Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mógł mieć amputowaną nóżkę, ale lekarze go uratowali

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
20-miesięcznego Maćka operował dr Piotr Morasewicz.
20-miesięcznego Maćka operował dr Piotr Morasewicz. Paweł Relikowski
20-miesięczny Maciek Kowalski-Obertyn byłby skazany na powracające złamania nogi, a w konsekwencji nawet i amputację, gdyby nie ortopedzi ze szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, którzy 22 listopada zoperowali chłopca nowatorską metodą. Była to pierwsza taka operacja w Polsce.

- Gdy byłam w ciąży wszyscy mówili mi, że moje dziecko jest zdrowie - mówi mama Maćka, Barbara Kowalska-Obertyn. O tym, że z jej synem dzieje się coś złego, dowiedziała się, gdy Maciek miał 4 tygodnie i trafił do szpitala z powodu zapalenia płuc. - Okazało się, że Maciek ma złamaną nogę. Lekarze powiedzieli jednak, że to nic takiego, że wystarczy tylko but gipsowy - opowiada pani Barbara i dodaje, że po kilku wizytach w szpitalu do jej domu zapukali pracownicy MOPS. - Lekarze zawiadomili ich, bo myśleli, że biję dziecko i dlatego Maciek ma cały czas złamaną nogę. W końcu polecono mi wizytę u doktora Piotra Morasewicza.

W szpitalu przy Borowskiej okazało się, że Maciek ma wrodzony rzekomy staw kości piszczelowej i strzałkowej, a sam but gipsowy nie wystarczy. W konsekwencji maluch jest narażony na ciągłe złamania nogi. - Maciek przez półtora roku nie chodził, bo odczuwał ból. Mógł tylko raczkować - mówi z żalem mama małego pacjenta.

Ortopedzi z Borowskiej zaproponowali nowatorską operację przeprowadzoną metodą amerykańskiego lekarza - dr Paleya. Miał być to pierwszy taki zabieg w Polsce. - Ta metoda daje 100-procentową pewność, że mały wyzdrowieje - mówi dr Piotr Morasewicz, który 22 listopada tego roku operował chłopca. Operacja trwała 5 godzin.

- Do czasu operacji chłopiec miał kilka złamań podudzi i kilka opatrunków gipsowych. Nowa metoda, tzw. X-union protocol w 100 procentach gwarantuje zrost kostny. Pozostałe metody, tj. sama operacja czy sam aparat stabilizujący, nie dają odpowiedniego zrostu kostnego. W konsekwencji powracające złamania kończą się amputacją. Najpierw podaliśmy Maćkowi leki, potem była operacja. Usunęliśmy staw rzekomy i chorobowo zmienioną okostną. Potem ustabilizowaliśmy drutami kość piszczelową i strzałkową. W kolejny etapie pobraliśmy przeszczep okostnej z talerza biodrowego i wszyliśmy go w miejsce stawu rzekomego, a także naokoło kości piszczelowej i strzałkowej. Na końcu nogę ustabilizowano aparatem Ilizarowa. Ideą tego zabiegu jest uzyskanie zrostu strzałki z piszczelą, bo zapewnia odpowiednią stabilizację kości i wyklucza ryzyko złamań - wylicza ortopeda.

Teraz Maciek przez kilka miesięcy będzie musiał nosić aparat stabilizujący. Po zdjęciu metalowej konstrukcji okaże się, czy operacja przyniosła efekt. Potem Maciek będzie musiał nosić plastikową ortezę. - Maciek będzie mógł normalnie chodzić. Do 18 roku życia, czyli dopóki będzie rósł, będzie musiał nosić ortezę - zapewnia dr Morasewicz.

W Polsce z wrodzonym stawem rzekomym rodzi się około 3 pacjentów rocznie. Dotychczas musieli jeździć głównie do Stanów Zjdnoczonych. Teraz mogą być operowani w Polsce. Za zabiegi płaci NFZ.

34 mln złotych rocznie idzie na leczenie polskich dzieci z wrodzonymi wadami narządów ruchu poza granicami naszego kraju. -Te dzieci nie muszą wyjeżdzać, mogą być leczone tutaj. Mamy wszelkie warunki, by wdrożyć ten program, który obecnie funkcjonuje tylko w Stanach Zjednoczonych - podsumowuje prof. Szymon Dragan, szef ortopedii przy ul. Borowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska