Najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego pt. "Afonia i pszczoły" niemal w całości powstał na Dolnym Śląsku. To przede wszystkim historia miłosna. Tytułowa Afonia zbiera miody i ma dar uspokajania pszczelich rojów.
Nieliczni, którzy widzieli już film, zgodnie twierdzą, że to znakomita promocja regionu, bo sceny kręcono w kilkunastu naszych miejscowościach. Scenograf "Afonii" Michał Hrisulidis mówi wprost, że Dolny Śląsk to filmowe eldorado. - Bo tu jest wszystko: fantastyczne plenery, miasta, które mogą być tłem dla filmów o historiach sprzed kilkudziesięciu lat, a nawet duże, stare zamki i pałace - wymienia scenograf. - Są też, co ważne, bardzo życzliwi ludzie, którzy jak tylko mogą, to pomagają filmowcom.
Wspomina, że w kłodzkim Rynku były już rozłożone trzy ogródki piwne. Ich właściciele bez słowa sprzeciwu zgodzili się je zwinąć, by ekipa mogła nakręcić zaplanowane sceny.
Scenograf "Afonii" Michał Hrisulidis mówi wprost, że Dolny Śląsk to filmowe eldorado.
Filmowcy najbardziej upodobali sobie Kłodzko. Ratusz zamieniono tu w Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa, w po-bliskim Żelaźnie wykreowano jarmark żydowski, w Ścinawce Średniej powstały ujęcia kolejowe z udziałem parowozów z lat 50. ubiegłego wieku, a pod Legnicą filmowcy postawili deko-racje imitujące niemiecki obóz koncentracyjny i radziecki łagier.
- Jedna z kluczowych scen tego filmu powstała w naszym saloniku secesyjnym, zamienionym przez filmowców na sypialnie - cieszy się Agata Chilińska z hotelu Zamek na Skale w Trzebieszowicach koło Lądka-Zdroju.
Pani Agata już widziała "Afonię" i przyznaje, że rzeczywiście jest to film bardzo dolnośląski i świetnie promuje region. - Z łatwością można rozpoznać na ekranie nasze plenery, np. kłodzki Rynek i wnętrze ratusza - dodaje dyrektorka hotelu.
Kinga Banaszak, kłodzka urzędniczka, miło wspomina czas, kiedy ekipa filmowa gościła w ratuszu. - U nas nie było scen łóżkowych. Powiało za to grozą, bo magistrat zamienił się na kilka dni w urząd bezpieczeństwa - śmieje się pani Kinga, która pomagała filmowcom w przygotowaniach. - Na korytarzu pojawiły się wtedy rosyjskie napisy i socrealistyczne plakaty, a w sali rajców zawisły portrety Stalina.
Z rozrzewnieniem opowiada o "Afonii" Irena Piotrowska, sołtys Sulisławic.
Z dużym rozrzewnieniem opowiada o "Afonii" także Irena Piotrowska, sołtys Sulisławic, małej wsi koło Ząbkowic Śląskich. Ona też była na premierze filmu. Teraz będzie namawiała pozostałych mieszkańców, żeby obejrzeli film.
- Warto, bo to piękna, uniwersalna historia o uczuciach. Poza tym po raz pierwszy nasza wieś zagrała w filmie - przyznaje pani sołtys. - Można ją zobaczyć już na początku filmu, kiedy tytułowa bohaterka wiezie na wózku swojego męża wzdłuż czereśniowej alei.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?