Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Robak zostaje w Śląsku. Radoslav Latal chce Kamila Vacka w Spartaku Trnava

Piotr Janas
Marcin Robak
Marcin Robak FOT. Tomasz Hołod
Na dziś nie ma tematu sprzedaży Marcina Robaka. Coraz bardziej prawdopodobne jest za to odejście ze Śląska Wrocław Kamila Vacka. Czech wzbudza zainteresowanie Spartaka Trnava.

Od kilku dni niektóre media informują, że najlepszy strzelec Śląska w poprzednim sezonie (19 bramek w 33 meczach LOTTO Ekstraklasy) Marcin Robak może trafić do beniaminka 2. ligi Widzewa Łódź. Urodzony w Legnicy napastnik był już piłkarzem tego klubu w latach 2008-2010. Wtedy jednak Widzew grał w najwyższej klasie rozgrywkowej, a dobre występy Robaka w barwach RTS-u zaowocowały transferem do ligi tureckiej.

Dziś Widzew marzy o powrocie do elity i co rusz przez media przewijają się nazwiska znanych piłkarzy, którzy mieliby wzmocnić zespół prowadzony przez Radosława Mroczkowskiego. Jeszcze kilka tygodni temu na tapecie był były piłkarz Śląska Jacek Kiełb, lecz popularny „Ryba” ostatecznie wybrał pierwszoligową dziś Bruk-Bet Termalicę Nieciecza.

Prawdopodobieństwo pozyskania Robaka miał wedle niektórych uprawdopodabniać fakt, że napastnik WKS-u był widziany na trybunach, kiedy Widzew świętował awans z trzeciej do drugiej ligi, a teraz weźmie udział w meczu charytatywnym na Widzewie, organizowanym przez innego byłego napastnika tego klubu Mariusza Stępińskiego.

Robak to jednak piłkarz który często identyfikuje się ze swoimi byłymi pracodawcami. Był także m.in. na stadionie Orła Białego w Legnicy, gdy tamtejsza Miedź zapewniła sobie awans do LOTTO Ekstraklasy.

- Jestem po rozmowie z Marcinem, ponieważ nikt ze strony Widzewa nie kontaktował się z nami w sprawie ewentualnego transferu. Marcin zapewnił mnie, że ani on, ani jego przedstawiciele nie rozmawiali z Widzewem, więc tu sytuacja jest jasna. Nie ma tematu przenosin Robaka do Łodzi - powiedział nam dyrektor sportowy Śląska Wrocław Dariusz Sztylka.

Nie oznacza to, że piłkarz już na 100 proc. pozostanie tego lata przy Oporowskiej, ale wiele na to wskazuje. Robak ma kontrakt ważny jeszcze przez rok i choć jego apanaże w znacznym stopniu obciążają budżet klubu, to jednak wciąż jest gwarantem kilkunastu bramek na sezon i nikt nie będzie chciał na siłę się z nim rozstawać, a już na pewno nie za darmo.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa z Kamilem Vackiem. Czeski pomocnik sprowadzony niespełna rok temu z izraelskiego Maccabi Haifa był na szczycie listy życzeń ówczesnego szkoleniowca wrocławian Jana Urbana. Dziesięciokrotny reprezentant naszych południowych sąsiadów wyrobił sobie w Polsce dobrą markę grając w Piaście Gliwice, ale potem jego kariera była już równią pochyłą.

Transfer do Izraela miał być awansem zarówno sportowym jak i finansowym, ale jeśli można mówić o jakimś sukcesie, to raczej w tym drugim aspekcie. Od kwietnia do końca sierpnia 2017 roku Vacek nie rozegrał ani jednego meczu. W Maccabi powstała specjalna grupa piłkarzy przeznaczonych do sprzedania, która trenowała indywidualnie i nie grała nawet w rezerwach.

Czech długo nie mógł się z niej wydostać, bo czekał na możliwie najlepszą ofertę. Ostatecznie trafił do Wrocławia, a prezes Michał Bobowiec jako sukces poczytywał sobie to, że udało mu się nakłonić Vacka i jego agenta, by zrezygnowali z 60 tys. euro, jakich oczekiwali za samo złożenie podpisu na umowie. Przekonała ich propozycja trzyletniego kontraktu, opiewającego na ponad 60 tys. zł miesięcznie. Nie dziwi zatem fakt, że teraz także nie jest łatwo znaleźć Czechowi nowy klub.

Po wtorkowym meczu eliminacji Ligi Mistrzów, w którym Legia Warszawa wygrała ze Spartakiem Trnava na wyjeździe 1:0 (w dwumeczu mistrzowie Polski okazali się gorsi, gdyż przegrali w Warszawie 0:2 i odpadli z dalszej rywalizacji - przyp. PJ), szkoleniowiec mistrza Słowacji Radoslav Latal zdradził, że chce sprowadzić jeszcze dwóch piłkarzy. Nie ujawnił ich personaliów, ale dziennikarz słowackiej gazety Deník Sport Michal Kvasnica podał, że chodzi o Marka Bakosę z Victorii Pilzno oraz Kamila Vacka ze Śląska Wrocław. Latal zna Vacka z czasów wspólnej pracy w Piaście Gliwice.

- Badałem ten temat i faktycznie jest coś na rzeczy. Potwierdził mi to jeden z pracowników Spartaka. Latal chce Vacka i prawdopodobnie już się z nim w tej sprawie kontaktował. Problem w tym, że Trnava nie płaci piłkarzom tyle, ile nawet przeciętne kluby w Polsce - powiedział nam inny słowacki dziennikarz, proszący o anonimowość.

Śląsk chętnie oddałby Vacka za darmo, byleby tylko zwolnić jego kontrakt, czego nie ukrywa Sztylka.

- Po zakończeniu poprzedniego sezonu usiedliśmy z Kamilem i powiedzieliśmy mu wprost, że nie widzimy dla niego miejsca w pierwszym zespole. Traktujemy się po partnersku, dlatego jest pełnoprawnym członkiem drugiej drużyny. Był na obozie, trenuje i gra w sparingach, by być w jak najlepszej formie - wyjaśnia.

- Vacek wie, że jeśli do końca okna nie znajdzie sobie nowego pracodawcy, to najbliższe pół roku spędzi w czwartoligowych rezerwach - podsumował dyrektor sportowy Śląska zapewniając jednocześnie, że na razie żaden klub nie kontaktował się z nim w sprawie Vacka. Z naszych informacji wynika, że niedługo się to zmieni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska