Podpalił bezdomnego, który skonał w męczarniach? Oskarżony nie przyznaje się
Piotr K. wszedł do kontenera, wyszedł, pokręcił się po rejonie budowy i oddalił się. Wrócił po godzinie. Natknął się na Witolda M., który godzinę wcześniej szedł tamtędy chodnikiem. Był nietrzeźwy. Nagle przewrócił się i w takiej pozycji pozostał. Najpewniej usnął. Według prokuratury, 35-latek najpierw oblał leżącego benzyną silnikową, a potem podpalił płonącymi papierowymi ręcznikami. Witold M. zaczął płonąć jak pochodnia.
Płonącego zauważył Tomasz S., który mieszkał w kamienicy naprzeciwko placu budowy. Natychmiast ruszył z pomocą. Próbował gasić jęczącego z bólu Witolda M., ale nie dał rady go uratować. Pokrzywdzony zginął na miejscu wskutek – jak to stwierdzili biegli - poważnych i rozległych poparzeń. Wprawdzie sprawca uciekł w stronę Dworca Fabrycznego, ale wkrótce został zatrzymany.