Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O sławnych. Lepiej się wypinać, niż spalić świątynię. Tylko czy to powód do dumy?

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski/ Gazeta Wrocławska
Dwa obrazki z ostatnich dni. Pierwszy. Dałem się namówić na oglądanie jakiegoś festiwalu w telewizji. Nazwy dokładnie nie pomnę, bo ja jestem z epoki, gdy były tylko cztery: piosenki radzieckiej, piosenki żołnierskiej (też radzieckiej), piosenki polskiej (czasami radzieckiej) i Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie (radzieckiej, wietnamskiej i enerdowskiej).

Z tego ostatniego głównie pamiętam, jak przedstawiciel Mongolii czy Wietnamu próbował śpiewać "Nie płacz Ewka". Pierwszy i ostatni raz czułem, że wokalnie jestem od kogoś lepszy. A jak "dobry" jestem, wie tylko nieliczne grono moich najbliższych i kiedyś pies. Teraz, gdy zaczynam udawać Micka Jaggera czy Toma Jonesa, ucieka...
Urocze były te festiwale, ale dobrze, że się pokończyły. Dla odmiany teraz latem mamy festiwale codziennie. Na ogół na każdym występuje ten sam zestaw kilku muzyków, piosenkarzy i kabareciarzy. Dlatego człowiekowi może się już mylić. I temu, co ogląda, i temu, co występuje. Już nieraz zdarzyło się, że publika miała ogólnonarodowy wytrzeszcz, gdy mający swoje pięć minut rockandrollowiec wrzeszczał na przykład "Sie macie ludzie, zaje... to wasze miasto. Kocham Wrocław", a przed sceną konsternacja i w tle tylko słychać cykanie zegara na wieży poznańskiego ratusza. Poza tym w stolicy Wielkopolski nie zawsze rozumieją, że można kochać Wrocław, więc taki artysta powinien się cieszyć, że była cisza, a nie tsunami z poznańskiego bruku.

Ale wróćmy do festiwalu, co go miałem nieprzyjemność oglądać. Jak to na każdej tego typu imprezie wybierano różne naj... Najlepszy artysta, artystka, przebój itp. O jakości tych naj... nie będę dyskutował, bo wszak "de gustibus non disputandum est", choć czy Robert M. jest naprawdę najlepszym artystą w Polsce? OK, rzecz gustu i wieku.

Jednak artyści to małe piwo. Dogłębnie wstrząsnął mną zestaw ludzi wręczających nagrody. Przyzwyczajony jestem, na przykład po Oscarach czy nagrodach Grammy, że zaszczyt taki spotyka ludzi powszechnie znanych za ich dokonania. A tu zobaczyłem na przykład parę Radosław Majdan - Tomasz Iwan, byli piłkarze... A co mają wspólnego z piosenką? Z tego, co wiem, to ten pierwszy kiedyś ściskał and iskał panią Dodę. A i kiedyś wdał się w konflikt z policją, podobno używając brzydkich słów, a może i rąk wobec władzy. Sprawa dotarła do sądu. Ot, kulturalny człowiek...

Potem znowu na scenie w roli wręczającej pojawiła się pewna pani, która stała się sławna z tego, że eksponowała biust z dekoltem do ziemi i uśmiech na trybunach podczas Euro. Potem gdzieś jeszcze rzuciła, że może uwieść Ronaldo i już sławna na całą Polskę. Teraz jeszcze czekam, aż dostanie doktorat honoris causa Szkoły Podstawowej Dla Studiujących Inaczej we Wrociszowie Średnim i pozamiatane. Przeszła do historii.

Ale z drugiej strony pocieszam się, że lepiej wyginać się, wypinać i eksponować co nieco na trybunach, niż spalić świątynię Artemidy, jeden z cudów świata starożytnej Grecji, jak to uczynił grubo ponad dwa tysiące lat temu niejaki Herostrates, szewc z Efezu uznając, że taką zbrodnią zapisze się na kartach historii. Niestety, zapisał się.

Obrazek drugi. Zadzwonił do mnie kolega z warszawskiej redakcji mówiąc: słuchaj zróbcie kilkanaście tekstów, w każdym z nich niech wystąpi jakiś słynny Dolnoślązak, który będzie opowiadał o... Nieważne o czym. Ja mu tylko zadałem jedno pytanie: a ilu znasz sławnych Dolnoślązaków?

- No jak to - rozpędził się kolega. - Schetyna, Dutkiewicz... Janerka?... No ten twój ulubiony pisarz... Kraaajewski...
I zamilkł. A przecież człowiek inteligentny, bywały w świecie. I cieszę się, że nie wymienił tej pani, co to na stadionach się wyginała, bo przecież ona rodem z Wałbrzycha. Po czterech nazwiskach skończyła mu się lista sławnych Dolnoślązaków.

Mnie to już nie dziwi od jakiegoś czasu. Choć nadal tak samo mocno denerwuje. Po raz kolejny, jako zaślepiony lokalny patriota musiałem przyznać, że jakoś trudno nam o osobowości. Z czego to wynika? Nikt do końca nie wie. Więcej przypuszczeń niż konkretnych wniosków. Po pierwsze, my nadal jesteśmy młodym regionem z powikłaną historią. Nawet 70 lat po zakończeniu wojny i przejęciu tzw. ziem zachodnich przez Polaków wielu nie lubi nazwy Dolnoślązak. Sceptycy uważają, że nie ma takiej kategorii, jak nie ma kuchni dolnośląskiej, kultury dolnośląskiej i kilku jeszcze podobnych kategorii. I dopóki będzie panowało takie przekonanie, to faktycznie trudno będzie i o sławnych Dolnoślązaków.

Po drugie. Jak ktoś tylko czegoś tutaj dokona, to ucieka do Warszawy, Gdańska czy Krakowa. Dlaczego? Bo ich zdaniem stąd wszędzie daleko. A Wrocław czy Dolny Śląsk to prowincja, do której ewentualnie wracają na weekend. Chce mi się krzyczeć: dość!!! I jeszcze raz: dość!!!

Po raz kolejny zaproponuję Państwu: stwórzmy Galerię Dolnoślązaków. Tych ludzi, którzy zrobili coś fajnego, coś dobrego, coś wielkiego i nie wyjechali. Galerię mądrych Dolnoślązaków.
Czekam na kandydatury: [email protected]
Gazeta Wrocławska, ul. św. Antoniego 2/4, 50-073 Wrocław
z dopiskiem Galeria Dolnoślązaków

Chcesz mieć w internecie dostęp do najlepszych materiałów Gazety Wrocławskiej? Już dziś zarejestruj się w systemie Piano Media. Rejestrując się teraz, nic nie płacisz! Dowiedz się więcej o systemie Piano (KLIKNIJ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska