Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasacja odrzucona. Surowe kary za Help

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Śledztwo i proces w sprawie fundacji toczyły się przed  wrocławskimi sądami przez kilkanaście lat. Wreszcie się skończyły
Śledztwo i proces w sprawie fundacji toczyły się przed wrocławskimi sądami przez kilkanaście lat. Wreszcie się skończyły Paweł Relikowski
Koniec historii z przekrętami w fundacji „Help”. Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości, że fundacja powstała, by wyłudzić wielkie pieniądze.

Sąd Najwyższy nie zmienił wyroku za przekręty związane z działalnością wrocławskiej fundacji „Help”. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że została założona po to, by dostarczać pieniędzy jej twórcom, a nie chorym dzieciom, jak zakładał statut fundacji. Rok temu jej założyciele usłyszeli kary po siedem lat więzienia.

Pieniędzy dostarczały „Helpowi” sądy w całej Polsce, bo fundacja wykorzystała przepisy prawa dotyczące pijanych kierowców. W 2000 r. weszły w życie przepisy zobowiązujące sądy, by na każdego pijanego kierowcę - skazywanego za #przestępstwo - nakładać dodatkową karę pieniężną, tzw. nawiązkę. Miała być przeznaczona na organizacje zajmujące się pomocą ofiarom wypadków drogowych.

„Help” był pierwszą i przez długi czas jedyną tego typu organizacją. Zebrał miliony złotych. Z ustaleń śledztwa wynika, że pieniądze w większości zostały zdefraudowane.

Założyciele „Helpa” - Dariusz M. i Zdzisław M. - poznali się w celi aresztu. Obaj siedzieli pod zarzutem oszustw. Akurat w tym czasie Sejm pracował nad nowelizacją przepisów o pijanych kierowcach. Początkowo rozważano możliwość wprowadzenia prawa o zabieraniu aut skazanym za jazdę po pijanemu. Miały być przekazywane takim organizacjom, jak „Help”. Stanęło na „nawiązkach”. Łącznie w ciągu trzech lat działalności, do 2002 roku, wpłynęły ponad 3 mln zł.

Śledztwo zaczęło się kilkanaście lat temu. Główny problem tej sprawy to nie fakty. Te były bezsporne od początku. Większość pieniędzy przekazanych na działalność fundacji przez pijanych kierowców nie trafiła do dzieci - ofiar wypadków drogowych. Pieniądze rozeszły się głównie na prywatne potrzeby założycieli fundacji.

Główny problem tej sprawy leżał w prawnej ocenie zachowań oskarżonych. A przede wszystkim dwóch głównych oskarżonych, czyli założycieli fundacji.

Problem wziął się stąd, że oskarżenie uznało fundację za „narzędzie przestępstwa”. Założono ją, by wyciągnąć pieniądze, a nie po to, by pomagać. Nie dało się więc zarzucić niegospodarności. Bo wtedy fundacja byłaby pokrzywdzona.

Prokuratura przyjęła więc precedensową konstrukcję oszustwa na szkodę interesu publicznego. Proces toczył się wiele lat. Dwa razy wyroki uchylano. Ostatecznie równo rok temu Sąd Apelacyjny wydał prawomocny wyrok - po siedem lat więzienia dla Dariusza M. i Zdzisława M. Sąd Najwyższy wczoraj odrzucił kasację.

Tylko w jednym drobnym wątku jednemu z oskarżonych zmieniono wyrok. Oprócz oszustwa prokuratura zarzucała mu też ukrywanie dokumentów fundacji. A to przestępstwo przedawniło się, więc w tym wątku sprawę umorzono.

Sąd Najwyższy ocenił, że kasacje były polemiką z ustaleniami co do faktów. A na tym etapie z faktami się nie dyskutuje. Sędziowie nie znaleźli uchybień prawnych, które dałyby podstawy do zmiany wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska