Kto by przed poprzednim sezonem powiedział, że ówczesny beniaminek z Głogowa zakończy I-ligowe rozgrywki wyżej niż aspirująca do ekstraklasy Miedź, ten byłby odżegnywany od czci i wiary. A tymczasem Chrobry był 11, a Miedzianka 12. A przecież obie drużyny leżą na dwóch różnych finansowych biegunach I ligi. Mało tego - także w bezpośrednich pojedynkach lepsi okazali się piłkarze Ireneusza Mamrota - u siebie wygrali 3:1, a na wyjeździe zremisowali 1:1. Dlatego można ich uznać za faworyta niedzielnego meczu.
Z drugiej strony w Legnicy postarali się o nowy zaciąg doświadczonych piłkarzy, którzy mają pociągnąć drużynę do walki o awans. Póki co jednak spodziewanych wyników nie ma. Dwa remisy w dwóch pojedynkach u siebie - słabo to wygląda.
Chrobry tymczasem ma cztery punkty i jest niespodziewanie wiceliderem. Co prawda w środę dostał lanie od Zawiszy Bydgoszcz w Pucharze Polski (1:4), ale trener Mamrot dokonał na ten mecz kilku zmian. I chociaż liga jest dla niego ważniejsza, to był jednak wyraźnie niezadowolony po tak wysokiej porażce.
- Mamy problem z grą przed polem karnym. Za dużo wymieniamy tam podań, a za mało razy decydujemy się na uderzenia. Musimy powiedzieć parę mocnych słów, ale to już w szatni. Dla mnie, jako trenera, ten mecz miał dać odpowiedź, pokazać, na kogo mogę liczyć. Nie każdy wykorzystał swoją szansę - mówił.
Miedź swoje spotkanie w Pucharze Polski z Podbeskidziem rozegrała w czwartek (zakończyło się po zamknięciu gazety) i ten jeden dzień więcej odpoczynku może być sporym handicapem dla drużyny z Głogowa.
Pod szczególną presją w niedzielę będzie Michał Ilków-Gołąb. Przed kilkoma tygodniami zamienił bowiem Chrobrego właśnie na Miedź Legnicę. Finansowo ma lepiej, sportowo - póki co - niekoniecznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?