Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Górale będą straszyć Zagłębie Jeleniem

Paweł Kucharski
Kiedyś Ireneusz Jeleń w pojedynkę wygrywał mecze. W sobotę (godz. 15.45) jego Podbeskidzie gra z Zagłębiem Lubin.

Urodził się w przygranicznym Cieszynie, a że w rodzinnym domu się nie przelewało, szmuglował papierosy i alkohol. Łatwo nie było, bo częste wizyty na terenie Czech kończyły się bijatykami. Na szczęście Bozia obdarzyła go talentem, który nie poszedł na zmarnowanie. Dostrzegł go Mieczysław Broni-szewski i ściągnął z czwartoligo-wego Beskidu Skoczów do Wisły Płock.

Ireneusz Jeleń, bo o nim mowa, stał się objawieniem ekstraklasy, a cztery lata później czarował już kibiców ligi francuskiej. Teraz znów jest w dołku (na szczęście tylko sportowym), ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. W sobotę (początek meczu o godz. 15.45) obrońcy Zagłębia będą musieli się mieć na baczności.

- Irek zawsze był skromnym i spokojnym kolegą. To, co do niego należało, najlepiej wykonywał na boisku. Strzelał naprawdę dużo goli. Był gwiazdą - wspomina po latach Patryk Rachwał, kolega z Wisły Płock, a dziś piłkarz Zagłębia. W zawieszeniu, bo odstawiony od pierwszego zespołu.

Największy atut Jelenia, jakim była szybkość, idealnie pasował do stylu gry płockiej jedenastki. Ten opierał się na kontratakach, czyli, mówiąc językiem piłkarskim: długa piłka do przodu i niech Jeleń coś zdziała. No i zdziałał - 45 ligowych goli.
- On zdecydowanie lepiej czuł się w grze z konty niż w ataku pozycyjnym. Nie mam żadnych wątpliwości - Irek w pojedynkę wygrywał nam mecze, co potwierdza liczba zdobytych goli - zauważa Rachwał.

Jeszcze więcej bramek Jeleń strzelił we Francji (49 przez sześć sezonów - pięć w AJ Auxerre i jeden w Lille). Mówiło się o zainteresowaniu nim wielkich piłkarskiej Europy, choćby Juventusu Turyn. Konkretów brakowało, a na przeszkodzie stanęły też kontuzje piłkarza. - Mimo to Irek dokonał naprawdę wielkich rzeczy, których nie udało się innym - Rachwał jeszcze raz chwali swojego kolegę.

Podbeskidzie, z którym Jeleń związał się kilka tygodni temu, to na pewno nie jest stacja końcowa w jego karierze. Piłkarz przebąkiwał o jeszcze jednej próbie zawojowania zachodnich lig, ale by było to w ogóle możliwe, potrzebuje dobrych występów. Tak, jak cały jego zespół. Górale to nie ten sam zespół, który w poprzednim sezonie ograbiał z punktów najzamożniejszych naszej ligi. Dziś bielszczanie są czerwoną latarnią tabeli i punktów potrzebują jak powietrza. To jednak nie oznacza, że od początku ruszą z huraganowymi atakami na Zagłębie. Bardziej prawdopodobne, że ustawią się za podwójną gardą i będą kąsać lubinian kontrami, by wykorzystać atuty... Jelenia. O tym jednak będzie decydował Marcin Sasal, który w tym tygodniu objął posadę trenera Podbeskidzia.

Jak duże znaczenie dla obu drużyn będzie miało to spotkanie, mówi tabela (patrz strona 40). Co prawda nawet w przypadku wygranej Zagłębie nie awansuje, ale odzyska pewność siebie, której brakowało aż do ubiegłotygodniowego meczu ze Śląskiem. - Mam nadzieję, że nie zabraknie takiej ambicji i organizacji gry, jak w derbach, bo i my, i Podbeskidzie okupujemy dolne regiony tabeli i potrzebujemy punktów. Musimy punktować, obojętnie, w jakich okolicznościach - powiedział Szymon Pawłowski, skrzydłowy z Lubina.

Niewykluczone, że w sobotę Zagłębie będzie musiało sobie radzić bez Costy Nhamoinesu i Eltona Liry. Obaj obrońcy ucierpieli w derbach i przez ostatnie dni trenowali pod okiem fizjoterapeuty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska