Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lądek-Zdrój: Kino objazdowe rusza w trasę po gminie

Natalia Wellmann
Przed laty objazdowe kina były bardzo popularne, docierały do wielu małych miejscowości
Przed laty objazdowe kina były bardzo popularne, docierały do wielu małych miejscowości www.dolnyslask.org.pl
Centrum Kultury i Rekreacji w Lądku-Zdroju rozpoczyna projekt "Kino na miedzy". Idea jest taka, by z filmami dotrzeć do mieszkańców wsi, którzy na wyjazd do kina albo nie mogą sobie pozwolić, albo zwyczajnie nie mają na to czasu.

- Łatwiej chyba przejść parę metrów do swojej świetlicy na film, niż jechać dwadzieścia kilometrów do kina w Kłodzku - mówi Małgorzata Bednarek, dyrektor CKiR. Za 40 tys. zł dotacji z gminy i urzędu marszałkowskiego kupiła profesjonalny sprzęt: projektor, rozkładany duży ekran (3x4 metry) i agregat, dzięki któremu możliwe będą pokazy plenerowe. Bo nie tylko o film tu chodzi.

- Chcemy, by projekcje były pretekstem do spotkania się mieszkańców i wspólnej zabawy - dodaje Małgorzata Bednarek. Pomysł jest taki, by zwłaszcza latem, przy okazji filmów, rozpalać ognisko z kiełbaskami, organizować konkursy z nagrodami i inne atrakcje. Repertuar? Lekki i przyjemny. Przede wszystkim dobre polskie komedie i kino familijne dla dzieci. Wszystkie pokazy filmowe będą bezpłatne.

Objazdowe kino startuje 8 kwietnia w Trzebieszowicach filmem dla najmłodszych pt. "Indianin".

Pomysł kina objazdowego nie jest nowy. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku tego typu rozrywka była bardzo powszechna. Zazwyczaj do wsi, raz w miesiącu, przyjeżdżał specjalny autobus z ekranem i projektorem. Mieszkańcy rozsiadali się w środku niczym w kinie i oglądali "Winnetou" lub "Przygodę na Mariensztacie".

Filmy wyświetlano też w remizach i świetlicach wiejskich. Dla wielu była to wówczas jedyna okazja zetknięcia się z X muzą. Czy w dobie multipleksów i komfortowych sal projekcyjnych podobne przedsięwzięcie ma szansę powodzenia? Przecież wystarczy pójść do kiosku, by kupić gazetę z filmem.

- Pomysł może chwycić. Nawet jeśli wyświetlany film widzieliśmy dziesięć razy, to przecież każda okazja jest dobra, by się spotkać i wspólnie pobawić - mówi Krzysztof Fliciński ze wsi Lutynia.

Potwierdza to Wojciech He-liński, animator kultury z Ku-dowy-Zdroju, który kilka lat temu jeździł z kinem po wsiach ziemi kłodzkiej. Najczęściej wyświetlał dobrze znany tryptyk Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi".

- Czułem się naprawdę potrzebny. Mój przyjazd na wieś był dużym wydarzeniem, bo tam nic się nie działo. Do kina, teatru - daleko. Często nie ma ani biblioteki, ani domu kultury - wspomina i dodaje, że informację o swojej wizycie zostawiał najczęściej w miejscowym sklepie. - To działało lepiej niż plakaty reklamowe - żartuje. Na pokazy bardzo często przychodziła cała wioska. Po filmie nierzadko organizowano biesiady przy piwie i muzyce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska