Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin K. miał remontować mieszkania. Zamordował cztery osoby. "Uderzałem po to, żeby zabić"

Mateusz Różański
Marcin K. miał remontować mieszkania. Zamordował cztery osoby. "Uderzałem po to, żeby zabić"
Marcin K. miał remontować mieszkania. Zamordował cztery osoby. "Uderzałem po to, żeby zabić" Piotr Krzyżanowski
Marcin K. przyznał się przed sądem do zamordowania dwóch starszych małżeństw. "Uderzałem po to, żeby zabić" - mówił. - Nie będę składał wyjaśnień, nie będę odpowiadał na pytania - dodawał. Nie wyraził skruchy. Nie zwrócił się do rodzin o przebaczenie.

- Oskarżam Marcin K. o to, że 1 lutego 2015 roku w mieszkaniu przy ulicy Oświęcimskiej w Legnicy, działając ze szczególnym okrucieństwem w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Franciszka K. zadał mu z dużą siłą co najmniej 12 uderzeń młotkiem. Oskarżam Marcina K. o to, że Halinie K. zadał z dużą siłą co najmniej sześć uderzeń młotkiem - odczytał akt oskarżenia prokurator Łukasz Kudyk. - Nadto oskarżam go o to, że 27 sierpnia 2015 roku, w mieszkaniu przy ulicy Głogowskiej w Legnicy, działając ze szczególnym okrucieństwem w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Elżbiety Z. zadał jej z dużą siłą, łącznie co najmniej 31 uderzeń młotkiem i nożem. Oskarżam go również o to, że Mirosławowi Z. zadał co najmniej 15 uderzeń młotkiem i nożem - dodał prokurator.

Akt oskarżenia w tej sprawie zawiera wiele szczegółów dotyczących obrażeń jakich doznały ofiary Marcina K. Ich opisom przysłuchiwali się członkowie rodzin zamordowanych małżeństw. Nie chcieli rozmawiać o tym co spotkało ich bliskich, a słuchając odczytywanych zeznań oskarżonego nie mogli powstrzymać łez.

- Zrozumiałem treść aktu oskarżenia i przyznaję się do winy - stwierdził bez ogródek Marcin K. - Nie będę składał wyjaśnień, nie będę odpowiadał na pytania.

Marcin K. mając rodziny zamordowanych zaledwie kilka metrów od siebie nie wyraził żadnej skruchy. Nie zwrócił się do nich o przebaczenie za czyny, których się dopuścił. Nie chciał tłumaczyć, dlaczego zamordował starszych ludzi, których w zasadzie nie znał.

Nieco więcej światła na motywy, które nim kierowały, rzuciły zeznania odczytane przez sędziego. Warto przypomnieć, że przez wiele tygodni od zbrodni przy ul. Oświęcimskiej śledczy nie wpadli na żaden trop mordercy. Dopiero po znalezieniu zmasakrowanych zwłok małżeństwa z ul. Głogowskiej Marcin K. sam przyznał się do wcześniejszych morderstw.

"Obraziła mojego ojca, to mną wstrząsnęło"
Jak 39-latek trafił na ul. Głogowską? Starsza kobieta zatrudniła go do przemalowania mieszkania. Jak zeznał oskarżony, po kilku dniach doszło do sprzeczki pomiędzy nimi. W trakcie rozmowy kobieta wspomniała o ojcu Marcina K.

- To mną wstrząsnęło - zeznawał Marcin K. - Ona obraziła mojego ojca. Obraziła patriotów. Ona miała młotek w ręce, pchnęła mnie, a ja jej ten młotek wyrwałem. Uderzyłem ją w głowę, uderzałem ją kilka razy - odczytywał sędzia Marek Regulski. - Wtedy usłyszałem jej męża. Również uderzyłem go tym młotkiem. Uderzałem po to, żeby zabić. Kiedy starsze małżeństwo już nie żyło Marcin K. odwiedził znajomą. Potem kupił piwo i wrócił do domu gdzie został zatrzymany przez policję.

W trakcie przesłuchania przyznał się do morderstwa na Oświęcimskiej tłumacząc je swoim zamiłowaniem do wojska i wychowaniem w duchu patriotycznym. - Wiedziałem, że w czasach PRL-u było wielu wspaniałych Polaków, ale niesprawiedliwe jest to, że są jeszcze osoby, które doprowadziły do tragedii niejednej rodziny i powodzi im się dobrze. Nie spotkała ich żadna kara. Wiedziałem, że są dwie takie osoby i mieszkają obok mnie. One plują w twarz pomnikowi Polski Walczącej - zeznawał 39-latek.

Na Oświęcimską poszedł „jako żołnierz w duszy”
Marcin K. przyznał śledczym, że chciał się zemścić. Nie wiedział skąd, ale „jako żołnierz w duszy” wiedział, że starsze małżeństwo to zdrajcy narodu. - Więc zabiłem dwoje ludzi - odczytał sędzia.

Jak się okazuje, Marcin K. do mieszkania na Oświęcimskiej wszedł po dopasowaniu klucza, które po prostu zbierał. Obudził śpiącego mężczyznę, którego zaatakował młotkiem. Potem kilkakrotnie uderzył młotkiem jego leżącą w łóżku żonę. Ofiary Marcina K. nie miały żadnych szans.

- Wszystkie cztery ofiary zginęły natychmiast i nieświadomie - tyle tylko powiedział w Sądzie Okręgowym oskarżony po odczytaniu zeznań podtrzymując każde słowo jakie padło na sali rozpraw.

Marcin K. jest drobnej postury. Znajomi uważali go za spokojnego, dopóki nie sięgnął po alkohol. Wtedy robił się agresywny. Obrońca z urzędu wniósł o skrócenie procesu, na co zgody nie wyrazili oskarżyciele posiłkowi, którzy mają zostać przesłuchani w sprawie. Sąd chce również wysłuchać zeznań biegłych lekarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska