażyć w bardzo drogi sprzęt. „Oby nie skończyło się na tym, że cała kasa pójdzie na ogrzewanie koszar, ubranie wojaków w mundury i wypłatę żołdu” - ostrzega jeden z ekspertów.
Osobnym problemem jest zakup sprzętu. Właśnie ogłoszono, że dostaniemy od Amerykanów 250 najnowocześniejszych czołgów typu Abrams. Ręce same składają się do oklasków, ale warto wiedzieć, że wręcz dramatycznie brakuje nam środków obrony przeciwlotniczej. Nie chodzi więc o to, by kupować jak najwięcej przeraźliwie drogich „zabawek”. Byłoby rozsądnie wypracować najpierw w gronie ekspertów, także tych niezależnych, przemyślaną koncepcję, jak ma wyglądać armia, by nas skutecznie broniła. Wymachiwanie szabelką dobre jest na defiladach.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?