Mało kto spoza tego środowiska rozumie niuanse zagmatwanego sporu, ale istota jest chyba dość prosta do pojęcia: rządzący chcą mieć sądy pod kontrolą i dążą do tego bezwzględnymi metodami. Niepokorni nie mają lekkiego życia, gdzie się da są zastępowani osobami o bardziej giętkich kręgosłupach. Żyję na tyle długo, że pamiętam, jak za „komuny” robiło się kariery, więc nic mnie dziś specjalnie nie szokuje. Widocznie pewne schematy są uniwersalne, a każda władza, która chce uchodzić za silną, ma podobne pomysły.
Podejrzewam, że gdyby przepytać na ulicy tak zwanych zwykłych ludzi, dlaczego rządzący z uporem maniaka odmawiają ujawnienia list osób, które poparły konkretnych kandydatów, wybranych potem do Krajowej Rady Sądownitwa, to może jeden na stu przechodniów miałby do zaproponowania jakieś sensowne wytłumaczenie. Jednocześnie każdy w miarę rozgarnięty zrozumie, że skoro listy z nazwiskami mają na wieki wieków pozostać tajne, to coś tu śmierdzi. Zapytajmy z głupia frant: czego oni się boją, jeśli wszystko jest w najlepszym porządku?
Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że w demokracji tajemnic powinno być jak najmniej. Musi być, oczywiście, tajemnica wojskowa, żeby nie ułatwiać ataków naszym wrogom zewnętrznym. Musi być tajemnica państwowa, żeby najważniejsze interesy kraju nie ucierpiały. Musi być tajemnica tam, gdzie w grę wchodzi narażenie czyjegoś życia. Ludzie mają prawo do poufności, gdy w grę wchodzi ich życie osobiste, najbardziej intymne sprawy. Natomiast robienie tajemnicy ze szczegółów o charakterze politycznym zawsze będzie nadużyciem władzy.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?