Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Prezes Ekstraklasy S.A.: Legii nikt nie może trzymać za ogon [WYWIAD]

Jakub Guder
Bogusław Biszof, prezes Ekstraklasy SA
Bogusław Biszof, prezes Ekstraklasy SA fot. materiały prasowe Ekstraklasa SA
Prezes Ekstraklasy S.A. Bogusław Biszof opowiada o reformie, planach ligi na przyszłość i o tym, czy piwo wróci na nasze stadiony.

Sezon ligowy się skończył. Teraz nadchodzi moment rozliczeń. Można postawić pytanie, czy reforma rozgrywek miała sens.
Ja mam w sobie dużo pokory i wiem, że w gruncie rzeczy niewielka organizacja, jaką jest Ekstraklasa S.A., nie jest w stanie podnieść poziomu naszej piłki w ciągu roku o 50 czy 100 proc. My możemy dać klubom raczej wędkę, a nie rybę i właśnie to zrobiliśmy. Pamiętajmy, że Ekstraklasa jest organizacją biznesową. Jesteśmy odpowiedzialni za to, aby spieniężać prawa medialne czy marketingowe, a potem te pieniądze przekazać klubom. Nie ukrywam, że obecna forma rozgrywek to dla nas silna karta przetargowa w negocjacjach z koncernami medialnymi czy potencjalnymi sponsorami. Ta część pozasportowa - nie tylko z naszego punktu widzenia, ale także dla zespołów - jest bardzo istotna. My nie zarabiamy dla siebie, tylko dla klubów.

Widzę, że zwraca Pan uwagę przede wszystkim na aspekt biznesowy, ale kibiców interesują kwestie sportowe i to, czy wreszcie zawojujemy Europę...
Spokojnie. Tak jak mówiłem- w jednej połowie jesteśmy spółką biznesową, w drugiej - zarządzamy rozgrywkami. Resztę pytań trzeba kierować do klubów. My w kwestiach sportowych dajemy naszym drużynom 5-10 proc., czyli na przykład to, że rozgrywki zaczynają się wcześniej. W poprzednich sezonach kluby, które startowały w eliminacjach do europejskich pucharów, zderzały się z drużynami z Azerbejdżanu czy Armenii jak z pociągiem, między innymi dlatego że były wtedy raptem po kilku sparingach. Teraz dajemy im to, że są już wtedy po rozpoczęciu ligi. Trzeba jednak pamiętać, że my na co dzień nie trenujemy zawodników i nie przeprowadzamy transferów. 90 proc. w tej sprawie leży w gestii klubów. Wydaje mi się, że krótsza przerwa międzysezonowa sprawia, że kluby lepiej organizują się przed pucharami. Jak będzie, to zobaczymy, bo zbliżające się kwalifikacje będą pierwszymi, na które reforma będzie miała ewentualny wpływ. Dopiero po drugim czy trzecim sezonie powinny pojawić się efekty, o których można mówić z większą pewnością. Podobnie jest w ekonomii.

Panie prezesie - piwo wróci na stadiony?
Te i inne uregulowania - jak na przykład kupowanie biletu - zapisane są m.in. w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. Pracujemy z ministerstwami, Komisją Sportu, innymi komisjami w parlamencie, żeby niektóre przepisy zmienić. W minionym sezonie najwięcej uwagi poświęciliśmy właśnie wspomnianej ustawie. Teraz chcemy zintensyfikować rozmowy o bukmacherce i przysłowiowym piwie na stadionie.

Myślicie jeszcze o reaktywowaniu pucharu ekstraklasy?
Pochodzę z biznesu i wyznaję zasadę, że najpierw trzeba zbudować jedną solidną markę, by zajmować się następną. To był jeden z powodów, dla których zrezygnowaliśmy z rozgrywek Młodej Ekstraklasy czy nie rozgrywaliśmy w ubiegłym roku Superpucharu Polski. Chcieliśmy w 100 proc. skupić się na rozgrywkach ligowych. Tego może na co dzień nie widać, ale zmieniliśmy mnóstwo rzeczy. My na przykład prowadzimy produkcję telewizyjną. To, co kibice widzą w okienkach telewizorów, to nasz wysiłek, wysiłek kilkudziesięciu osób. Nieskromnie wydaje mi się, że wychodzi to bardzo fajnie. Przed nami jeszcze dużo pracy, żeby te rozgrywki miały coraz lepszy odbiór. Tak jak jednak wspomniałem - aspekt sportowy należy do klubów. Swoją drogą wydaje mi się, że radzą sobie z tym całkiem nieźle i coraz wyżej zawieszają sobie poprzeczkę.

Duża w tym zasługa Komisji Licencyjnej, która z roku na rok dokręca śrubę.
Dokładnie tak. Pamiętajmy, że sukces czy porażka Komisji Licencyjnej nie mogą być liczone tym, ilu klubom nie przyznała licencji. Ten organ nie jest od tego, żeby siedzieć na tronie i pokazywać niczym Neron kciukiem w górę lub w dół. Wspólnie z Polskim Związkiem Piłki Nożnej co roku aktualizujemy podręcznik licencyjny, który ma kilkaset stron i reguluje przeróżne rzeczy. Tam też regularnie poprzeczka podnoszona jest o kilka centymetrów. No i okazało się, że przed kolejnym sezonem wszystkie kluby - chociaż niektóre z trudem - zdały ten egzamin. Widać więc, że ostro przepracowały ostatnie kilka miesięcy. Cieszy mnie to, bo widać przy tym, że prace Komisji Licencyjnej czy odwoławczej prowadzone są transparentnie. Wiem, że jak wyjdę z garnituru i będę patrzył na rozgrywki jako zwykły kibic, to pewnie zrobię się niecierpliwy i zapytam, kiedy ta Liga Mistrzów. Ten sukces musimy jednak budować jak mur - warstwa po warstwie, kładąc kolejne cegły. Mam nieodparte wrażenie, że tak właśnie się dzieje.

To dobrze dla ligi, że Legia finansowo i organizacyjnie tak bardzo dystansuje pozostałych rywali?
Nikt nie jest w stanie trzymać Legii za ogon. Jest jak jest. Ta nowa formuła dawała możliwość dogonienia warszawskiego zespołu w drugiej części sezonu... Powiem tak: dla każdej ligi dobrze jest, gdy w perspektywie czterech czy pięciu lat pojawiają się np. cztery drużyny wiodące. To model idealny. U nas Legia faktycznie uciekła w ostatnich dwóch latach, ale jeszcze dwa lata temu fani stołecznej drużyny mówili, że wszystko jest fajnie, a mistrzostwo w ostatniej chwili uciekało. To jest sport - w tym sezonie było tak, w kolejnym może być zupełnie inaczej. W futbolu nie grają tylko pieniądze, co udowodniła ostatnio rywalizacja w mojej ulubionej lidze hiszpańskiej.

Rozmawiał Jakub Guder

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska