W Klinice Ginekologii i Położnictwa Akademii Medycznej przy ul. Chałubińskiego część pacjentek, które poroniły, nie dostawało znieczulenia przy bolesnym zabiegu tzw. łyżeczkowania. To samo dotyczy kobiet, u których lekarz stwierdził obumarcie płodu. Chodzi o usunięcie martwego płodu i łożyska. A tymczasem znieczulenie jest standardem, co potwierdza prof. Roman Radowicki, konsultant krajowy ds. ginekologii i położnictwa.
Agnieszka Wilk o zabiegu woli nie pamiętać. W 12. tygodniu ciąży przyjechała do kliniki, bo źle się czuła.
- Lekarz potwierdził moje obawy. Powiedział, że płód jest martwy. Tłumaczył, że trzeba go usunąć i wyznaczył termin za trzy dni - wspomina pani Agnieszka.
Przed zabiegiem dostała tabletkę, tzw. głupiego Jasia.
- Gdy poprosiłam o znieczulenie ogólne, usłyszałam, że to niemożliwe, bo nie ma anestezjologa. Po tabletce byłam otępiała, ale czułam straszny ból i wszystko słyszałam - opowiada kobieta. Zabolało ją także to, że nikt nie okazał jej współczucia.
W podobnej sytuacji znalazła się też pani Ewa. Ale gdy dowiedziała się, że do zabiegu nie zostanie znieczulona, zdecydowała się zapłacić za to 800 zł w prywatnej klinice.
W innych szpitalach lekarze są zdumieni, że ich koledzy wykonują tak bolesny zabieg w ten sposób. Dr Janusz Malinowski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu przy ul. Kamieńskiego zapewnia:
- W takich przypadkach zawsze znieczulamy pacjentkę - zapewnia.
Zszokowany jest też dr Witold Szymanek, ordynator ginekologii i porodówki w szpitalu im. św. Jadwigi w Trzebnicy.
- Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. W naszym szpitalu wszystkie tego typu zabiegi wykonywane są przy pomocy anestezjologa.
Andrzej Zdeb, dyrektor szpitala PSK1, do którego należy klinika przy ul. Chałubińskiego, jest zaskoczony sprawą.
- Nie dostałem ani jednej skargi od pacjentki na piśmie - zaznacza. Dodaje, że klinika jest bardzo popularna wśród kobiet.
- Latem faktycznie mieliśmy problem z niedoborem anestezjologów, bo były urlopy. Może też byli potrzebni przy innych zabiegach - przyznaje. Obiecuje jednak, że przeanalizuje zasygnalizowany przez nas problem.
Izabela Furgał ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu przyznaje, że docierają do nich sygnały o tym, że wciąż zdarzają się szpitale, gdzie kobiecie nie podaje się znieczulenia przy zabiegu łyżeczkowania.
- Ale z Wrocławia mamy ich najwięcej. W tej sprawie nawet spotkałyśmy się w Ministerstwie Zdrowia z konsultantem krajowym.
Prof. Roman Radowicki obiecuje, że jeśli przypadków takich będzie więcej to "zacznie się sprawie przyglądać".
Współpraca: MKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?