Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie

Wojciech Koerber
Fot. Janusz Wójtowicz
Na dniach rusza polska wojna futbolowa. Piłkarska ekstrakasa bez klasy piłkarskiej. Z Wichniarkiem, Żurawskim, Smolarkiem i innymi gwiazdkami. A gdzie tu prawdziwe gwiazdy, takie jak Jimmy Jump?!

No więc Jimmy'ego wszyscy znacie, lecz może nie wszyscy kojarzycie. To kolekcjoner efektownych wypadów na boisko, w swoim fachu najwyższa klasa światowa. Ostatnio pojawił się podczas mundialu w RPA, w finale, rzecz jasna. Chciał nakryć Puchar Świata tradycyjną katalońską czapką, ale to jego nakryli. Zabrakło dosłownie centymetrów, sekundy. Ma jednak Jimmy na koncie wiele spektakularnych występów, m.in. podczas Euro 2004, tenisowego French Open czy nawet konkursu piosenki Eurowizji.

No i, zdaje się, uciekał też przed bolidami podczas wyścigu Formuły 1. No więc facet, na co dzień agent nieruchomości, nazywa się w rzeczywistości inaczej. Wszelako każda gwiazda ma swój przydomek. Przed kilkoma laty, po nieudanym przesłuchaniu, jeden z producentów zapewnił Jimmy'ego, że nigdy nie wystąpi w telewizji. A to marzenie jego było. Postanowił zatem postawić na swoim. I tak to się zaczęło.

Futbol jest piękny sam w sobie. Doprawdy trudno spieprzyć taką imprezę, jak Euro

"Po finale mundialu mogę temu producentowi powiedzieć - stary, oglądał mnie miliard widzów" - cieszy się Jimmy. A wylądować w RPA wcale łatwo nie było. Jump zyskał już tak wielką sławę, że znalazł się na czarnej liście tamtejszej ochrony lotniska. By ją zmylić, musiał przybyć w przebraniu księdza. I tym się też różni nasz bohater od pazernych dziadków z FIFA, że nie jest łasy na pieniądze. Jedna z firm bukmacherskich zaproponowała swego czasu Katalończykowi kilkadziesiąt tysięcy euro za swoje logo na jego plecach w trakcie akcji. I wiecie co? Jimmy odmówił. Bo liczy się przecież przesłanie, nie forsa.

Tak mi ten Jimmy przypomniał kapitalną przed laty telewizyjną reklamę. Bodaj z Anglii. Nie raz i nie dwa widzieliście zapewne innych tzw. streakerów, golasów wbiegających na areny sportowe, chcących zwrócić naszą uwagę. No więc rzeczona reklama wyglądała mniej więcej tak - mecz futbolu, piękny stadion, na trybunach komplet. Rzecz jasna, komplet golasów.

Do tego biegają zupełnie nago piłkarze i sędziowie. Aż tu nagle wyrusza na plac gry człowiek w ubraniu, a za nim w te pędy gonią ochroniarze i policjanci. Nadzy, ma się rozumieć, z pałkami na wierzchu (policyjnymi takimi, oczywiście). W końcu łapią biedaka, po czym wyświetla się nazwa firmy odzieżowej produkującej ciuchy, w których odważniak się pokazał. Prawda, że pomysłowe?

Najważniejsze jednak, że Jimmy zapowiedział już swój udział w Euro 2012. A zamierza u nas uczcić Jana Pawła II. Apeluję więc do ochrony, a wcześniej także do pracowników lotniska - udawajcie, że go nie widzicie. Bo Jimmy zwyczajnie jest nam potrzebny! Przecież jeśli wbiegnie na meczu Polaków, będzie to bez wątpienia najciekawsza akcja meczu. A nuż uda mu się trafić do bramki naszych rywali. Tak właśnie wygląda nasza piłka. Jak jest wynik, to jest dobrze, a że wyniku nie ma nigdy, to się szuka czarownic i zaczepki.

Pamiętacie, jaki żal miał swego czasu do dziennikarzy i kibiców Ronaldo, ten z Brazylii? "Kiedy strzelałem bramki, byłem dla was wielki, kiedy przestałem strzelać, byłem już tylko gruby" - żalił się, i słusznie. Nie inaczej było przecież z Borucem. Czy nie wydawał się nam wielki podczas Euro w 2008? Później, gdy zaczął puszczać, miał już tylko nadwagę.

No więc futbol jest piękny sam w sobie. Ma zatem to do siebie, że wielką imprezę spieprzyć naprawdę trudno. Stadiony, zobaczycie, zbudujemy sami, a prawdziwi piłkarze przyjadą z zagranicy. I nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Jest pierwszy gwizdek i zaczynają się emocje. Dlatego to nasze Euro też będzie wielką imprezą, nie grubą porażką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska