Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Na planie 1670 Netflixa, chodziliśmy po kolana w błocie. Świetna zabawa!" Rozmowa z Mariuszem Kiljanem, serialowym księdzem Żmiją

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wystąpił ostatnio w dwóch znanych produkcjach. Choć obu historycznych, bardzo różnych. Mariusz Kiljan wcielił się w rolę Jankiela w "Chłopach" i księdza Żmii z Sandomierza w serialu "1670", produkcji Netflix. W wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej opowiada o przygodach na planie. - Cały dzień kręciliśmy w błocie. W życiu się tak nie bawiłem! - wspomina skansen w Kolbuszowej.

NS: Zacznę od prywaty. Pierwszy raz widziałam Cię na scenie jak miałam pewnie siedem lat, a więc dawno temu - w roli Tomka Sawyera. Od tamtej pory uważam, że kiedy Mariusz Kiljan wchodzi na scenę, ta scena się rozświetla. Podobnie jest z ekranem. Ostatnio zagrałeś w dwóch popularnych produkcjach. To byli Chłopi i netflixowski serial 1670. Niby można je porównać, bo obie są kostiumowe, nawiązują do historii Polski... W rzeczywistości jednak, zupełnie się różnią. Teraz to ja poproszę Cię o prywatną opinię. W której z tych produkcji lepiej Ci się grało?

MK: Na pewno w 1670 dla Netflix. W produkcji opowiadającej o szlachcie polskiej, owszem kostiumowej, ale granej bardzo współcześnie. W związku z tym o wiele mi bliższej. W drugiej produkcji było trudniej. Sama charakteryzacja mojej postaci trwała półtorej godziny, choć rola była mniejsza, mniej wymagająca. No i nagrywaliśmy w green boxie. Wszystko było namalowane. Grałem w pustej przestrzeni, która imitowała, na przykład, folwark.

Z kolei w "1670" pojechaliście do skansenu w Kolbuszowej?

Tak, bliżej Przemyśla, czyli na tereny tej dawnej, szlacheckiej Polski. Skansen został nieco rozbudowany, specjalnie na na potrzeby tego obrazu. Twórcy mocno skupiali się na świetle. Graliśmy przy świecach, ogniskach, słowem, w naturalnym oświetleniu, pomimo tego, że to jest serial, można powiedzieć komercyjny. Ładne ujęcia to duży plus tego tej produkcji.

Czyli wolisz nie musieć stwarzać sobie w głowie tej całej scenerii, jak w green boxie, tylko lubisz, kiedy ta sceneria jest? Możesz się wtedy wczuć?

O wiele trudniej jest być w takiej sytuacji, gdzie reżyser pokazuje wideo i informuje: tak będzie to finalnie wyglądało. Ty natomiast stoisz przed tym dworkiem, (który widać na wideo - red.), a za tobą tak naprawdę rozpościera się zielony ekran. Gdzieś tam widzisz namalowany dach. I to finalnie będzie dach twojego folwarku. Chłopi to taka duża produkcja, bardziej... amerykańska. Kręcona jak wszystkie filmy science fiction, które dzieją się w kosmosie. Jednak to wszystko jest rysowane, malowane. Aktor musi sobie to wszystko wyobrażać i ma tylko chwilę na to, żeby to wszystko jakoś poukładać w głowie. Serial taki jak 1670, jest sam w sobie zabawą. Chodziłem po planie w ogromnych butach do kolan, cały czas ubłoconych. Wszędzie było to błoto, jakaś słoma... Niczego nie musiałem sobie wyobrażać. Tak się nam złożyło, że kręciliśmy zdjęcia w kwietniu. I jeszcze spadł śnieg. W związku z tym, scena na cmentarzu odbywa się w prawdziwym śniegu. Nic nie było tam robione sztucznie. To było niebywałe!

I teraz na tę wielką scenę teatralną, o której przed chwilą wspomniałeś, bo ów skansen nieco ją przypomina, wchodzi ksiądz Żmija z Sandomierza. Jest to bardzo oczywiste nawiązanie do innej produkcji filmowej...Tak, ona była kiedyś włoska, potem powstała wersja polska. W 1670 rola księdza - śledczego jest absolutnie komediowa.

Jestem ciekawa... To też takie prywatne smaczki z planu. Czy jak gracie takie sceny to zdarzają się wam salwy śmiechu? Że nie możecie już grać?

Pochwalę się tym, że wystarczy wejść na Youtube, wpisać wpadki 1670 i sobie sprawdzić... Cały filmik poświęcony jest momentom, kiedy się śmialiśmy i nie dawaliśmy rady. A jedna z moich scen jest niemal połową tego filmiku. Jan Paweł, czyli główny bohater, którego gra Bartek Topa i Andrzej Kłak, wcielający się w postać Andrzeja, zanoszą się ze śmiechu. Nie mogliśmy tej sceny nagrać... Po prostu: co wchodziliśmy, to gdy któryś z nas zaczynał mówić, wszystko się sypało. A jeszcze kręciliśmy to bardzo późno w nocy, więc nie było łatwo.

Każdego dnia podczas kręcenia serialu1670, był z nami na na planie zdjęciowym scenarzysta. To rzadkie w naszym przemyśle filmowym, a Netflix to wprowadził. Myślę, że w kinie zachodnim na pewno scenarzyści są na planach takich seriali jak, powiedzmy, The Office. Żywy człowiek, słysząc co wprowadza w scenariusz kolejny żywy człowiek czyli aktor podczas grania, korzysta z tego. Często było tak, że podchodził do mnie scenarzysta i mówił: powtórz jeszcze raz to zdanie, bo je zmieniłeś. Powtarzałem, a on mówił: wiesz co? Zostawmy to tak, ja to sobie wpisuję do skryptu. Działo się tak, bo moje zmiany były bliższe mnie i przez to okazywało się, że żart wypada lepiej, nowocześniej.

Dokładnie, serial1670 jest bardzo nowoczesny, a na jego temat powstało sporo legend. Tacy zwykli zjadacze chleba, jak choćby dziennikarze nie uczestniczyli w zdjęciach i nie byli świadkami tego, co tam wyprawialiście. Jedną z takich legend jest to, że trochę improwizowaliście. Czyli można uznać, że to była improwizacja, ale kontrolowana?

Było nowocześnie i była kontrola. Na planie pracowała ekipa pod wodzą dwóch reżyserów - jednego od odcinka i drugiego od całej serii. Ale prawdą jest to, że każdy z nas wnosił coś swojego i to zostało bardzo dobrze przyjęte. Sądzę też, że to wielki plus dla produkcji. W Chłopach musieliśmy się trzymać tylko i wyłącznie tego, co zostało zatwierdzone wcześniej, podczas prób. Za to na planie było czterech, czasem pięciu malarzy, którzy na bieżąco, w trakcie każdej ze scen, robili już wstępny retusz w komputerach. Tam nie można było sobie pozwolić na żadną improwizację. W 1670 było zupełnie odwrotnie. Jeżeli wpadało coś, co co okazywało się w trakcie kręcenia zabawniejsze, to natychmiast było zapisywane. Był też drugi operator na planie, który rejestrował wszystko to, co się działo, aby nic nie przepadło. To naprawdę wielki plus.

Moim zdaniem to czuć. Przez to zapewne serial 1670 bardzo szybko dorobił się fanów. I zresztą nie tylko dlatego. Sytuacja w Polsce na przestrzeni ostatnich lat także temu dopomogła. Jest tam sporo odniesień do naszych czasów, sytuacji politycznej...

Jeśli ktoś ogląda serial 1670 i i liczy przy tym na produkcję opowiadającą o Polsce w roku 1670, to powinien wyłączyć telewizor i poczytać książki historyczne. Albo... obejrzeć film historyczny. Po ten serial powinny sięgać otwarte umysły. Ludzie, którzy znają historię Polski i potrafią znaleźć te analogie. Ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby w 1670 pokazać, iż tak naprawdę w naszym kraju od wielu setek lat nic się nie zmienia, a Pawlak zawsze będzie nienawidził Kargula.

Okazuje się, że takich właśnie otwartych głów jest dużo! Dzisiaj ci fani domagają się drugiego sezonu i na pewno będą chcieli usłyszeć, czy to to nastąpi. Czy zobaczymy jeszcze księdza Żmiję z Sandomierza?

Odpowiem tak: pojawiłem się w ostatnim odcinku 1670 i jak się później okazało, byłem clou sprawy. Ksiądz inkwizytor rozwiązuje wątek, który ciągnie się przez osiem odcinków (wątek syna magnata - red.). Życzyłbym sobie, chciałbym i marzę o tym, żeby ksiądz wystąpił w nowych odcinkach 1670. Jak ten nasz ksiądz we wspomnianym już serialu polskim. Ile tam jest odcinków, tysiąc? Prawdą jest to, że 1670 jest zamkniętą opowieścią. I teraz: co zrobić, żeby drugi sezon nie był sezonem gorszym i nadal miał tylu fanów? Jak na przykład, odnoszę się znowu do Office, gdzie pierwszy sezon był uderzeniem. Wszyscy się śmiali i mówili "wow, nowość!". Potem się okazało, że trzeba teraz zrobić coś takiego, co byłoby przynajmniej na tym samym poziomie. Po prostu nie wiem, czy będzie drugi sezon. Wszyscy na niego czekamy.

Podczas naszej rozmowy, Mariusz Kiljan zdradził kilka zabawnych szczegółów dotyczących serialu.

  • Postać miała wjechać do wsi Adamczycha na rowerze. Innym pomysłem był wjazd do Adamczychy na koniu, który mógł nazywać się "rower". Oba pomysły zostały odrzucone.

  • Podczas kręcenia, aktor odkrył, że sutannę księdza Żmii nosił na planie Pana Tadeusza Bogusław Linda. Podkreślamy jednak, że postać z Sandomierza odnosi się bezpośrednie do Ojca Mateusza.

  • Błoto w Adamczysze jest autentyczne. Aktorzy każdego dnia schodzili z planu ubłoceni.

  • Do samego końca ekipa nie miała pojęcia, czy serial odniesie sukces.

Mariusz Kiljan - aktor związany z Teatrem Polskim we Wrocławiu ale także z innymi scenami w Polsce. Od 24 lutego 2024 roku, w teatrze Kwadrat w Warszawie będziecie mieli okazję oglądać spektakl Siostrunie w reżyserii Mariusza Kiljana. Rekordy popularności bije też serial komediowy Swaci, w którym aktor gra jedną z kluczowych ról.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska