Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mają po 80 lat i nadal leczą ludzi

Anna Gabińska
Paweł Relikowski/ Gazeta Wrocławska
Janina Rybusińska-Lebuda to ceniona internistka. Ma 81 lat i codziennie przychodzi do pracy w spółdzielni Vita przy ul. Oławskiej we Wrocławiu. Nie myśli o emeryturze.

- To zbyt pasjonujący zawód, by z niego zrezygnować - tłumaczy. - ZUS zrobił się bardziej cywilizowaną instytucją, niż był kiedyś. Na emeryturę może mnie posłać jedynie Narodowy Fundusz Zdrowia. Ale może się też poprawi - uśmiecha się pani doktor.
Postanowiła zostać lekarzem, gdy zachorowała na zapalenie płuc. Była zima 1938 roku, miała 7 lat. Mieszkała z rodzicami w Małopolsce, we wsi Grzybów.

- Rodzice wezwali lekarza, miał nazwisko Wiktor. Wtedy od zapalenia płuc się umierało. Dał mi leki, a za jakiś czas, z własnej woli, przyszedł pieszo przez zaspy, bez nart, 8 km, tylko po to, by zobaczyć, czy mi się poprawiło. Szalenie mi zaimponował - ociera łzę.

Dobrze jej szło z matematyki, fizyki i chemii, więc postanowiła wybrać się na medycynę, na Uniwersytet Wrocławski. Wśród jej wykładowców był prof. Tadeusz Marciniak, którego imieniem został później nazwany szpital przy ul. Traugutta we Wrocławiu. Po studiach dostała nakaz wyjazdu do pracy do Świeradowa-Zdroju, do prof. Edwarda Szczeklika.

- Prowadził wspaniałe wojny intelektualne z prof. Antonim Falkiewiczem - uśmiecha się lekarka. - Ale nigdy żaden z nich nie podważał diagnozy pacjenta. To była wielka klasa.

Przyznaje, że właściwa diagnoza daje wielką satysfakcję. - Kiedyś była u mnie 86-letnia pani z mężem, bo miał arytmię serca, ale ekg nic nie wykazywało - opowiada pani doktor. - Coś mnie jednak zaniepokoiło i wezwałam do niego karetkę. W szpitalu zrobiono mu usg i okazało się, że ma skrzep w sercu. Udało się go rozpuścić lekami.

Lekarstwo na to, by się nie zestarzeć?- Każdy ma jakąś odrobinę cukrzycy, choroby wieńcowej czy rwy kulszowej - wymienia. - Najważniejsze, to żyć mimo to, a nie skupiać się na chorobie, jakby była sensem życia. Bo nie jest. Jest tyle przyjemności, że nie warto sobie tym głowy zawracać.

Pierwszy tydzień na emeryturze jest inny wrocławski 81-letni doktor - Józef Michowicz, specjalista chorób wewnętrznych. Do końca czerwca przyjmował pacjentów w przychodni przy ul. Bolesławieckiej. W 1970 r. był najmłodszym ordynatorem szpitala kolejowego przy Wiśniowej.

- Najważniejsze to widzieć pacjenta w całości, a nie tylko kawałek serca, jajnika czy żołądka - tłumaczy lekarz.
Po studiach w 1957 roku zaczął pracę u prof. Falkiewicza (patrona szpitala na Brochowie). Dwa razy był w Algierii, gdzie wykładał kardiologię po francusku. - Żeby utrzymać się w dobrej formie, trzeba się codziennie gimnastykować, nie stronić od pracy fizycznej, czytać - wylicza. - I nie patrzeć na świat przez czarne okulary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska