Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kayah: Muzyka nie zna granic

Adam Kuźniarski
Przemek Świderski
Kayah, znakomita piosenkarka, da w piątek (10 stycznia), we wrocławskim Teatrze Polskim, jeden jedyny koncert promujący najnowszą płytę „Transoriental Orchestra”. Początek o godz. 19.

Lubi Pani Wrocław?
Bardzo. To magiczne miasto – przepiękne i bardzo światowe. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżamy, to mamy wrażenie, że nie jesteśmy już w Polsce, w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest tu międzynarodowa atmosfera i niepowtarzalny klimat, nieporównywalny z żadnym miejscem w naszym kraju. Na każdym kroku czuć, że to miasto jest daleko wysunięte i otwarte na zachód, także w sferze mentalnej mieszkających tu ludzi. Wrocławianie to genialna publiczność: wyedukowana muzycznie, inteligentna, wymagająca, ale także taka, która na koncercie daje z siebie bardzo wiele.

Bardzo ciekawym zbiegiem okoliczności jest to, że będzie Pani występować miesiąc po Yasmin Levy, która w Synagodze pod Białym Bocianem śpiewała w ladino – języku sefardyjskich Żydów. Tak, jak i Pani na swojej płycie.
Cieszę się że wrocławianie mieli szansę, chyba po raz drugi, usłyszeć Yasmin, bo ja na jej pierwszy koncert, na którym byłam, musiałam jechać aż  do Jerozolimy. Poznałyśmy się tam i zaprzyjaźniłyśmy. Dzień przed wrocławskim koncertem występowałyśmy razem w Warszawie i wiem, że bardzo ciepło opowiadała o mnie we Wrocławiu. To świetna wokalistka i świetna babka. I zdradzę Panu, że mamy nawet w planach coś wspólnie nagrać, ale więcej nie powiem, żeby nie zapeszyć.

Czyli na płycie „Transoriental Orchestra” część śpiewana w ladino była inspirowana przez Yasmin Levy?
Owszem, dwie pieśni sefardyjskie, pochodzące z mojej płyty, były kiedyś śpiewane także przez Yasmin. Ale mamy bardzo odmienne temperamenty i sposoby interpretacji.

Mówi Pani o „Transoriental...”, że to podróż uchem po mapie. Bardzo spodobało mi się to określenie.
Niestety, nie jestem autorką tego zwrotu, bo wymyślili go moi dwaj koledzy z Radia Pin, w którym grają mnóstwo muzyki etnicznej. Ale, rzeczywiście, ta moja płyta jest taką podróżą uchem po mapie, ponieważ zaczynam ją od Półwyspu Iberyjskiego językiem ladino, przechodzę przez Maroko i język arabski, później zahaczam o hebrajski, aramejski – język Jezusa Chrystusa – przechodzę przez macedoński i wschodnią część Europy, kończąc w Polsce jidysz i po polsku. Ta płyta to też moja podróż przez wieki istnienia diaspor żydowskich, bo są na niej pieśni z XII i XIII wieku.

„Transoriental Orchestra” to nie są proste, przyjemne, popowe kompozycje. To muzyka, która skłania do refleksji i jest dużo bardziej dojrzała muzycznie.
Wierzę w moich odbiorców i myślę, że starzeją się i dojrzewają razem ze mną, a zawsze byli ze mną ludzie inteligentni, ludzie poszukujący. Z szacunku dla moich słuchaczy nie mogę obniżać poprzeczki czy chociażby stać w miejscu.

Zaciekawiła mnie piosenka „Jidysze Mame”. To chyba jedyna piosenka śpiewana w języku jidysz na płycie?
Na płycie tak, na koncercie nie.

Cała płyta jest bardzo ciekawie zaaranżowana muzycznie: można na niej usłyszeć świetny jazz, mnichów tybetańskich, a nawet elementy muzyki elektronicznej.
Tak. To doskonała praca naszego kolegi – Atanasa Valkova. Jest on kompozytorem i producentem, który zajmuje się przede wszystkim muzyką filmową, ale także klubową. Szczęśliwie podziela też moje zainteresowanie muzyką orientalną. Wymyślił to na tyle nowocześnie, że przy całej orientalnej otoczce wplótł w to na przykład dub czy dubstep. Po nagraniu tej płyty tak wielokulturowej i wielowątkowej pod względem muzycznym mogę powiedzieć, że muzyka nie zna granic. Mam nadzieję, że ta płyta jest potrzebna słuchaczom, że da im radość, ale i zachęci do refleksji. Cieszy mnie, że Transoriental Orchestra cieszy się uznaniem na świecie, bo właśnie dostaliśmy wiadomość, że na presti-żowej zagranicznej liście World Music Charts Europe z 28 miejsca przesunęła się na 12 pośród samych sław. To znaczy, że płyta jest grana w rozgłośniach na świecie, a to duża nagroda i dobra wróżba.

Ma Pani we Wrocławiu jedną z najlepszych sal do celebrowania muzyki.
Tak, Teatr Polski to wyjątkowe miejsce. Ale jeśli mam być szczera, występowałam już w wielu miejscach we Wrocławiu: na Rynku czy w Synagodze pod Białym Bocianem i dla wrocławskiej publiczności granie gdziekolwiek to ogromna przyjemność. Co więcej, byłam w lecie u was na koncercie i tutejsza publiczność zbudowała tak wspaniałą atmosferę, że nie mogę się doczekać piątkowego koncertu.

Czy na „Transoriental Orchestra” nie wyraża Pani swojego głosu wobec tego, co wydarzyło się w marcu 1968 roku?
Skrzywdziliśmy całe rodziny, ale także odebraliśmy sobie możliwość wzbogacania tego, co mamy. Ja ciągle uważam, że świat jest taki piękny, bo jest taki różny. I potwierdza to nie tylko moja płyta czy mój międzynarodowy zespół.
Rozmawiał Adam Kuźniarski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska