18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Janowski: Z Taiem poznałem się bliżej, gdy przeleciałem przez płot

Wojciech Koerber
Miłośnicy tatuaży, Maciej Janowski (z lewej) i Tai Woffinden.
Miłośnicy tatuaży, Maciej Janowski (z lewej) i Tai Woffinden. Paweł Relikowski
Z Maciejem Janowskim, 22-letnim żużlowcem Betardu Sparty Wrocław, rozmawia Wojciech Koerber

Z tego, co widzę i słyszę, przez wrocławskich kibiców został Pan na powrót przyjęty bardzo ciepło.

Pewnie. Bardzo, bardzo dziękuję kibicom za przyjęcie, no i cieszę się, że nastał czas powrotu.

Drużyna rozpoczyna właśnie przygotowania ogólnorozwojowe, które Pan przeprowadzał przez ostatnie dwa lata pod okiem Mariusza Cieślińskiego.

Dwa, trzy razy w tygodniu starałem się odwiedzać Mariusza w Świebodzicach. Układał mi plan zajęć na cały tydzień, dzięki czemu wiedziałem, co mam robić indywidualnie. Sporo czasu spędzałem w siłowni Pawła Rańdy na ul. Karkonoskiej, a w Świebodzicach trenowałem niekiedy z Jarkiem Hampelem, który również Mariusza odwiedzał.

Zajęcia we Wrocławiu z Tomaszem Skrzypkiem są zapewne podobne, bo to przecież jedna szkoła.

Zgadza się, chociaż nie ukrywam, że nie kończę współpracy z Mariuszem i tej zimy prawdopodobnie też będę do Świebodzic zaglądał. Zobaczymy, jak to się ułoży. Przez ostatnie dwa lata dopracowałem się sprawdzonego toku przygotowań, ale to prawda, że obie szkoły, Mariusza i Tomka, są podobne.

Najważniejsze, że tu i tu można w worek ponaparzać.

Dokładnie. Tu i tu można się nieźle wyżyć.

Koledzy z Betardu Sparty już ćwiczą, a Pan podróżuje jeszcze po kraju. Obowiązki sponsorskie?

Zgadza się. Właśnie wróciłem z meczu charytatywnego w Gdyni, w środę mam wigilię Red Bulla w Białce Tatrzańskiej, później mecz charytatywny w Pile, a potem czekają mnie jeszcze w grudniu podróże do Warszawy i do USA.

O tę ostatnią jeszcze zapytam, ale najpierw chciałbym o Tarnów. W pierwszym sezonie zdobył Pan złoto DMP, w drugim – złoto DPŚ. To nie był zły ruch.

To był bardzo dobry krok, nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w Tarnowie. Świetnie mnie tam przyjęto i świetnie traktowano, nie mogę na nic narzekać. Fajnie, że zebrałem doświadczenie, mam nadzieję, że je teraz wykorzystam.

Z Markiem Cieślakiem rozstajecie się w zgodzie, bo o swoich zamiarach poinformował go Pan odpowiednio wcześniej. Tak jest?

Tak jest. Trener też musi wiedzieć, na czym stoi. Cały czas negocjowałem, rozmawialiśmy z nim, również z Gregiem Hancockiem, ale podjąłem decyzję, a trener ją uszanował. Poznał moje argumenty, moje odczucia i zrozumiał. Wszystko odbyło się w przyjaznych warunkach.

Za czym stęsknił się Pan we Wrocławiu najbardziej?

Ciężko powiedzieć, zdecydowało kilka czynników. Wydaje mi się, że brakuje mi troszeczkę cięższych torów. Wiadomo, że w Tarnowie robiony jest cały czas na twardo. Oczywiście doświadczenie trzeba też zebrać z twardych nawierzchni, ale uważam, że dwa lata to wystarczający czas na to. Liczę, że powrót na trudniejszy tor pomoże mojej karierze. Poza tym łatwiej będzie ogarnąć wszelkie przeloty i więcej czasu spędzę w domu.

Dojazdy do Tarnowa nie stały się męczące?

Jest tam kawałek, ale nie zapominajmy, że bardzo dobrą drogą. To nie było jakimś problemem. Moje chłopaki wszystko tam bardzo dobrze zorganizowały, miałem tam również swój warsztat. Choć wiadomo, że w sezonie przychodzi i zmęczenie, wtedy chce się być bliżej domu.

W czasie dwóch lat spędzonych w Tarnowie wciąż był z Panem sponsor – firma Betard.

Cały czas mnie wspierała, mamy świetny kontakt. To bardzo miłe, kiedy odchodzisz, a miejscowa firma z tobą zostaje, choć liczyłem się z tym, że może wyjść inaczej. To pozytywne zaskoczenie. Pierwszy rok był też z mojej strony taką formą podziękowania. Miałem wolne miejsce na kevlarze, pojawił się tam Betard.

Z nowym klubowym kolegą i mistrzem świata Taiem Woffindenem znacie się zapewne bardzo dobrze. Jego Greg Hancock również otaczał opieką, tworzyli parę we Włókniarzu Częstochowa.

Z Taiem poznałem się już bodajże w 2006 roku na testimonialu Grega. Miałem wtedy chyba 14 lat, może 15. No a jeszcze bliżej poznaliśmy się w Hallstavik podczas meczu ligi szwedzkiej, kiedy obaj wywróciliśmy się w ostatnim biegu, a ja przeleciałem przez płot. Starałem się po prostu w niego nie wjechać, bo upadł przede mną i walnąłem prosto w bandę.

Czyli musi mieć o Panu dobre zdanie. On ma nieco więcej tatuaży...

Ma jeszcze kolczyki, których ja, póki co, nie planuję. Ale jeśli chodzi o tatuaże, będę robił, co w mojej mocy, by Taia dogonić.

Od 1 stycznia kolorowe tatuaże we Francji mają być już zabronione. Ze względów zdrowotnych.

Coś słyszałem. Damy sobie radę. Jest jeszcze kilka miejsc do zapełnienia.

Menedżer Piotr Baron wspominał o jakichś planach na zestawienie par?

Nie, ale w tej drużynie są chłopaki, których świetnie znam, nie tylko Taia, ale też Troya czy Tomka. Tu każdy patrzy na drugiego zawodnika, nie ma takich, co myślą tylko o sobie. A więc nie widzę problemu.

Proszę powiedzieć jak to jest, że zawodnik Red Bulla wylatuje do USA na zawody konkurencji - Monster Energy World Speedway Invitational?

To oni mnie zapraszają, mając świadomość, że przyjadę obrandowany Red Bullem.

Widocznie ma Pan inne zalety.

Pytałem szefostwa Red Bulla, czy oni nie mają nic przeciwko, ale nie mają.

Zawody są 28 grudnia, wyjazd tuż po świętach?

No właśnie nie. Planujemy wylecieć z Patrykiem Dudkiem 20 grudnia, po raz pierwszy Boże Narodzenie spędzę poza domem.

I mama nie jest zła?

Powiedziałem, że zostawię prezenty, wybaczyła. Odwiedzimy z Patrykiem Grega, odpoczniemy, coś zwiedzimy, a na Nowy Rok wrócę do Polski. Może wyjedziemy ze znajomymi gdzieś w góry.

Przed rokiem średnio poszło Panu za oceanem. Wraz z Tomaszem Gollobem zamknęliście listę wynikową turnieju [Janowski - 3 (u,0,1,0,2), Gollob 1 (1,0,0,0,-)].

Miałem swoje problemy. W pierwszym biegu prowadziłem, ale się wywróciłem i w sumie ta moja jazda nie była aż tak zła jak punktacja. To zabawa, choć wiadomo, że chciałbym tym razem wypaść lepiej.

Jaki ma Pan plan na najbliższy sezon, gdy chodzi o występy rozgrywkach ligowych?

Kontrakty podpisałem tylko w Polsce i Anglii, bo chcę dobrze wjechać w sezon, znaleźć dobry sprzęt i dużo przełożeń na wrocławski tor, by stał się moim atutem.

Bo choć jego geometrię zna Pan świetnie, to jednak przyjeżdżając z Unią Tarnów nie krzywdził Pan gospodarzy jakoś okrutnie.

Dokładnie. Każdy silnik trzeba inaczej dopasować i dużo jeździć przed sezonem.

Ale jest Pan już chyba zawodnikiem z solidnym zapleczem sprzętowym.

Tak, wydaje mi się, że przez te kilka lat zgromadziliśmy solidne zaplecze. Czekam teraz na budowę profesjonalnego warsztatu, który – mam nadzieję – stanie jeszcze w trakcie nowego sezonu i zostanie wyposażony. A jeśli chodzi o silniki i ramy, to na wszystkim rękę trzyma ojciec. On tego pilnuje.

Ten warsztat ma stanąć koło domu w Wilkszynie?

Zastanawiam się jeszcze nad tym. Czeka mnie kilka rozmów, by wszystko uzgodnić.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska