Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młociarz z Żarowa trzeci na światowych listach. A Wiśniewska znów pierwsza w kraju

Wojciech Koerber
23-letni Paweł Fajdek, wychowanek Zielonego Dębu Żarów
23-letni Paweł Fajdek, wychowanek Zielonego Dębu Żarów
23-letni Paweł Fajdek nadzieją na olimpijski medal. 8 cm od Londynu była w Bielsku-Białej dyskobolka LKS-u Polkowice.

Niemałe poruszenie wywołała nasza informacja, że nowym mistrzem kraju w rzucie młotem, który zdetronizował samego Szymona Ziółkowskiego, jest "urodzony w Świebodzicach" Paweł Fajdek. - Że akurat szpital w Świdnicy był zamknięty, to urodził się Paweł w Świebodzicach - uśmiecha się, prostując, starosta świdnicki Zygmunt Worsa, wcześniej mocno związany z klubem Zielony Dąb Żarów, którego Fajdek jest wychowankiem. Zaczynał tam u trener Jolanty Kumor, wciąż jest Dolnoślązakiem, choć reprezentuje barwy Agrosu Zamość, gdzie stworzono mu odpowiednie warunki. A trenuje w Poznaniu u niezwykle utytułowanego szkoleniowca, Czesława Cybulskiego. I wciąż jest trzeci na tegorocznych światowych listach (81,39).

- Coś tam było z tym szpitalem. A matką sukcesu faktycznie jest Jolanta Kumor. Wciąż się widujemy i liczę, że pod koniec roku w Żarowie znów ruszy mocno szkolenie. Ma być nowa rzutnia - mówi nam Fajdek, który w Bielsku-Białej zdobył swoje pierwsze seniorskie złoto MP. - Szczególnego napięcia przed igrzyskami nie odczuwam, a że mam trzeci wynik na świecie - tylko się cieszyć. Coś się w tym roku reszta świata chowa na razie - zauważa student warszawskiej Wyższej Szkoły - Edukacja w Sporcie.

Jak się dogaduje z trenerem Cybulskim? - Bardzo dobrze, w poniedziałek miał zresztą urodziny. 2,5 roku temu postanowiliśmy, że będziemy współpracować i wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Wiadomo, że zaczynałem od wielu konkurencji, bo w młodym wieku nie można postawić na jedną. Ja zresztą powtarzam, że miotacze wymagają wszechstronnego przygotowania, bo muszą być szybcy, sprawni, a do tego jeszcze zaawansowani technicznie. Dużo roboty. Dlatego wyniki przychodzą po dość długim czasie - zauważa 23-latek, młodzieżowy champion Europy i mistrz Uniwersjady z zeszłego roku. Wczoraj odpoczywał sobie jeszcze w Żarowie, dziś wraca do treningów. Na ME do Helsinek się nie wybiera, a w kalendarzyku na czerwono zaznaczone są dwie daty - 3 oraz 5 sierpnia. Eliminacje i olimpijski finał w Londynie.

Na ME ostrzy sobie za to pazurki Joanna Wiśniewska, 40-letnia dyskobolka LKS-u Polkowice, która w Bielsku-Białej również została mistrzynią kraju (61,92) - po raz ósmy - lecz do minimum olimpijskiego zabrakło 8 cm. Czy tak doświadczona zawodniczka nie wie, że należy rzucać 8 cm powyżej minimum, a nie poniżej? - zaczepiamy hardą dziewkę, jak sama o sobie mówi Wiśnia.

- Ja dobrze wiem, ale widocznie sędziowie nie wiedzieli, ile trzeba było rzucić. Uśmiechałam się do nich przed konkursem. Na 62. metrze rozłożyliśmy żółtą taśmę i w nią uderzyłam. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nic to. Trzeba rzucać dalej, a nie celować w linię i się później łudzić - zauważa wrocławianka.

Wczoraj namierzyliśmy Wiśniewską, gdy podróżowała do Spały. Zaplanowała tam okres bezpośredniego przygotowania startowego do ME w Helsinkach (27.06-1.07). - Najpierw czekają mnie tam eliminacje, a później - daj Boże - finał. W sumie dziewięć rzutów, będę się starała te 62 m uzyskać. Potrzeba spokoju i dyscypliny, by skorygować małe błędy techniczne - mówi.

Niewiele, bo tylko 0,16 s zabrakło też w Bielsku-Białej do minimum Markowi Plawdze (Warszawianka, 400 m ppł.). Poniżej normy wciąż jest także tyczkarz Paweł Wojciechowski, lecz mistrz świata z pewnością na igrzyska poleci. Nawet bez wymaganego wskaźnika. - Cóż, każdy ma swoje przypadłości. Oszczepnik Janik uzyskał 82 metry, lecz na zawodach, z których wyniki nie są zaliczane - zauważa Wiśniewska. Czy to jej ostatni sezon? - Powiem po sezonie. Czuję się bardzo dobrze, kontuzji nie ma, trzeba tylko wyeliminować błędy, które przypałętały się tak doświadczonej zawodniczce. Chciałabym też podziękować wrocławskiej AWF i kanclerzowi Zdzisławowi Palidze za stworzone warunki przygotowań. No i trenerowi Pierzchale z Polkowic - wylicza. Dodajmy, że olimpijskie minimum już wcześniej wypełniła Żaneta Glanc (AZS Poznań), która w Bielsku-Białej była druga (60,80). Brąz wywalczyła tam Wioletta Potępa (Śląsk, 59,56).

Pewnych wylotu do Londynu jest obecnie dziesięcioro Dolnoślązaków. To zapaśnicy klasyczni Damian Janikowski i Łukasz Banak (obaj Śląsk), wioślarz Paweł Rańda (AZS Politechnika Wrocław), dyskobol Piotr Małachowski (Śląsk), sztangista Arsen Kasabijew (Górnik Polkowice), tenisista Łukasz Kubot (KKT Wrocław), kolarki górskie Maja Włoszczowska i Aleksandra Dawidowicz (CCC Polkowice), pływaczka Anna Dowgiert (Śląsk) oraz tenisistka stołowa Katarzyna Grzybowska (MKSTS Polkowice).

Do tego grona bez wątpienia dołączy 30-letni Marcin Marciniszyn (4x400 m). W Bielsku-Białej "Szatan" był drugi na 400 m indywidualnie i pierwszy ze sztafetą Śląska, którą kończył. Partnerowali mu Daniel Dąbrowski, Piotr Klimczak i Łukasz Krawczuk. Pewną kandydatką, by nie rzec murowaną, wydaje się także Paulina Brzeźna-Bentkowska (kolarstwo, Boxmet Ogniwo Dzierżoniów), ósma w Pekinie ze startu wspólnego. To bratanica Jana Brzeźnego, 2-krotnego triumfatora Tour de Pologne, olimpijczyka z Montrealu. Minimum wrażeń obiecała też nam dostarczyć Joanna Wiśniewska. No i nie zapominajmy, że mający już nominację oszczepnik Paweł Rakoczy (AZS AWFiS Gdańsk) to Dolnoślązak ze Złotoryi. 13 maja uzyskał w Łodzi 84,99, co jest drugim wynikiem w polskiej historii konkurencji. Kto jeszcze dołączy do delegacji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska