Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: O złocie zdecydowały detale. PGE Turowowi ich zabrakło

Grzegorz Bereziuk
W siódmym, decydującym spotkaniu finału play-off Tauron Basket Ligi górą był Asseco Prokom Gdynia.

Po sześciu meczach finałowej rywalizacji PGE Turów remisował z Asseco Prokomem 3:3. W Zgorzelcu powróciły wspomnienia sprzed trzech sezonów, kiedy czarno-zieloni toczyli podobnie wyrównany bój z zespołem trenera Tomasa Pacesasa. Wówczas jednak przegrali decydujące spotkanie w swojej hali 70:76.

Serwis specjalny - TURÓW ZGORZELEC

W bieżącym sezonie w starciu numer sześć Dolnoślązacy mieli szansę zakończyć rywalizację na własnym parkiecie, ale nie udało im się dokonać tej sztuki. Czekał ich zatem 19. mecz w play-offach, który był zarazem ostatnim w całym bieżącym sezonie. Bez względu na wynik, czarno-zieloni mogli czuć się zwycięzcami. Nikt przed rozpoczęciem rozgrywek nie dawał im bowiem szans na znalezienie się w decydującej o rozdaniu medali serii. Mimo to, goście deklarowali, że nie przyjechali do Gdyni wyłącznie na wycieczkę.

- Hala w Gdyni nie jest nam obca. Pokazaliśmy, że potrafimy grać z Asseco Prokomem na jego terenie jak równy z równym, a co ważniejsze - wygrywać. Aby myśleć o zwycięstwie w kluczowym meczu, będziemy musieli dać z siebie wszystko. Swojego dnia nie będzie mógł mieć jeden czy dwóch koszykarzy. Na maksimum możliwości będzie musiała zagrać cała pierwsza piątka oraz gracze, którzy pojawią się na parkiecie z ławki rezerwowych - przewidywał środowy PGE Turowa Robert Tomaszek.

- W poprzednich rundach play-off wygrywaliśmy decydujące mecze. Wierzę, że także siódme spotkanie w Gdyni także będzie nasze - dodawał obrońca gości Bartosz Bochno.

Za zgorzelczanami nad morze przyjechał pełen autokar kibiców, a sam mecz rozpoczął się dla nich bardzo dobrze, bowiem po akcji Konrada Wysockiego objęli prowadzenie 2:0. O dalszej części pierwszej kwarty czarno-zieloni woleliby jednak jak najszybciej zapomnieć. Goście trafili tylko dwa rzuty z gry i tę część meczu przegrali aż 9:24. Asseco Prokom trafił z dystansu cztery razy na sześć prób, a spod kosza pięciokrotnie. To miało wpływ na dalsze losy meczu.

W drugiej kwarcie gospodarze prowadzili już 34:14 i zanosiło się na szybki koniec PGE Turowa. Goście zacisnęli jednak zęby i mecz się odmienił. Podopieczni trenera Jacka Winnickiego poprawili się w obronie, ale w wielu sytuacjach nie potrafili zdobyć punktów. Na domiar złego trzy przewinienia na swoim koncie mieli Robert Tomaszek i Bartosz Bochno. Mimo to, czarno-zieloni odrobili część strat i do przerwy przegrywali tylko i aż 26:38.

PGE Turów, chcąc zdobyć mistrzostwo kraju, musiał zatem gonić wynik i w drugich 20 min wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Tak też ludzie trenera Winnickiego starali się robić od chwili wznowienia gry, zwłaszcza w obronie. W 36 min po skutecznym rzucie z linii rzutów wolnych Konrada Wysockiego gdynianie wprawdzie wciąż wygrywali, ale już tylko 40:46. Świetnie w tej fazie meczu spisywał się zwłaszcza David Jackson.

Przed ostatnią kwartą zgorzelczanie tracili do obrońców tytułu dziewięć oczek, co zwiastowało ogromne emocje w ostatniej ćwiartce spotkania. Nie zawiedliśmy się.

Gdynianie odzyskali wigor z pierwszej kwarty, zatrzymali Dolnoślązaków w ofensywie, a sami zaczęli seryjnie trafiać z dystansu. Po trójce, a następnie wsadzie Filipa Widenowa wygrywali już 64:48 w 34 min. Jednak zgorzelczanie nic sobie z tego nie robili i w dalszym ciągu wierzyli w końcowy sukces. Na 2 min 55 s przed ostatnią syreną było już tylko 66:59 dla gospodarzy i wynik wciąż był sprawą otwartą. Zwłaszcza że parkiet za pięć przewinień osobistych musiał opuścić najskuteczniejszy dotychczas Ronnie Burrell. To samo za chwilę spotkało Kickerta, przez co gdynianie zyskali dużą przewagę wzrostu pod koszami.

Gdy boiskowy zegar pokazywał 2.48 min do końca gry, akcją 2+1 popisał się Jackson i zrobiło się tylko 67:62 dla miejscowych. Po chwili po punktach Michała Gabińskiego było 69:64.
W końcówce PGE Turów zbliżył się do rywala na dystans 3 oczek i był nawet bliski wyrównania. Z dystansu nie trafił jednak Jackson. W ostatnich sekundach miejscowi pewnie wykorzystali rzuty wolne i ostatecznie wygrali 76:71. Gdynianie po raz ósmy z rzędu sięgnęli po złoto, przedłużając swoją supremację w Polskiej Lidze Koszykówki.

Mimo przegranej serii, PGE Turów zasłużył na ogromne brawa. Czarno-zieloni mogą chodzić z wysoko podniesionymi głowami, bo przecież srebrne medale przed pierw-szą kolejką rozgrywek kibice wzięliby pewnie w ciemno.

Oficjalne zakończenie sezonu 2010/2011, w tym spotkanie z koszykarzami PGE Turowa, już dzisiaj, o godz. 18, w zgorzeleckiej Plazie.

Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 76:71 (24:9, 14:17, 12:15, 26:30)
Asseco Prokom: Burrel 12 (1), Ewing 11 (2), Eldridge 10, Szubarga 9 (2), Widenow 8 (1), Varda 8, Hrycaniuk 6, Szczotka 5, Woods 5 (1), Frasunkiewicz 2.
PGE Turów: Kickert 18 (2), Jackson 17 (1), Wysocki 12, Thomas 9 (1), Gabiński 6, Kuebler 5, Bochno 3 (1), Tomaszek 1, Brkić 0.
Stan rywalizacji: 4-3 dla Asseco Prokomu, który zdobył mistrzostwo Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska