Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto nie zna łaciny, ten nieuk?

Hanna Wieczorek
Dr Katarzyna Ochman podczas pokazowej lekcji łaciny we wrocławskim liceum urszulanek
Dr Katarzyna Ochman podczas pokazowej lekcji łaciny we wrocławskim liceum urszulanek fot. Jarosław Jakubczak
Dzisiaj nikt już nie spaceruje po uniwersyteckich korytarzach i debatuje ze swoimi mistrzami w języku Rzymian.Łacina znika z programu studiów medycznych i liceów. Do czego jest więc nam potrzebna - pisze Hanna Wieczorek. Disce puer latinae et ego te faciamte mości panie, ˜czyli "ucz się chłopcze łaciny, a zrobię cię panem" - miał powiedzieć Stefan Batory do ucznia zamojskiej szkoły. Co prawda królewską łacinę dzisiaj nazwalibyśmy makaroniczną, ale przekaz nadal robi wrażenie.

Tym bardziej że padają ostatnie bastiony łaciny w Polsce. Uczelnie lekarskie nie mają obowiązku nauczania jej przyszłych lekarzy. Decyzję o tym, czy będzie włączona do toku nauczania, pozostawiono radom wydziałów.
Prof. Michał Jeleń, prorektor do spraw nauczania wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego, nie jest zadowolony z takiego rozwiązania. Jego zdaniem łacina lekarzowi jest potrzebna. Szczególnie w anatomii i patologii. W tych dwóch dziedzinach nadal nie ma polskich odpowiedników wielu łacińskich nazw. A cała medyczna nomenklatura angielska, niemiecka, a nawet rosyjska opiera się właśnie na łacinie. Np. polskie zapalenie oskrzeli po łacinie nazywa się Bronchitis, podobnie po angielsku, a po rosyjsku bronchit.

Jednak dziedzin, w których ten wydawałoby się martwy język jest jak najbardziej żywy, można znaleźć sporo. Niezbędny jest: historykom, archeologom, numizmatykom, biologom, językoznawcom... Historycy zajmujący się dziejami - od starożytności i średniowiecza po wiek XVII powinni znać język Rzymian, bo przecież większość źródeł spisano właśnie w tym języku. Od kronik, listów, dokumentów, darowizn, po akty nadania, testamenty i umowy. Zresztą, czemu się tu dziwić - przecież do roku 1795 był to oficjalny język urzędowy Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

W środowisku naukowym po cichu mówi się, że każdy profesor łacinę znać powinien. Ważne uroczystości, wykłady i laudacje tradycyjnie odbywają się w tym języku. - Kto łaciny nie zna, ten nieuk - można usłyszeć od szacownych naukowców.
Rzutem na taśmę łacina weszła do tradycji współczesnego wrocławskiego samorządu. Przecież faktyczna nazwa honorowego obywatela stolicy Dolnego Śląska brzmi: Civitate Wratislaviensi Donatus. Co roku, na uroczystej sesji w ratuszu, w dzień patrona miasta - świętego Jana - przewodniczący Rady Miejskiej odczytuje po łacinie uzasadnienie przyznanego tytułu. Najmniej problemów z tym zadaniem miał dr hab. Andrzej Łoś, z wykształcenia historyk i filolog klasyczny.

Ks. Adam Łuźniak nie ma wątpliwości, że łacina jako język Cycerona i jemu współczesnych oczywiście nie będzie stanowić dla nas narzędzia komunikacji w takiej postaci, w jakiej była wtedy używana, a co próbują nam dziś przekazać lektorzy łaciny klasycznej. - Wszelkie próby uczynienia z łaciny języka codzienności są, moim zdaniem, skazane na niepowodzenie, pozostaną jedynie eksperymentem zaadresowanym do wąskiego grona koneserów - mówi ks. Adam Łuźniak. - Nie znaczy to jednak, że uczenie się tego języka dzisiaj nie ma znaczenia, wręcz przeciwnie.

Bo przecież zaliczona do języków starożytnych ("martwych") po dziś dzień kształtuje myślenie narodów Europy posługujących się językami nowożytnymi. I dodaje, że gdyby usunąć z dzisiejszego języka polskiego, niemieckiego czy angielskiego wyrażenia przejęte (zatem żywe do dzisiaj) z łaciny, języki te zostałyby ograbione z dużej części swego bogactwa. Języki romańskie to przecież owoc skomplikowanego procesu przejęcia języka mieszkańców Imperium Rzymskiego przez ludność napływową.

Poznanie języka łacińskiego, choćby w bardzo podstawowym zakresie, pomaga także zrozumieć właściwe pola semantyczne terminów używanych dziś np. w języku polskim. I nie chodzi jedynie o wysublimowane pojęcia techniczne, ale także te używane w codzienności.

Ksiądz Adam Łuźniak, wykładowca patrologii oraz języka łacińskiego na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu i rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego, wylicza: - Za przykład niech posłuży pojęcie "rarytas" - mylnie niekiedy definiowane jako "coś smacznego" (rarus to po łacinie "rzadki", a z doznaniami smakowymi nie ma żadnego związku). Czy też "oportunista" - w mniemaniu niektórych "człowiek często sprzeciwiający się, czyli stawiający opór. A przecież "oppor-tunus" po łacinie oznacza "dogodny", "korzystny" - oportunista będzie zatem człowiekiem uwzględniającym w działaniu własną korzyść, co często wiąże się właśnie z unikaniem konfliktów i stawiania oporu. Mówiąc z przymrużeniem oka, nawet prosta klawiatura komputera (clavis to klucz) posługuje się skrótami pojęć łacińskich - uśmiecha się ks. Łuźniak. - Choć trzeba powiedzieć od razu, że przejętych za pośrednictwem angielskiego, np. "ENTER" (intrare - wchodzić), DELETE (delere - niszczyć, wymazywać), SPACE (spatium - przestrzeń, miejsce), ALT (altus - wysoki). Pozorną śmierć języka łacińskiego porównałbym do sytuacji zaczynu, który trzeba wrzucić do przaśnego ciasta (czyli pozornie z niego zrezygnować), by ciasto uzyskało nową jakość, smak i konsystencję.

Dr Katarzyna Ochman z Zakładu Filologii Łacińskiej na pytanie, dlaczego wybrała filologię klasyczną, najpierw śmieje się, że dlatego, bo za daleko miała na filozofię. Potem wzdycha, że po lekcjach łaciny u urszulanek nie miała właściwie wyboru.
- Uczył nas profesor Stanisław Wilczyński - opowiada. - To legenda, wieloletni wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego i nauczyciel w naszym liceum, gdzie pracował jeszcze na emeryturze. Prowadził zajęcia w sposób zachwycający. Pokazał nam świat kultury antycznej w taki sposób, że decydując się na studia, nie myślałam, czy to przydatne. Wiedziałam, że właśnie to chcę poznawać.

Katarzyna Ochman tłumaczy, że niedawno w Zakładzie przeprowadzono reformę nauczania łaciny. A że łaciny uczy także u urszulanek, to nową metodę stosuje także w liceum.
- Najnowocześniejszą, tzw. metodę immersji, czyli zanurzania się w środowisko jednojęzyczne - tłumaczy. - Stosuje się ją od pewnego czasu w nauczaniu języków nowożytnych. Na zajęciach uczniowie mają kontakt prawie wyłącznie z łaciną, przysłuchują się, obserwują, dokonują porównań. Początkowo nie mówią, ale nie ma się czym stresować. To szybka i efektywna metoda nauczania. Ze studentami pierwszego roku, po dwóch semestrach nauki, rozmawiam po łacinie o tekstach antycznych.

Po co współczesnemu człowiekowi łacina, martwy język? Katarzyna Ochman uśmiecha się. - Nie będę przekonywała, że przydaje się podczas nauki innych języków. Jak ktoś chce się nauczyć włoskiego, jedzie na rok do Rzymu i wraca, biegle mówiąc po włosku - mówi. - Dla mnie z łaciną jest tak, jak z kulturą wyższą. Jeśli ktoś chce czytać Dostojewskiego, to będzie go czytał. I nie potrzeba do tego wpisania "Zbrodni i kary" na listę lektur czy kanonów maturalnych. Ten, kto chce i tak sam dotrze do tego autora. Pytanie tylko, czy będzie wiedział, że taki istnieje? A jak już dotrze, to warto, by poczytał jego dzieła w oryginale, wiadomo, że tłumaczenie - nawet to najlepsze - zawsze spłaszcza. Chcę dać właśnie taką możliwość moim uczniom i studentom. Nawet tym, którzy z łaciną nie będą mieli do czynienia w pracy zawodowej. By mogli siąść przy kawie i dla odprężenia poczytać Owidiusza - tłumaczy.

Po chwili dodaje, że jest też i drugi cel. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele napisano po łacinie. Gdyby zebrać i wydrukować to, co zachowało się z czasów starożytnych (przed i po Chrystusie) zebrałoby się 500 tomów. Późniejsze dzieła literackie zajęłyby pięć milionów tomów... - Chciałabym przygotować komandosów, którzy potrafiliby odnaleźć i dać nam dzieła, o których nie pamiętamy, czy zwyczajnie nie wiemy, że istnieją - wyjaśnia.

A ksiądz Adam Łuźniak dodaje: - Łacina dała się wchłonąć kulturze i językom średniowiecza i nowożytności, ale wchodząc w nie, zyskała nowe życie, udowadniając, że choć jest językiem martwym, to nie da się zamknąć w grobowcu.
Czy łacina umiera? W Finlandii można w radiu posłuchać audycji w języku łacińskim. Według danych Stowarzyszenia Traditio Europae, najwięcej młodych ludzi uczy się łaciny we Włoszech - w sumie 39,8 proc. wszystkich uczniów. W Niemczech przez cztery lata poznaje ją co trzeci gimnazjalista, a co piąty przez lat 6, w sumie ponad 30 proc. uczniów szkół średnich ogólnokształcących ma zajęcia z łaciny. W Austrii 34 proc. uczniów szkół średnich ogólnokształcących. W Polsce to 1,5 proc. tych, którzy uczą się w średnich szkołach ogólnokształcących...
Hanna Wieczorek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska