Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma ciała, ale jest zbrodnia

Małgorzata Moczulska
fot. paweł relikowski
Tajemnicze zniknięcie 19-letniej Edyty przez lata było nierozwiązaną zagadką. Prawda okazała się wstrząsająca.

Edyta Korohoda z Piławy Górnej koło Dzierżoniowa zniknęła nagle 1 czerwca 2002 roku. To był upalny i duszny dzień. Ale mimo to 19-latka, która była w ósmym miesiącu ciąży, czuła się dobrze i od rana dopisywał jej dobry humor. Tacie i bratu mówiła, że już za rok Dzień Dziecka będą świętować w większym gronie. Wieczorem ubrała się w białą sukienkę w kolorowe kwiaty, rozpuściła swoje piękne, ciemne włosy i wyszła na festyn, który organizowano na stadionie sportowym. Do domu już nie wróciła.
Dopiero po czterech l atach zatrzymano jej zabójcę, skazano go, ale do dziś nie wiadomo, co stało się z ciałem dziewczyny. - Nie ma ciała, nie ma zbrodni - bezczelnie powtarzał w sądzie morderca, pewien, że dokonał zbrodni doskonałej.
***
Tajemnicze zniknięcie Edyty Korohody stanowiło zagadkę przez kilka lat. Sprawa była bardzo głośna. Próbowała ją rozwikłać rodzina dziewczyny, detektywi, policja, a nawet jasnowidz. Do dziś zostało kilka pytań, na które odpowiedzi pewnie już nigdy nie poznamy. Do dziś też sędziowie, którzy w zawodzie pracują od lat, na wspomnienie tej historii z niedowierzaniem kręcą głowami. Opis zbrodni jest bowiem odrażający. A jeszcze bardziej przeraża to, że Edytę zabił ukochany mężczyzna, którego dziecka spodziewała się lada dzień. Pomagał mu kolega, a potem broniło go jeszcze kilka osób, w tym konkubina, którą zdradzał.

CAŁY TEKST PRZECZYTASZ W PONIEDZIAŁKOWEJ GAZECIE WROCŁAWSKIEJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska