Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legniczanin pobiegnie z psem dookoła Polski (REPORTAŻ)

Maciej Sas
Niezwykła dwójka maratończyków pilnie trenuje do biegu. Dino będzie miał do dyspozycji specjalny wózek pchany przez swojego pana, do którego wskoczy na ruchliwych drogach
Niezwykła dwójka maratończyków pilnie trenuje do biegu. Dino będzie miał do dyspozycji specjalny wózek pchany przez swojego pana, do którego wskoczy na ruchliwych drogach archiwum Franciszka Gogoła
Franciszek Gogół z Legnicy chce pokazać, że pies to nie przeszkoda, ale nasz przyjaciel. Wspólnie z Dinem chcą przebiec ponad 3 tys. kilometrów.

Ktoś, kto ma przebiec ok. 3,5 tys. km, musi być rosłym mężczyzną. Pies też będzie pewnie zaprawionym w bieganiu wygą. Tak sobie wyobrażam maratoński "zespół na 6 łapach", gdy jadę na spotkanie z panem Franciszkiem. Umawiamy się na skwerku w centrum Legnicy.

- Mam krótką przerwę na spacer z Dino - mówi biegacz.- Wtedy najlepiej porozmawiać. Gdy o umówionej porze pojawiam się na miejscu, zaczynam wypatrywać postaci, które sobie wyobraziłem. Ale ich nie ma... Pojawia się za to drobny, żylasty mężczyzna z wąsem, któremu towarzyszy wesołkowaty, rudy kundelek. Właściciel psa jest ubrany w strój typowy dla biegaczy, a w pobliżu nie ma nikogo, kto pasowałby do moich wyobrażeń, więc podchodzę i pytam, czy może nie są tymi, z którymi się umówiłem. - Tak, to ja. A to Dino - śmieje się legnicki maratończyk. - Ale niech go pan nie głaszcze, bo uzna, że musi mnie bronić i jeszcze pana ugryzie - przestrzega, widząc, że nieostrożnie wyciągam ręce w stronę psa. Po chwili dołącza do nas Adam Serafin - przyjaciel biegacza i mózg przedsięwzięcia.

Franciszek Gogół ma 56 lat. Jest zdunem. Mówi, że najwięcej pieców kaflowych stawia we... Wrocławiu. No i, ma się rozumieć, w jego rodzinnej Legnicy. Z tego żyje. Nie wyobraża sobie jednak życia bez sportu. Od zawsze coś trenował - jeszcze kilka lat temu kolarstwo górskie i szosowe. Ale od 7 lat przerzucił się na bieganie.- Zmiana wzięła się stąd, że kolarstwo zrobiło się strasznie drogie. Nie było mnie na to stać - tłumaczy.

Pomysł biegu z psem dookoła Polski zrodził się w jego głowie w 2011 roku, gdy pokonywał taką trasę rowerem. - Wie pan, on nie zrodził się tak od razu, ale powoli kiełkował. Kiedy jechałem, na kompletnym odludziu na wschodzie Polski znalazłem porzuconego psa. To było pustkowie, pies siedział w rowie. Gdy podjeżdżał samochód, on wychodził z rowu. Podszedł do mnie - był ładny, zadbany. Zostawiłem mu jedzenie na zapas i pojechałem dalej z rozdartym sercem - dodaje.

Wrócił do domu, ale po dwóch miesiącach postanowił, że musi coś zrobić dla dobra takich porzucanych zwierząt. - Powiedziałem do żony: "Pobiegnę dookoła Polski z psem". Tyle że nie miałem akurat psa, bo mój ukochany Szarik, owczarek niemiecki, odszedł wcześniej - mówi. Żałował, bo byli bardzo zżyci - obaj lubili wspólnie pobiegać. W tygodniu pokonywali 50- 60 km. - Dzięki temu żona nie musiała wychodzić z nim na długie spacery - śmieje się pan Franciszek. - Po takich treningach pies nie miał już na nic ochoty.

Myśl o nowym towarzyszu treningów długo świtała mu w głowie. Udało się ją zrealizować, gdy prawie dwa lata temu stawiał piec w Złotoryi. Suka właścicielki mieszkania akurat się oszczeniła. - Zaproponowałem, że jeśli wśród szczeniąt będzie piesek, najlepiej czarny, to chciałbym go dostać – wspomina. - Wieczorem ta pani zadzwoniła, mówiąc, że ma 4 suczki i 2 psy. Jeden jest czarniawy. Od razu postanowiłem go wziąć...

Gdy maluch miał 6 tygodni, poszli na dłuższy spacer do parku. Pan Franciszek zauważył, że pies bardzo lubi biegać. Zaczęli trenować - powoli, bez szaleństwa, żeby nie zrobić krzywdy szczeniakowi. - Po kolejnym miesiącu zaczął mnie wyprzedzać. Postanowiłem, że będziemy regularnie razem trenować - mówi legniczanin. Wiedział już też, że ma z kim zrealizować swoje marzenie: bieg dookoła Polski. Jak podkreśla, zanim zadecydował ostatecznie, poszedł z psem do lekarza weterynarii. - On zbadał Dino i powiedział, że może spokojnie pobiec - wyjaśnia.
To nie lada wysiłek dla obu: pan Franciszek zamierza wystartować 1 maja i przez dwa miesiące pokonać 3-3,5 tys. km. - Wszystko zależy od tego, jaką trasę wybiorę. To muszą być mniej ruchliwe szosy, żebyśmy mogli bezpiecznie biec - zastrzega. - Chciałbym wrócić do Legnicy na 1 lipca, czyli na pierwszą rocznicę śmierci mojej żony... - dodaje. Bieg ma być poświęcony również jej pamięci. Ale główny cel to zwrócenie uwagi na niedolę porzucanych zwierząt. - A przy okazji to będzie propagowanie biegania długodystansowego z psami - dodaje Adam Serafin, menedżer i szef organizacji całego przedsięwzięcia. Jak dodaje, Dino nie przebiegłby całej trasy sam. Dlatego będzie miał do dyspozycji specjalny wózek sprowadzony z Niemiec, którym będzie mógł jechać, gdy się zmęczy albo gdy znajdą się na bardzo ruchliwej drodze.

Gdy wystartują, dziennie chcą pokonywać 60 km: po połowie rano i po południu. - Jechałem już tak, ale rowerem. A to inaczej wygląda - uśmiecha się pan Franciszek. Na razie trenują: codziennie biegają przynajmniej 10 km. Adam Serafin dodaje, że w czasie biegu trzeba będzie odpowiednio rozłożyć siły, bo to wielki wysiłek. - Godny herosa. Nie wiem, czy w Polsce ktoś już coś takiego zrobił. Gdyby się to udało zrobić w 60 dni, to będzie swego rodzaju rekord Polski - podkreśla menedżer niezwykłego duetu.

Pytam, jak chcą zorganizować taki bieg. Ubranie, buty, jedzenie, noclegi - to wszystko sporo kosztuje. - Wsparcie jest, ale na razie mizerne - wzdycha skromnie pan Franciszek.

Jego menedżer dodaje, że na razie zebrał środki na sam bieg wśród swoich kolegów taksówkarzy. - Dostaliśmy też namiot od Decathlonu i środki higieniczne potrzebne na trasie od Auchan - wylicza. Czego jeszcze potrzeba? Przede wszystkim gotówki, ale też zapewnienia noclegów czy pomocy weterynaryjnej i medycznej na trasie. - W kilku miejscach mamy już obiecaną taką pomoc. Zapewnienie mamy z Fundacji Doktor z Gdyni oraz Fundacji dla Zwierząt i Środowiska Lepszy Świat w Cieszynie. Oczywiście, to nie wystarczy - mówi Adam Serafin. Pieniądze są potrzebne też na zakup porządnych butów i ubrań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska