Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Pawłowski - facet, który ma łeb na karku

Jakub Guder; Twitter @JakubGuder
Tomasz Hołod
Tadeusz Pawłowski już zaplanował początek kolejnego sezonu. 22 czerwca Śląsk Wrocław pozna rywala w I rundzie eliminacji Ligi Europy (2 i 9 lipca). W niedzielę WKS zakończy ligę meczem z Pogonią.

Jeśli ktoś słucha Tadeusza Pawłowskiego tylko na konferencjach prasowych, to niewykluczone, że nie do końca traktuje go poważne. Gdy jednak dokładnie przyjrzeć się jego filozofii i podejściu do pracy we Wrocławiu, to wyłania się obraz faceta, który ma łeb na karku. Dobrze by było, gdyby teraz częściej na tym poziomie byli też właściciele. Awans do europejskich pucharów jest świetną ku temu okazją.

Pawłowski od początku swojej pracy we Wrocławiu narzucił piłkarzom niesamowite tempo. Jak mówił, miał wzory z klubów Bundesligi. Uznał, że polski piłkarz może pracować tyle samo. Zawodnicy wylewali więc siódme poty rok temu na letnim obozie w Żaganiu, podobnie było zimą. Gdy na wiosnę Śląsk dopadł kryzys, pojawiły się głowy, że zawodnicy są "zajechani". Sami mieli ponoć prosić na jednym z treningów, by szkoleniowiec odpuścił trochę końcówkę. Nic z tych rzeczy.

Pawłowski dopiął swego i owszem - wygrał w tym roku raptem cztery spotkania - ale to wystarczyło, by klub osiągnął maksimum. Gdy trzeba było zdobywać punkty, WKS przestał grać tak widowiskowo. Zaczął grać futbol bardziej wyrafinowany, czasem brzydki, do tego miał chwilami sporo szczęścia, jak w środę, kiedy to do pustej bramki nie trafił Semir Stilić. Efekt jest taki, że w grupie mistrzowskiej przegrał do tej pory jedno spotkanie - 0:3 z Lechem. W dusznej pogodzie w Krakowie wrocławianie kondycyjnie poradzili sobie dobrze, a wyniki ostatnich badań spirometrem też ponoć wyszły bardzo korzystnie.

- Naszą siłą w tym sezonie było to, że cały czas byliśmy razem, niezależnie od tego, co działo się na boisku. Domysły były różne: że Marco i Flavio grają ze sobą, ale tak naprawdę każdy chciał dla drużyny jak najlepiej. Od początku, gdy tu jestem, byliśmy drużyną - mówi Mariusz Pawełek.

Pawłowski zadbał, by w szatni był porządek, by nic nie wydostawało się z niej na zewnątrz, a to był przecież spory problem Śląska w ostatnich latach. Wprowadził żelazne zasady, do tego stopnia, że gdy zespół wracał po zwycięstwie z Wisłą, to nikt nawet nie ośmielił się zapytać szkoleniowca, czy w ramach świętowania można w autokarze wypić chociaż małe piwo.
- Alkohol? Nic z tych rzeczy- mówi Pawełek. - Kiedyś za-pytałem trenera po meczu z Jagiellonią, czy można napić się małego piwa. To była długa podróż po meczu, ja miałem rocznicę z żoną, a do tego kupiłem samochód. Trener Pawłowski jest jednak konsekwentny od obozu w Żaganiu, poprzez tę Jagiellonię, aż do teraz i mam za to do niego duży szacunek - stwierdził kapitan WKS-u.

Jedyne, o co można mieć pretensje do Pawłowskiego, to transfery. Z pozyskanych w ostatnim czasie piłkarzy tylko Peter Grajciar zaistniał w pierwszym składzie. Pozostali grali ogony (Milos Lacny), albo nawet nie zaliczyli debiutu (Andrei Ciolacu).

Może ktoś pokaże się jeszcze w niedzielnym meczu z Pogonią Szczecin. To spotkanie już bez znaczenia i Pawłowski zapowiedział, że da szansę komuś z młodych. Potem przyjdzie czas nakrótkie urlopy, a już 22 czerwca losowanie I rundy kwalifikacji Ligi Europy. Te mecze rozegrane zostaną 2 i 9 lipca, kiedy to WKS będzie na obozie w Trzebnicy. Dlatego potyczki w LE mają być wpasowane w plan sparingów.

Z powodu gry w pucharach Śląsk zrezygnował z udziału w turnieju Lotto Cup w Lublinie (4-5 lipca), w którym swój udział zapowiedziały Monaco, Szachtar i Hannover.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska