W środę potwierdzono wcześniejsze pogłoski, że eksplodowała aparatura do pędzenia bimbru. Mogłoby się wydawać, że skoro w sklepie za parę groszy można kupić zajzajer pod nazwą nalewki, nikomu nie chce się już bawić w chałupniczą produkcję siwuchy, a tu proszę - głośny, można powiedzieć, dowód. No i rzucający się w oczy, bo wypadła jedna ściana.
Wrocław nie jest wcale gorszy od Lubina pod względem troski o zachowanie tradycji. Właśnie powstaje tu miejski szlak, który wiedzie od warsztatu szewca do jaskini kuśnierza, a stamtąd do wytwórcy ram. Nie trzeba gapić się na kanał Discovery - wszystko mamy na żywo i można pomacać. A bardziej wrażliwym osobnikom rzemieślnik przy okazji kropnie pogadankę o ginącym zawodzie.
Świat pędzi do przodu, ale coraz częściej oglądamy się wstecz, gdy wszystko było prostsze, a odpowiedzi nawet na trudne pytania nie musiały być skomplikowane. Dobrze rozumie ten trend niemiecki papież, który parę dni temu cofnął ekskomunikę, nałożoną przez swego poprzednika na biskupów, wyświęconych przez obrońcę tradycji katolickiej - arcybiskupa Marcela Lefebvre'a.
Ten ostatni upierał się, że msza ma być po łacinie, nawet jeśli kumają, o co biega, jedynie kapłan i ministranci. Walka o zachowanie tradycji jest koniecznością także na wsi - proboszcz mojej parafii niefrasobliwie ogłosił, że słabo się czuje i dlatego kolędy nie będzie (pieniążki należy przynieść do kościoła).
Mnie o potrzebie kultywowania tradycji nie trzeba przekonywać. Najlepszy alkohol piłem na weselu przyjaciela. Żeby było jasne - zawartość flaszek wcale nie pochodziła ze sklepu monopolowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
