Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto lepiej poprowadzi szkołę, gmina czy fundacja? Rodzice walczą o podstawówkę

Bartosz Józefiak
Rodzice: fundacja w szkole oznacza gorsze warunki dla dzieci
Rodzice: fundacja w szkole oznacza gorsze warunki dla dzieci fot. Tomasz Hołod
Mieszkańcy gminy Domaniów (powiat oławski) nie chcą, by szkołę podstawową we wsi Goszczyna przejęła fundacja zaproponowana przez lokalne władze. Obawiają się, że klasy będą liczniejsze, a poziom nauczania spadnie. Takie rozwiązanie jest często wybierane przez samorządy, bo pozwala na oszczędności i obejście karty nauczyciela.

Władze gminy chcą oddać szkołę fundacji, ponieważ nie stać ich na utrzymanie placówki. - Co roku do szkoły w Goszczynie dokładamy ok. 300 tys. zł. To najdroższa szkoła w gminie. Nie stać nas na klasy liczące 7-8 uczniów - wyjaśnia wójt Dorota Swadek-Schneider.

Rodzice są przede wszystkim przeciwni łączeniu klas.
- Od fundacji zaproponowanej przez gminę usłyszeliśmy, że na lekcje matematyki chodzić będą dzieci w wieku 7, 8 i 9 lat. To absurd! W takiej klasie dziecko niczego się nie nauczy! - grzmi Karolina Niedźwiecka, mama 12-letniej Darii.

- Łączenie klas oznacza, że część nauczycieli trzeba będzie zwolnić. Chcemy, by nasze dzieci uczyli ci sami ludzie - tłumaczy inna mama, Anna Lewandowska. - Jeśli nie ma innego wyjścia, wolimy, by szkołę prowadziła fundacja założona przez nauczycieli, a nie zaproponowana przez samorząd.

Wójt gminy przyznaje, że klasy mogą być połączone, ale twierdzi jednocześnie, że zmian nie odczują ani dzieci, ani rodzice. - Podstawa programowa będzie taka sama, dzieci będą uczyły się w tym samym miejscu, nauczyciele nie będą zwalniani, choć będą zatrudnieni na innych warunkach - wyjaśnia Dorota Swadek-Schneider. - Decyzję o wyborze fundacji podejmie rada gminy - dodaje.

Utrzymanie szkół bywa zabójcze dla budżetu małych gmin. Dlatego mając wybór: czy oddać placówkę, czy popaść w długi - decydują się na przekazanie jej w ręce fundacji oświatowej.

Na Dolnym Śląsku działa 339 placówek oświatowych prowadzonych przez fundacje i stowarzyszenia. Oszczędzają, bo zatrudniają pedagogów na zwykłe etaty i pozbawiają ich zawodowych przywilejów zapisanych w Karcie nauczyciela.

- Różnica jest taka, że pedagog pracuje 40 godzin, a nie 18 jak zapisano w karcie. Pensję ustala nie ministerstwo, a pracodawca. Często nauczyciele w takich szkołach zatrudniani są na 10 miesięcy, po czym zwalnia się ich przed wakacjami - opisuje Mirosława Chodubska ze Związku Nauczycielstwa Polskiego we Wrocławiu. - Czasami fundacja czy stowarzyszenie to jedyne wyjście, by uratować szkołę, ale nie powinny one zastępować szkół państwowych na szerszą skalę.

Szkoły prowadzone przez fundacje i stowarzyszenia znajdziemy także we Wrocławiu. To m.in. Społeczna Szkoła Podstawowa Zakrzowskiego. Rok temu było o niej głośno z powodu konfliktu w zarządzie stowarzyszenia prowadzącego szkołę. Dziś ta sama placówka jest chwalona przez rodziców.

- Przepisałam tam syna ze szkoły prowadzonej przez miasto - mówi Beata Oberc-Niemczyk, mama 9-letniego Michała. - To była dobra decyzja. Dzieci są tam bezpieczniejsze i mają lepszą opiekę. Szkoła ma mniej pieniędzy, niż placówki należące do gminy, ale nadrabia to zaangażowaniem nauczycieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska