Oskarżenie o nepotyzm musiało się pojawić, zwłaszcza że na wydziale od 11 lat pracuje również żona dziekana.
- Moja żona została zatrudniona przez uczelnię na długo, zanim zostałem dziekanem - wyjaśnia Andrzej Wnuk.
Mirosław Szczypiorski, rzecznik prasowy PWSZ, dodaje, że dziekan nie miał na to żadnego wpływu. - Pani Krystyna Wnuk pracuje jako instruktorka, czyli zajmuje najniższe z możliwych stanowisk i nie jest w żaden sposób faworyzowana - zapewnia Szczypiorski. - A pani Asia, córka dziekana, pojawiła się na uczelni w sytuacji awaryjnej i została zatrudniona tylko na umowę-zlecenie.
Uczelnia planowała, że na niestacjonarnych studiach na kierunku turystyka i rekreacja będzie kształcić się tylko jedna grupa studentów. Ale po prowadzonej do końca września rekrutacji uzupełniającej grupa urosła do 46 osób.
- Przychodzili do mnie pracownicy, by coś zrobić, bo ciężko pracować z taką dużą grupą - tłumaczy Andrzej Wnuk. - Aby nie zmieniać planu, postanowiliśmy podzielić studentów na dwie równoległe grupy i zatrudnić jeszcze kogoś do prowadzenia zajęć. Osoba, która już kiedyś ratowała uczelnię w podobnej sytuacji, odmówiła. Miała inne obowiązki, które nie pozwalały jej przyjąć zlecenia. A czas naglił.
W tej sytuacji córka dziekana złożyła podanie i dwa dni później poprowadziła pierwsze zajęcia. Andrzej Wnuk zapewnia, że jako absolwentka turystyki i rekreacji AWF miała wymagane kwalifikacje. Uczelnia podpisała z nią umowę na 24 godziny ćwiczeń w jednym semestrze.
I wtedy na PWSZ zaczęto szeptać o nepotyzmie. Dziekan uważa, że bezpodstawnie. Żeby jednak uzdrowić sytuację, jego córka złożyła rezygnację z pracy. Ze skutkiem natychmiastowym.
Czy w Twoim otoczeniu zauważasz nepotyzm? W jaki sposób z nim walczyć? Komentuj!**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?