Władze gminy chcą oddać szkołę fundacji, ponieważ nie stać ich na utrzymanie placówki. - Co roku do szkoły w Goszczynie dokładamy ok. 300 tys. zł. To najdroższa szkoła w gminie. Nie stać nas na klasy liczące 7-8 uczniów - wyjaśnia wójt Dorota Swadek-Schneider.
Rodzice są przede wszystkim przeciwni łączeniu klas.
- Od fundacji zaproponowanej przez gminę usłyszeliśmy, że na lekcje matematyki chodzić będą dzieci w wieku 7, 8 i 9 lat. To absurd! W takiej klasie dziecko niczego się nie nauczy! - grzmi Karolina Niedźwiecka, mama 12-letniej Darii.
- Łączenie klas oznacza, że część nauczycieli trzeba będzie zwolnić. Chcemy, by nasze dzieci uczyli ci sami ludzie - tłumaczy inna mama, Anna Lewandowska. - Jeśli nie ma innego wyjścia, wolimy, by szkołę prowadziła fundacja założona przez nauczycieli, a nie zaproponowana przez samorząd.
Wójt gminy przyznaje, że klasy mogą być połączone, ale twierdzi jednocześnie, że zmian nie odczują ani dzieci, ani rodzice. - Podstawa programowa będzie taka sama, dzieci będą uczyły się w tym samym miejscu, nauczyciele nie będą zwalniani, choć będą zatrudnieni na innych warunkach - wyjaśnia Dorota Swadek-Schneider. - Decyzję o wyborze fundacji podejmie rada gminy - dodaje.
Utrzymanie szkół bywa zabójcze dla budżetu małych gmin. Dlatego mając wybór: czy oddać placówkę, czy popaść w długi - decydują się na przekazanie jej w ręce fundacji oświatowej.
Na Dolnym Śląsku działa 339 placówek oświatowych prowadzonych przez fundacje i stowarzyszenia. Oszczędzają, bo zatrudniają pedagogów na zwykłe etaty i pozbawiają ich zawodowych przywilejów zapisanych w Karcie nauczyciela.
- Różnica jest taka, że pedagog pracuje 40 godzin, a nie 18 jak zapisano w karcie. Pensję ustala nie ministerstwo, a pracodawca. Często nauczyciele w takich szkołach zatrudniani są na 10 miesięcy, po czym zwalnia się ich przed wakacjami - opisuje Mirosława Chodubska ze Związku Nauczycielstwa Polskiego we Wrocławiu. - Czasami fundacja czy stowarzyszenie to jedyne wyjście, by uratować szkołę, ale nie powinny one zastępować szkół państwowych na szerszą skalę.
Szkoły prowadzone przez fundacje i stowarzyszenia znajdziemy także we Wrocławiu. To m.in. Społeczna Szkoła Podstawowa Zakrzowskiego. Rok temu było o niej głośno z powodu konfliktu w zarządzie stowarzyszenia prowadzącego szkołę. Dziś ta sama placówka jest chwalona przez rodziców.
- Przepisałam tam syna ze szkoły prowadzonej przez miasto - mówi Beata Oberc-Niemczyk, mama 9-letniego Michała. - To była dobra decyzja. Dzieci są tam bezpieczniejsze i mają lepszą opiekę. Szkoła ma mniej pieniędzy, niż placówki należące do gminy, ale nadrabia to zaangażowaniem nauczycieli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?