Do tragedii doszło w Jelczu-Laskowicach. Matka chłopca była w pracy na popołudniową zmianę. Dzieckiem opiekował się Łukasz I. Mężczyzna pod koniec grudnia wyszedł z aresztu. Odsiadywał tam wyrok m.in. za handel narkotykami.
Wieczorem 20 stycznia chłopiec ciężko poraniony i pobity trafił do szpitala. Miał zgniecione genitalia. Jego opiekun na przesłuchaniu ze szczegółami opowiedział co się działo w mieszkaniu w Jelczu. Beznamiętnie pokazywał, jak obcasem buta miażdży chłopcu krocze. A wszystko dlatego, że dziecko ociągało się z ubieraniem piżamki.
Łukasz I. odebrał chłopca od opiekunki około godziny 20.00. Jak mówił, był już wtedy po siedmiu piwach i 100 gramach wódki. Jak tylko weszli do domu, kazał chłopcu szybko ubierać się w piżamkę. Gdy dziecko miało problem, żeby się przebrać, zaczął je bić po twarzy, popychać. - Chciałem, by chodził jak w zegarku - mówił później na przesłuchaniu. Gdy chłopiec upadł na ziemię, nadepnął mu butem na krocze. Potem sam wezwał pogotowie. W śledztwie przyznał się, że kilka razy - gdy malec był pod jego opieką - bił go po twarzy i po głowie. Nie wiedział, dlaczego to zrobił.
Łukasz I. został przebadany przez psychiatrów i psychologów. Orzekli, że nie miał ograniczonej poczytalności. Był w pełni świadomy tego, co robi. Psychologowie stwierdzili u niego zaburzenia osobowości m.in. egocentryzm i "nikłą zdolność do przeżywania poczucia winy". Od dnia zdarzenia Łukasz I. przebywa w areszcie. Grozi mu dziesięć lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?