Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O profesorze Tołpie warto poczytać i na plaży, i w górach, a nawet w autobusie i pociągu...

Robert Migdał
.
. Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
Wyjeżdżając na wakacje, pakujemy do walizek mnóstwo potrzebnych, bardzo ważnych rzeczy: ubrania na zmianę, kosmetyki, lekarstwa... Nie zapomnijmy jednak o rozrywce intelektualnej. Dlatego warto dołożyć jeszcze do torby podróżnej miesięcznik "Nasza Historia", którego podwójny numer: lipcowo-sierpniowy już można kupić w kioskach i dobrych sklepach z prasą.

Mnóstwo w nim ciekawych opowieści związanych z Wrocławiem, z Dolnym Śląskiem - o miejscach ważnych dla naszej kultury, tożsamości, ale przed wszystkim opowieści o ludziach, którzy historię Dolnego Śląska (ba, też Polski i świata) - tworzyli.

Z wielką uwagą przeczytałem opowieść Ewy Kaszewskiej, szefowej Fundacji Galeria 2. piętro z Wrocławia, kuratorki wielu wystaw, która nakreśliła bardzo prywatny, osobisty wręcz portret wielkiego wrocławskiego malarza - Józefa Hałasa. Pani Ewa przyjaźniła się przez wiele lat z Profesorem - spędzali razem wolny czas, święta, razem wyjeżdżali. Nikt tak dobrze nie znał prof. Hałasa, jak ona. Stąd możecie być Państwo pewni, że jej opowieść o Mistrzu wielu pokoleń studentów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych jest wyjątkowa.

Drugim tekstem, który przeczytałem "od deski do deski", jest sylwetka profesora Stanisława Tołpy, o którym głośno było na całym świecie, a do którego w czasach Polski Ludowej zjeżdżały tłumy ludzi szukających leku na chorobę nowotworową.

Profesor Tołpa (który ma we Wrocławiu park swojego imienia) zasłynął jako genialny botanik, największy znawca europejskich torfowisk (prace nad nimi zaczął jeszcze przed wojną). Tekst Katarzyny Kaczorowskiej to nie jest jednak nudna rozprawa naukowa o tym, co profesor z torfu wynalazł (m.in. preparat, który wzmacniał odporność). To przede wszystkim barwna historia bardzo barwnego człowieka: o mały włos nie został księdzem - sutannę zrzucił w kościele, tuż przez święceniami, a do zniszczonego wojenną zawieruchą Wrocławia wjechał na... wielbłądzie, którego kupił od Rosjan za bimber. Ciekawy człowiek, który żył w ciekawych czasach.

A propos czasów tużpowo-jennych. Zainteresowała mnie (i dlatego bardzo polecam) opowieść Artura Szałkowskiego o polskich reemigrantach znad Sekwany, którzy przyjechali na Dolny Śląsk (m.in. w okolice Wałbrzycha) i dzięki którym kopalnie przejęte po Niemcach mogły ruszyć pełną parą. Właśnie minęło 69 lat od chwili, kiedy specjalny pociąg przywiózł do Wałbrzycha ponad 120 górniczych rodzin (660 osób) - Polaków, którzy w latach 20. XX wieku wyjechali do Francji za pracą, a w 1946 roku wrócili, żeby pomagać w odbudowie Polski po wojnie. Ten tekst to przejmująca opowieść o ludzkich nadziejach, ale i rozczarowaniu Polską Ludową…

Na koniec zachęcam do lektury tekstu Macieja Sasa i Anny Gabińskiej o twórcach neonów, które rozświetlały szarą rzeczywistość Wrocławia w Polsce Ludowej (kto z nas nie pamięta świetlnych reklam na ul. Świdnickiej...) oraz do przeczytania opowieści o Maksie Bergu, architekcie czasów Breslau, który - jak pisze Marcin Walków - zasłynął nie tylko projektem Hali Ludowej, ale też wielu innych budynków, które do dzisiaj możemy oglądać we Wrocławiu.
Warto poznać historię ludzi, którzy tworzyli historię naszego miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska