Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótka wiadomość tekstowa z Wrocławia: Babciu, wojewoda się gotuje

Jacek Antczak
"Dziś masz szansę na audi 4, odpowiedz na pytanie, czy wróbel to ptak, czy ssak?". "Właścicielu tego numeru, przygotowaliśmy dla Ciebie 100 tysięcy złotych, odpisz: Kasa".

SMS-y powyższej treści docierają do mnie kilka razy w tygodniu. Nie odpisywałem, ale długo nie wiedziałem, jak to ustrojstwo wyłączyć. Ba, raz nawet odruchowo odpisałem (czytaj: straciłem 248 groszy) i już zamierzałem odebrać to audi, by wreszcie mieć spokój z tymi irytującymi SMS-ami. Tyle że nie chciałem przy okazji zapłacić mandatu za zabawę komórką w samochodzie i nie odpowiedziałem na finałowe pytanie: "Czy Warszawa jest stolicą Polski, czy Nowej Zelandii". A przyrzekam, że znałem prawidłową odpowiedź.

W sumie jednak nie wyłączyłem tych głupot od naciągaczy. I przyzwyczaiłem się żyć z tym, że od czasu do czasu dostaję SMS-a sugerującego, że jestem o włos od tego, by zostać milionerem. W ogóle uważam, że facet, który wymyślił SMS-y, powinien dostać jakiegoś Nobla, zwłaszcza od nastolatków. Bo według badań statystyczny piętnastolatek do niedawna potrafił w miesiącu wysyłać do 3500 SMS-ów. Do niedawna, gdyż rozwój technologiczny i coraz szybsza zamiana telefonów w urządzenia multimedialne sprawiają, że komunikacja SMS-owa będzie przechodzić do lamusa. Jak tak dalej pójdzie, to nawet słowo "komórka" wróci do pierwotnego znaczenia i będzie oznaczało miejsce odosobnienia, w którym zamyka się nastolatka, zostawiając mu tylko iPoda, iPhone'a czy inny tablet. Nic innego nie jest mu już potrzebne do życia. Poza szybkim łączem. I profilem na twarzo-książce. "Ilu mam przyjaciół? Ależ ja nie mam profilu na fb" - odpowiadają wszak młodzi socjologom.

Ale SMS-y i tak pozostaną. Będą domeną "nastolatków 40+", nie tak skorych do zmian. Ale to dobrze, bo w pewnym wieku nie pisze się (krótkich wiadomości tekstowych, oczywiście) o głupotach, dba się też o interpunkcję, ortografię i siłę przekazu. Z wyjątkami . Kilka lat temu jeden z dziennikarzy zapytał (via SMS) prawicowego polityka starszego pokolenia, kto będzie marszałkiem Sejmu po odejściu Marka Jurka. W odpowiedzi (via SMS) odczytał: "Pan nie i ja nie. Pewnie jakiś ch..., ale cóż począć...". Prawda, że zastosował za dużo wielokropków?

Jeśli już o byłych marszałkach mowa. Karierę medialną zrobił ostatnio SMS rozsyłany z lubością przez posłów różnych opcji, a kwitujących finał szorstkiej przyjaźni między drugą i czwartą (bo trzecią jest chyba marszałek Senatu) osobą w państwie: "Donald Tusk sprzed chwili: kieruję Schetynę na odpowiedni odcinek i powierzę mu stanowisko wojewody dolnośląskiego".

No przepraszam, i to ma być żart? A Dolny Śląsk to pies? Marszałek powinien się odgryźć i "wysłać do wielu", a dokładnie do 459 (no bo nie do siebie): "Wracam do Wrocławia, bo tylko wieśniaki zostają na Wiejskiej".

Ale to dosyć dziwne, że Polacy, tworząc SMS-y, są znacznie inteligentniejsi niż gdy wypowiadają się publicznie przez telefon czy anonimowo na forach internetowych. W "Szkle kontaktowym" ludzi wypowiadających się nie bardzo da się słuchać, ale SMS-y wysyła do programu chyba jakiś rodzimy Oscar Wilde: "Nasze autostrady będą gotowe na koniec świata", "Jak się Polska wnerwi, to się stanie Grecją" itd., itp., itd.

Ale i tak uważam, że o potędze SMS-ów, których roli w codziennym życiu w XXI wieku nie da się przecenić, świadczy ten, który leciał na pasku w TV podczas koncertu oglądanego przez parę milionów ludzi: "Babciu, woda się gotuje, idź wyłącz. Wnuczek z drugiego pokoju."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska