Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa - ostatni bohater romantyczny

Arkadiusz Franas
fot. Paweł Relikowski
W dniach, gdy tak gorąco dyskutujemy o stawianiu różnych pomników, cały czas zapominamy, że jest wśród nas człowiek, któremu takowy się należy już dawno. Bo w XX wieku było trzech naprawdę wielkich ludzi, którzy wpłynęli na historię Polski i słyszał o nich cały świat: Józef Piłsudski, Jan Paweł II i Lech Wałęsa.

Dowody na powyższe można by mnożyć. Proszę choćby spojrzeć na cykl programów wyemitowanych przez stację CNN w 2008 roku pod wspólnym tytułem "Eye on Poland". Amerykańscy dziennikarze bez wahania w gronie najsłynniejszych Polaków jednym tchem wymienili: papieża, pierwszego przewodniczącego Solidarności, Fryderyka Chopina i Mikołaja Kopernika.

Kolejne powody? A ilu jeszcze Polaków zdobyło Pokojową Nagrodę Nobla? Kto inny potrafił w tym kraju stworzyć ruch, który skupiałby około 10 milionów członków, a tyle przecież liczyła Solidarność na początku swojej działalności.

Tylko te zasługi wystarczają, by Lechowi Wałęsie wystawić pomnik, choć sam pewnie do tego pomysłu się nie pali, bo faktycznie ma prawo być zmęczony ciągłymi dyskusjami o jego niedoskonałościach. Może i nie był najlepszym prezydentem, choć zdarzył się o wiele gorszy, ale nie miejsce tu, by o tym rozprawiać. Pewnie miał jakieś chwile słabości, ale kto ich nie ma? Tylko czy to ma jakieś znaczenie? Te wszystkie rzeczy bledną przy jego zasługach. Czy czcząc kolejną rocznicę Bitwy Warszawskiej lub odzyskania niepodległości w 1918 roku, przypominamy o rozwodach albo kochankach temperamentnego marszałka Józefa Piłsudskiego? Niekoniecznie. Czy słuchając mazurków Chopina, bardziej skupiamy się na jego geniuszu, czy na frywolnych listach do Delfiny Potockiej?

Można wysuwać różne oskarżenia wobec Wałęsy, tylko trzeba cały czas pamiętać, że z jakiegoś powodu to właśnie On stanął w sierpniu 1980 roku na czele Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej, a potem objął przywództwo Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Nie Andrzej Gwiazda, Bogdan Borusewicz czy Anna Walentynowicz. A właśnie Lech Wałęsa, który 31 sierpnia w imieniu MKS tym jakże charakterystycznym długopisem z wizerunkiem Jana Pawła II podpisał porozumienie z delegacją rządową pod przewodnictwem wicepremiera Mieczysława Jagielskiego. I już wtedy przeszedł do historii. To moment tak ważny w dziejach naszego narodu, jak bitwa pod Grunwaldem czy cud nad Wisłą. To także Lech Wałęsa w 1981 roku został wybrany najpierw na przewodniczącego Zarządu Regionu Gdańskiego, a następnie - na pierwszym Krajowym Zjeździe Delegatów w Gdańsku - na pierwszego przewodniczącego NSZZ "S", otrzymując już w pierwszej turze około 55 procent głosów i pokonując tym samym Andrzeja Gwiazdę, Mariana Jurczyka i Jana Rulewskiego. A 9 grudnia 1990 roku głosami ponad 10,5 mln Polaków został prezydentem naszego kraju. Jeśli się nie mylę, to nikt potem takiego wyniku nie powtórzył.

Poprowadzili nas do wolności, ale już w tej wolnej Polsce nie zawsze potrafili się odnaleźć. W której trzeba było zniżać się do podstępnych gierek

Potem było różnie. No cóż. Są ludzie, którzy swoją silną osobowością przytłaczają wszystko. Trudno im pracować w warunkach kolegialnych. Tak miał m.in. marszałek Józef Piłsudski, który dla przywrócenia porządku, jego zdaniem jedynie słusznego, nie zawahał się użyć siły i spowodował, że w wewnętrznych potyczkach zginęło kilkuset Polaków.

Pamiętają Państwo lekcje polskiego i temat: bohater romantyczny? Czyli choćby takie postacie mickiewiczowskie, jak Gustaw przemieniony w Konrada, Konrad Wallenrod czy Jacek Soplica. Zacytuję za stroną bryk.pl charakterystykę Gustawa, bohatera IV części "Dziadów" Adam Mickiewicza: "jest człowiekiem o niezwykłej wrażliwości, samotnikiem nierozumianym przez otoczenie. Czuje się wyobcowany. (...) Charakteryzuje go prometeizm - chce poświęcić swoje życie dla dobra ogółu, i tytanizm - wierzy, że posiada tak wielką moc, że nie potrzebuje wsparcia innych. Reasumując: bohater romantyczny odznaczał się powtarzającym się zespołem cech: był samotny, chciał dokonać wielkich czynów i wierzył, że sam wszystkiemu podoła, uważał się za jednostkę wybitną, jego los był tragiczny, stawał przed wyborami bez wyjścia, przechodził metamorfozę".

Czyli co, prawie jak w podręczniku. Pasuje jak ulał. Lech Wałęsa to prawdziwie jeden z ostatnich polskich bohaterów romantycznych. Podobnie zresztą mieli i inni niektórzy przywódcy sierpniowi, jak choćby nasz Władysław Frasyniuk. Poprowadzili nas do wolności, ale już w tej wolnej Polsce nie zawsze potrafili się odnaleźć. W tej Polsce, w której trzeba było zniżać się do podstępnych gierek i szukania haków na dawnych przyjaciół. Nie umieli również wejść w życie polityczne, w którym trzeba było toczyć spory i dyskusje, przekonywać do swoich racji. Silny przywódca po prostu ma rację i już. I dlatego zasługuje na pomnik jak nikt inny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska