Raz na cztery lata powrót ekstraklasy bywa nieco bolesny. To jest właśnie ten rok, rok mistrzostw świata. Po pięknych bramkach, wspaniałych bramkarskich paradach, wielkich i pełnych (co ważne!) stadionach, prawdziwych gwiazdach przyjdzie nam teraz oglądać polską ekstraklasę. No cóż - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Oczywiście bywają mecze porywające, toczone w niezłym tempie, z zaskakującymi zwrotami sytuacji, ale przyznamy szczerze: po kompromitującym środowym remisie mistrza Polski Legii Warszawa ze studentami z Irlandii w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, jesteśmy pełni obaw, jeśli chodzi o poziom.
Na Dolnym Śląsku to będzie smutniejszy sezon, bo tym razem bez derbów. To znaczy doprecyzujmy - pewnie bardziej smuci się ta pomarańczowa część regionu, a zielona - jak znamy życie - w duszy uśmiecha. Co by jednak nie mówić, oprawa i klimat na meczach Zagłębie - Śląsk były wyjątkowe. Nam tego będzie brakować.
Ekstraklasa wraca po rekordowo krótkiej przerwie międzysezonowej, która trwała zaledwie 46 dni. Dla piłkarzy Śląska Wrocław oznaczało to zaledwie dwutygodniowe urlopy. - Nie przywykłem do tak krótkiej przerwy - przyznaje Tom Hateley [ROZMOWA].
Drugi sezon z rzędu rywalizacja toczyć się będzie z podziałem punktów po fazie zasadniczej i rywalizacją w decydującej części sezonu w dwóch grupach - mistrzowskiej i spadkowej. Cały czas wydaje nam się, że to system nie do końca sprawiedliwy, ale trzeba też uczciwie przyznać, że dzięki niemu było zdecydowanie więcej emocji w walce o europejskie puchary czy ligowy byt.
Dla WKS-u ten sezon - po trzech latach tłustych - będzie czasem zaciskania pasa i weryfikacji mocarstwowych planów. Z klubem pożegnali się piłkarze, którzy mieli duży udział w ostatnich jego sukcesach - Przemysław Kaźmierczak, Marian Kelemen czy Dalibor Stevanović. W ich miejsce na Oporowskiej zatrudniano najchętniej młodych, bez doświadczenia - Waldemara Gancarczyka czy Karola Angielskiego. Mimo to szkielet drużyny będzie podobny do tego, który w dobrym stylu kończył poprzednie rozgrywki.
Na pierwszy ogień do Wrocławia przyjedzie w niedzielę brązowy medalista poprzedniego sezonu, największa rewelacja rozgrywek - Ruch Chorzów. Drużyna Jana Kociana, mimo niedużego budżetu (ok. 14 mln zł przy 25 Śląska i 100 Legii), zdołała tym samym zakwalifikować się do Ligi Europejskiej (wczoraj wieczorem grała z klubem z Liechtensteinu FC Vaduz - mecz zakończył się po zamknięciu numeru).
W porównaniu do rozgrywek 2013/2014 zmiany w kadrze Niebieskich zaszły kosmetyczne. Do Wisły Kraków odeszli co prawda Maciej Jankowski i Maciej Sadlok, ale obaj już dawno przestali być ważnymi postaciami w Chorzowie. Białą Gwiazdę zasilił także bramkarz Michał Buchalik.
W innych meczach pierwszej kolejki z ciekawością będziemy przyglądać się Legii - czy faktycznie jest taka słaba - oraz Lechii, która latem zatrudniła aż 14 nowych piłkarzy i ma mocarstwowe plany. a
I kolejka T-Mobile Ekstraklasy 2014/2015
Piątek: Podeskidzie Bielsko-Biała - Pogoń Szczecin (g. 18, Canal+ Family, nSport); Górnik Łęczna - Wisła Kraków (20.30, Canal+ Sport).
Sobota: Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk (18, Canal+ Family), Legia Warszawa - GKS Bełchatów (Canal+ Sport). Niedziela: Lech Poznań - Piast Gliwice (15.30, Canal+ Sport), Zawisza Bydgoszcz - Korona Kielce (15.30, Canal+ Family, nSport), Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów (18, Canal+ Sport).
Poniedziałek: Górnik Zabrze - Cracovia (18, Canal+ Family, nSport).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?