Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka mgnień lata. Czyli - koło stacji Wrocław Mikołajów - o Fryderyku z łopatą i grabiami

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski, redaktor
Grzegorz Chmielowski, redaktor Paweł Relikowski
W Dusznikach-Zdroju trwa się Festiwal Chopinowski. Już siedemdziesiąty raz. Zdziwiłby się pewnie sam maestro Fryderyk, którego życiorys liczy sobie tylko lat 39. Festiwal w Dusznikach to mój osobisty wyznacznik środka lata i wchodzenia, niestety, w jego drugą, schyłkową fazę. Nie pomogą nawet rekordowe upały, rekordowo wyschnięta ściółka leśna, rekordowo niskie poziomy wód w rzekach, oraz rekordowo cienki strumień wody z kranów w Kiełczowie, gmina Długołęka.

Ale póki co jest pięknie, upalnie i śródziemnomorsko. Meteorolodzy nie wiedzą zaś dokładnie, kiedy taka pogoda się skończy. Cieszę się, chociaż postraszyli mnie w Legnicy i jeleniogórzan, w piątek, przekroczonym poziomem ozonu. I z domu wychodzić odradzili. Nie posłuchałem z przyczyn obiektywnych (praca) oraz jak najbardziej subiektywnych. Otóż chcę się nacieszyć pogodą, bo przecież żyjemy w krainie zachmurzonego nieba, słot jesiennych, zimowych i wiosennych z temperaturą przymrozkową notowaną przez 90 dni w roku. I tylko z 47 dniami z temperaturą powyżej 25 st. O czym przypominam wszystkim narzekającym na upały.

Co prawda naukowcy zapowiadają, że będzie coraz cieplej - nie tylko na Dolnym Śląsku, ale biorę w ciemno, co natura daje teraz. Bo przecież przyroda zawsze może się rozmyślić, a naukowiec (lub jego komputer) pomylić w obliczeniach. Zwłaszcza że meteorolodzy wieszczą też coraz ostrzejsze zimy! Po trzecie, należy się cieszyć tym pięknym latem, bo jesień blisko, a w październiku, razem z przymrozkami, nadejdą wybory. I kto wie, co nowa władza ustali w sprawie pogody bieżącej oraz prognoz. Raz bywa pogoda dla mas, raz dla bogaczy...

No więc jeśli chodzi o Festiwal Chopinowski, to zawsze przypomina mi nie tyle nokturny i mazurki Fryderyka, co robotnicze praktyki studenckie na skwerku przy stacji Wrocław Mikołajów. Gierkowskie lata. Polska w budowie. Łopaty, grabie, jakieś haczki i taczki, mundurki robocze wrocławskiej budowlanej "Jedynki". I osiem godzin wynoszenia kamieni, wycinania krzaków, kopania, wytyczania ścieżek przez cały piękny miesiąc sierpień. Nagle kolega Jurek wyskakuje z ofertą, żebyśmy wzięli jego łopatkę oraz taczki, bo on znika. Właśnie do Dusznik, gdzie będą grać Chopina. Ani to modne, ani ciekawe. Chłopie, co ty z tymi Dusznikami? - pytali studenci ceniący Janis Joplin i Rolling Stonesów, Beatlesów, trochę Niemena.

Z kolegą Jurkiem do Dusznik nie pojechałem. Ale minęło parę lat i obaj znaleźliśmy się razem na reporterskim szlaku do Karlina nad morzem. To tam w grudniu 1980 roku wybuchła ropa naftowa. Aż do lata dymiło, kopciło z daleka, a ludzie z całej Polski widzieli już, jak pobliski Kołobrzeg zamienia się w polski Dubaj. Takie mgnienie bogactwa, o którym mrzonki skończyły się wraz z ciśnieniem w przeciętnym polskim złożu ropy. Wydawać by się mogło, że nauczeni Karlinem ostrożniej podejdziemy do gazowych łupków. Ale gdzie tam. 30 lat później była taka sama euforia. A efekt?...

A mnie jest szkoda lata. I letnich, złotych wspomnień - śpiewaliśmy przekornie na tych praktykach przy stacji Wrocław Mikołajów, gdy kolega Jurek słuchał etiud w cieniu Dworku Chopina w Dusznikach. Ciekawe, jakby to Fryderyk zagrał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska